Loki ani myślał pojawiać się na uroczystej kolacji. Miał dużo ciekawsze rzeczy do roboty niż przesiadywanie wśród rozgadanych, głośnych midgardczyków. Na szczęście cała ta sytuacja działała na jego korzyść. Postawił sobie bowiem specjalne zadanie do wykonania, które było by dużo trudniejsze jeżeli Filch lub którykolwiek z nauczycieli nie zajadali się teraz bożonarodzeniowymi strawami. Druga taka okazja z pewnością nie pojawi się w najbliższym czasie.
Upewniając się, że zaklęcie maskujące działa bez zarzutu, a ruchome obrazy nie zwracają na niego większej uwagi skierował się w stronę schodów kierujących go na zakazane piętro. Uwielbiał łamać zakazy i eksplorować takie miejsca. Na następny raz zostawił sobie las, dział ksiąg zakazanych, kuchnię pełną skrzatów i co najważniejsze - gabinet Dumbledora. Potężny czarownik z pewnością krył w swojej siedzibie dużo ciekawych ksiąg i innych ciekawych przedmiotów, jednakże na chwilę obecną książę nie posiadał dostatecznie dużo informacji aby niezauważenie włamać się do gabinetu dyrektora.
Kiedy dotarł na szczyt schodów, wyczarował mały płomień aby oświetlić sobie drogę. Zielono-białe, ogniste jęzory oplatały jego dłoń, pozwalając dostrzec ukryte w ciemności kamienne posągi przyodziane kurzem i pajęczynami. W pewnym momencie usłyszał cichy głos. Momentalnie przylgnął do najbliższej ściany, nasłuchując kroków. Ku swemu zdziwieniu nie usłyszał ich, tylko ciche chrapanie. Odczekał jeszcze chwilę, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu i udał się w stronę osobliwego odgłosu. Nie miał pojęcia kto lub co mogło by ucinać sobie drzemkę na zakazanym piętrze. Chrapanie stawało się tym głośniejsze czym bliżej końca korytarza się znajdował. Kiedy dotarł do celu ujrzał przed sobą dość sporych rozmiarów stare drewniane drzwi zamknięte na mosiężną kłódkę. Postanowił użyć zaklęcia, którego ostatnio nauczył się na zajęciach profesora Flitwicka. Wykonał prosty ruch różdżką i sekundę po wypowiedzeniu zaklęcia Alohomora, kłódka spadła mu pod nogi. Bardzo powoli otworzył drzwi i przemknął do środka.
Poczuł nie mały szok kiedy zobaczył gigantycznego, trójgłowego psa, którego czarne futro zlewało się z otaczającą go ciemnością. To nie sam pies wywołał u niego zaskoczenie a raczej fakt, że takowy znajdował się na Midgardzie. Doprawdy zadziwiające. Stworzenie bardzo przypominało mu greckiego Cerbera, który bronił bram Hadesu - greckiego odpowiednika nordyckiego Helheimu. Ostrożnie postawił kolejny krok, aby lepiej przyjrzeć się trzem śliniącym się łbom. Niestety drewniana podłoga go zawiodła, wydając z siebie okropnie głośny pośród panującej ciszy skrzyp. Wszystkie 3 pary oczu otworzyły się momentalnie a chrapanie zostało zastąpione przez agresywne warknięcie, które sprawiło, że Lokiemu zjeżyły się włosy na karku. Momentalnie przyjął pozycję bojową czekając na pierwszy ruch stworzenia. Nie był co prawda tak dobrym wojownikiem jak Thor ale nie zamierzał uciekać.
- Dalej mały, pokaż co potrafisz. - odwarknął wyzywająco w stronę psa.
Zachęta podziałała niczym zaproszenie Thora na bitwę, ponieważ monstrum rzuciło się natychmiastowo. Loki zareagował błyskawicznie uskakując w prawo. Zwierzę z impetem walnęło w drzwi niemal wyrywając je z nawiasów i od razu skoczyło w stronę Lokiego, który dał nura pod brzuch zwierzęcia po chwili znajdując się za jego plecami. Postanowił wykorzystać sekundę zdezorientowania przeciwnika, żeby wskoczyć na jego plecy. Wściekły ryk rozdarł się w komnacie, a monstrum nieudolnie próbowało zrzucić z siebie intruza. Loki trzymając się z całej siły za czarne kudły, powoli i skutecznie wspinał się coraz wyżej. Kilkukrotnie niemal został dosięgnięty przez prawy lub lewy łeb, ale jakimś cudem udało mu się sukcesywnie unikać wszelkie ataki. Już miał dotknąć środkowego łba aby użyć na nim zaklęcia usypiającego kiedy nagle zwierzę zaatakowało ponownie tym razem zatapiając w lewej nodze Lokiego obślinione, żółte kły. Tym razem komnatę wypełnił krzyk Ślizgona. Na sekundę przed tym jak pies zrzucił go ze swojego grzbietu, ten zdołał dotknąć środkowego łba wypowiadając zaklęcie. Zielona poświata eksplodowała kaskadami małych światełek prześlizgując się po ciele ziemskiego cerbera. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście kiedy poczuł jak szczęka zaciśnięta na jego nodze poluzowała chwyt, pozwalając Lokiemu wyzwolić się i w porę zeskoczyć nim wielkie cielsko runęło na ziemię. Nie ma opcji żeby nikt nie usłyszał wcześniejszego ryku i tego łupnięcia. Z pewnością za chwilę ktoś tu wparuje, Loki natomiast miał o wiele poważniejszy problem niż nakrycie go myszkującego na trzecim piętrze.
Krew tryskała obficie z ran na nodze, wsączając się w suche deski. Musiał zatamować krwawienie zanim straci przytomność. Mimo wyczerpania zmusił się do rzucenia użytecznych czarów medycznych, których nauczył się wiele lat temu aby nie musiał być zdany na łaskę pałacowych uzdrowicieli. Nie mógł jednak zdziałać zbyt wiele bez odpowiednich ziół i składników, które znajdowały się na dnie kufra w ślizgońskim dormitorium. Dormitorium które znajdowało się w lochach, bardzo, bardzo daleko od miejsca jego aktualnego pobytu. Loki przeklnął w myślach własną głupotę i porwał swoją koszule w celu zrobienia prowizorycznych bandaży.
CZYTASZ
Liar at Hogwarts //Loki Laufeyson
Short StoryW wieku 111 lat syn Laufey'a dostaje się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa (Hogwartu). Jak sobie poradzi w świecie, początkowo jego zdaniem, nic nie znaczących ludzi? Co zrobi gdy dowie się, że Midgardczycy również władają magią? Przekonacie cię...