- Czego? - zapytał wyraźnie zirytowany Loki, zaraz po uchyleniu drzwi do dormitorium.
- Nie było cię na kolacji i zwykle jesteś bardziej uprzejmy. Coś się stało? Byłeś gdzieś? - z wyrzutem w głosie zapytał nieproszony gość.
Loki zamierzał odpyskować jakimś wrednym komentarzem ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Z jakiegoś powodu poczuł chęć zdradzenia swojej tajemnicy Emily. Nie wiedział dlaczego tak się czuł. Nie powinien nikomu ufać, zwłaszcza, że z białowłosą nie znali się zbyt dobrze. Ona jednakże wydawała się dużo bardziej rozgarnięta niż reszta uczniów na jego roku. Może powinien ją wdrożyć w swoje plany eksploracji zakazanych i nieznanych zakątków Hogwartu.
Zanim zdążył odpowiedzieć w jakikolwiek sensowny sposób, dziewczyna już zdążyła wtargnąć do jego pokoju i usadowić się na środkowym łóżku należącym do Dracona.
- Mogę wiedzieć co tu robisz?
- Zwykła niezdrowa ciekawość.
- Nie zamierzasz wyjść zanim ci nie odpowiem?
- Nie-e. - na to książę przewrócił oczami.
- To łóżko Malfoya. - dodał po chwili, domyślając się reakcji.
- Fuuuuuu! - krzyknęła z niesmakiem na twarzy i jak poparzona przeskoczyła na inne łóżko, tym razem należące do Lokiego. - Powinna być jakaś tabliczka z ostrzeżeniem. Na przykład "Toksyczna wylęgarnia bakterii. Nie siadać.". Mam nadzieję, że niczym się nie zaraziłam. - otrząsnęła się z realnym odruchem obrzydzenia.
- Bawi mnie wasza relacja.
- Masz namyśli relacja piękna, błyskotliwa, inteligentna i oczywiście skromna dziewczyna vs irytujący debil? Mnie też bawi. - śmiech wkradł się na jej usta, od których Loki przez dobrą chwilę nie umiał oderwać wzroku. Miały kolor dzikiej róży którą dzisiaj wykorzystał w stworzeniu maści leczniczej. - Wracając. Co to za zapach? - można było usłyszeć głośne zaciągnięcie powietrza nosem. - Dobrze czuje, że to żywokost i rozmaryn lekarski? W połączeniu z dziką różą i czymś o mlecznym zapachu? - w oczach ślizgonki pojawiły się iskierki ekscytacji. Jakby była zadowolona z tego, że posiada wiedzę na ten temat i może się tym pochwalić.
- Widzę, że ktoś tu uważał na zielarstwie. Chyba, że po prostu jesteś obłąkaną rośliniarą? - wredny uśmieszek wkradł się na usta Lokiego. Sekundę później dostał kuśkańca w bok.
- Nic z tych rzeczy. Kiedy byłam mała tata pokazywał mi książki z roślinami. - w jej oczach na jedną chwilę można było dostrzec ból a szeroki uśmiech zniknął z twarzy. Loki zastanawiał się czy to przez wzmiankę o jej ojcu. Może tak samo jak on nie dogaduje się ze swoim staruszkiem? Na razie wolał nie pytać.
- Tak czy inaczej. - zaczęła znowu. - Mógłbyś mi powiedzieć dlaczego czuję tylko zioła lekarskie a ty zachowujesz się jakby cię coś ugryzło?
Początkowo lekkie parsknięcie przerodziło się w głośny śmiech.
- A teraz się śmiejesz? Masz dwubiegunówkę czy co?
- Nie masz pojęcia jak celnie trafiłaś. Tak się akurat składa, że rzeczywiście zostałem ugryziony. - spoważniał. - Ale czy jesteś pewna czy chcesz wiedzieć przez jakiego potwora?
- Potwora? Nie żartuj sobie, jesteśmy w Hogwarcie tu nie ma żadnych potworów.
- Zapomniałaś już o trollu, który wtargnął do szkoły w te wasze dziwne dyniowe midgardzkie święto? Naprawdę uważasz, że to mógł być tylko jednorazowy wypadek? Że poza zakazanym lasem i jeziorem nie mogły się tu dostać jakieś inne magiczne stworzenia?
- Chcesz mi powiedzieć, że jest tutaj tego więcej? - powiedziała z ekscytacją co zaskoczyło księcia. Normalna osoba pewnie zareagowała by okazaniem strachu. Albo co najmniej niepokoju. Em natomiast wydawała się być coraz to bardziej zainteresowana słowami jotuna. W tym momencie był już prawie pewny, że może ją wciągnąć w swoją intrygę. Musiał się jednak przygotować na wypadek gdyby jednak się pomylił a dziewczyna poleciała by ze skargą do dyrektora Hogwartu oskarżając Lokiego o łamanie przepisów. Niewątpliwie wiązało by się to ze srogą karą a może i nawet z wydaleniem ze szkoły magii i czarodziejstwa, którą mimo woli Loki zaczął naprawdę lubić.
- Oczywiście. Moje rany są tego najlepszym przykładem. - podciągnął nogawkę spodni, prezentując bandaże przykrywające ranę po ugryzieniu.
- Co cię dopadło? I gdzie? - Em z uwagą zaczęła przyglądać się ranie, jakby chcąc prześwietlić swoim wzrokiem opatrunki.
- Nie, nie moja droga. Skąd mam wiedzieć, że mnie nie wydasz?
- Proszę cię. - parsknęła. - Nie jestem paplą.
- A ja nie ufam ludziom bez pokrycia. Co powiesz na przysięgę?
- Chyba coś ci się w mózgu odkleiło, jeśli sądzisz, że złożę przysięgę wieczystą tylko dla twojego komfortu psychicznego. Jesteś bardziej szurnięty niż myślałam. - zdenerwowana, chociaż Loki nie miał pojęcia dlaczego. Wstała, skierowała się do drzwi i wydawało by się, że już ma opuścić pokój, poczuła jak ręka chłopaka łapie ją za ramię i przytrzymuje a następnie obraca tak, żeby Em spojrzała mu w oczy.
- Nie wiem o jakiej wieczystej przysiędze mówisz ani dlaczego tak bardzo cię ona przeraża ale nie o tym mówiłem. Chodziło mi o proste zaklęcie przez, które nie będziesz w stanie rozmawiać o tym z kimkolwiek innym oprócz mnie. - po tych słowach emocje w dziewczynie opadły. No tak przecież jeszcze nie uczyliśmy się o tych zaklęciach. Nie miał prawa wiedzieć. Co innego ja, z szurniętą matką próbującą wpoić mi wiedzę przeznaczoną dla dużo starszych uczniów - pomyślała.
- Rozumiem. W takim razie możemy zaczynać.
CZYTASZ
Liar at Hogwarts //Loki Laufeyson
Short StoryW wieku 111 lat syn Laufey'a dostaje się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa (Hogwartu). Jak sobie poradzi w świecie, początkowo jego zdaniem, nic nie znaczących ludzi? Co zrobi gdy dowie się, że Midgardczycy również władają magią? Przekonacie cię...