Dalia
— Opowiesz mi o czarnych różach, Dalia. – odparł Marcus.
— Nie wiem czy jest o czym opowiadać. Nie było cię obok mnie gdy cię potrzebowałam, teraz gdy dowiedziałeś się, że mamy dziecko wróciłeś. Chcesz żebyśmy rozmawiali o tych różach, ale nie powinnam się z tego tłumaczyć. Nie interesowało cię, co działo się przez ostatni rok, a teraz, Marcus ja muszę wszystko przemyśleć. Zostawiłeś mnie, gdyby nie powrót do Włoch po tym jak dowiedziałam się o ciąży. To dziecko wychowywałby zupełnie inny człowiek, ale nie pozwoliłam na to. – wołałam przemilczeć całą podróż niż słuchać tego, że mu przykro.
Nie potrzebowałam litości.
Mój wzrok był skierowany w szybę. W tym momencie nie myślałam o kłótni, martwił mnie pogrzeb. Czarna róża była symbolem tego, że jutro coś może się zdarzyć. Byłam zdana tylko na siebie jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo.
Przez rok musiałam nauczyć się tego, żeby gdzieś przy sobie mieć jakąś broń lub cokolwiek. Nie byłam sama i musiałam być bardziej odpowiedzialna. Miałam ochroniarzy, ale nie wszędzie mogą za mną iść.
Tęskniłam za miejscem gdzie czułam się bezpiecznie, za moim domem. Podjechaliśmy pod dom Marcusa. Spojrzałam na niego, a on wysiadł i otworzył tylne drzwi zabierając z fotelika Valianta. Wysiadłam z samochodu i patrzyłam na to jak Marcus przytula do siebie małego i prowadzi go w stronę domu. Nie chciałam przerywać tej chwili, ale nie ustaliłam z nim tego, aby tu przyjeżdżać. Chciałam wracać do rezydencji Maximo.
Ruszyłam za Marcusem. Nic się nie zmieniło odkąd ostatni raz tu byłam. Teraz była zupełnie inna sytuacja i było z nami nasze maleństwo.
— Marcus. Nie rozmawialiśmy o tym gdzie masz się zatrzymać, ale wydawało mi się, że miałam być u siebie. Nie tutaj. – spojrzał na mnie i wszedł na schody.
Będzie pokazywać swoim zachowaniem to, że nie chciałam z nim rozmawiać. Nie interesował się tym co się ze mną stało, a ja nie powinnam tak szybko mu wybaczyć.
— Marcus.– nie chciałam za nim krzyczeć.
Nie byliśmy sami, był z nami Valiant. Był z nami i nie powinien słuchać naszych kłótni.
Ruszyłam za nim. Mężczyzna wszedł do pokoju po lewej, poszłam za nim. Położył małego na łóżku, za chwilę przyszła jakaś kobieta i usiadła na łóżku obok.
— Zostaniesz tutaj, a my zaraz wrócimy. Chodź Dalia, Valiant zostanie pod dobrą opieką. – spojrzałam na mężczyznę.
Wyszłam za nim z pokoju, nie zatrzymał się tylko ruszył w stronę gabinetu. Miałam dość biegania za nim. Gdy usiadłam przed nim na fotelu w pomieszczeniu, zaczęła się nasza rozmowa, a po chwili kłótnia.
— Jak mogłeś zostawić Valianta z jakąś obcą babą. Przez ten cały rok zrozumiałam, żeby nie wierzyć nowym osobom. Raz uwierzyłam starszej pani, która okazała się kimś innym niż mogłam sądzić. Dałam się nabrać na starszą panią, a ta osoba była kłamstwem. – powiedziałam.
— Co rozumiesz przez słowo kłamstwem? Zrobiła coś? – patrzyłam na niego, kiwając delikatnie głową.
— Prawie. Ona mnie zaatakowała. Dowiedziałam się później, że to była pułapka na mnie. Byłam wtedy na spacerze. Jeszcze nie urodził się Valiant, jakby naprawdę to zrobiła. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego. Czarne róże one oznaczają coś złego. Myślałam na początku, że komuś się pomylił adres, ale jak widać. Wszystkie róże były dla mnie.
CZYTASZ
Syn mafii: Złamane zasady|18+
RomanceRegole mafiose #2 Złamanie zasad ma swoje konsekwencje. Bez ślubu z Christianem, Dalia skazuje się na jego zemstę. Zniknięcie Marcusa i wkurzeni rodzice. Nic nie ułatwia jej życia. Jedynym szczęściem jest to, że nosi pod sercem owoc miłości do...