3

750 46 11
                                    

Loki kierował się teraz na lekcje eliksirów. Zamyślony krążył po korytarzach i schodach szukając odpowiedniej sali. Gdy już do niej dotarł ze zdziwieniem stwierdził, że lekcja się już zaczęła. Loki z lekką niechęcią zauważył, że nie tylko ślizgoni mają teraz eliksiry.
Kiedy siadał jak zwykle w ostatniej ławce profesor o bardzo tłustych włosach przepytywał jakiegoś bruneta, gadając coś o kamieniach wytwarzających się w żołądku kozy.

-Potter - powiedział Snape - twoja ignorancja pozbawiła Gryffindor dziesięciu punktów.

Na tą uwagę wszyscy z domu węża parsknęli śmiechem.

-A co do ciebie Laufeyson - mruknął profesor do Lokiego, ku jego zaskoczeniu - więcej się nie spóźniaj.

Jotun myślał najpierw, że tłustowłosy odejmie mu jakieś punkty albo da szlaban ale ten tylko wrócił do katedry i zaczął dobrać uczniów w pary.

Jemu trafił się Draco Malfoy z którym mieli uwarzyć prosty eliksir leczący czyraki.
Książę przeczytawszy już kilkukrotnie Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore oraz Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera znał przepis na pamięć.
W połowie zajęć profesor zaczął chwalić Malfoya jak to on znakomicie uwarzył swoje rogate ślimaki choć tak naprawdę to wszystkim zajmowała się ta druga osoba w parze.
Chwilę później kociołek jednego z gryfonów wylądował na podłodze, rozpuszczając buty innych jak kwas i oblewając pulchnego chłopaka po twarzy. Ten musiał natomiast udać się do skrzydła szpitalnego z powodu oparzeń jakich dostał.

Na koniec lekcji okazało się, że tylko kilku parą udało się poprawnie uwarzyć napój, co znacznie zirytowało Snape'a.

-Ej Loki - krzyknął Malfoy kiedy szli korytarzem udając się na pierwszą lekcje latania - na tej twojej planecie to macie coś takiego jak Quidditch?

Brunet nawet nie spojrzał na blondyna. Co prawda czytał o tej dyscyplinie w książkach ale teoria to nie to samo co praktyka.

-Nie, za to mieliśmy łowy co wydaje się dużo ciekawsze niż latanie na przyrządzie do sprzątania - odpowiedział po chwili.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lekcje latania odbywały się oczywiście na dworze. Była to kolejna lekcja z gryfonami. Prowadzącą była wysoka kobieta imieniem Hooch.

-Dobra dzieciaki - krzyknęła do tłumu - stańcie obok swoich mioteł, tak dobrze, teraz wyciągnijcie rękę przed siebie i krzyknijcie DO MNIE.

-DO MNIE - rozległ się krzyk.

Nie wszystkich od razu posłuchała miotła. Loki najszybciej przywołał swoją tak samo jak Malfoy i jakiś gryfon w okrągłych okularach.
Chwile musieli czekać aż wszyscy „podniosą" swoje pojazdy.

-Dobrze, teraz usiądźcie na środku, mocno złapcie trzon, odbijecie się na góra 10 stóp a na koniec wylądujecie - poinformowała nauczycielka

Niestety nie odbyło się bez małego incydentu.
Niejaki Longbottom nie zapanował nad miotłą i poszybował wysoko w górę, gibiąc się na boki.
Ostatecznie pulchny chłopak spadł z miotły, przez co skręcił nadgarstek. Znowu musiał udać się do skrzydła szpitalnego, tym razem z panią Hooch, która zagroziła, że jeśli ktokolwiek wsiądzie na swoją miotle zostanie wyrzucony ze szkoły zanim zdąży powiedzieć „quiddich".

-Ooooo patrzcie, grubas zgubił zabawkę od kochanej babuni - zadrwił Draco, podnosząc kule z czerwonym dymem w środku.

- Oddaj to Malfoy - powiedział cicho okularnik z domu lwa.

-Bo co mi zrobisz Potter? Chyba ją sobie zatrzymam - Draco usiadł na miotle i poszybował do góry oblatując grupę pierwszoroczniaków. - nie za wysoko dla ciebie? - zaśmiał się.

Liar at Hogwarts //Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz