Około godziny 7 rano szelesty w dormitorium księcia Asgardu zaczęły być już tak natarczywe, że Loki postanowił wstać oraz zobaczyć co się dzieje. Nie zdziwił go obraz Dracona biegającego po całym pokoju i przy okazji przewracającego go do góry nogami.
-Gdzie on jest?! Na pewno musi tu gdzieś być! - mruczał do siebie podirytowany ślizgon.
-Mogę wiedzieć dlaczego latasz po całym pokoju, jednocześnie budząc mnie? - zapytał stanowczo Jotun.
-Nie powinno cie to intere...- chciał odpyskować szarooki ale władczy i jednocześnie zabójczy wzrok jego współlokatora definitywnie wybił mu ten pomysł z głowy - to znaczy... nie umiem znaleźć mojego żelu do włosów.
-Czy ty się urodziłeś ze stopą zamiast mózgu? - zapytał rozbawiony książę. - Nie odpowiadaj to było pytanie retoryczne, o ile wiesz co to znaczy - zaśmiał się a czarnoskóry współlokator parsknął z łazienki na co Malfoy tylko wywrócił oczami. Loki natomiast sięgnął po różdżkę stojącą na szafce nocnej i wypowiedział odpowiednie zaklęcie (tj. Acctio żel do włosów) aby po chwili trzymać w ręku kilka sporych tubek własności Malfoya.
-Zapamiętaj sobie to zaklęcie. - zaśmiał się znowu.
-Dobra skoro ty oddałeś mi przysługę to może się odwdzięczę - zaproponował ślizgon.
-Mogę zapytać w jaki sposób chcesz to uczynić?
-No właśnie o tym mówię. Ta gadka, te zwroty grzecznościowe, ta powaga. Zachowujesz się jak moja babcia a nie jak nastolatek - za te uwagę obok głowy mówiącego przeleciał sztylet. - *ekhem* nie chodzi mi to o to żeby cię obrazić ale uświadomić. Gdybyś trochę zluzował to wyszło by ci to na dobre. Po za tym - tutaj westchnął - z twoją mocą i moją pozycją społeczną moglibyśmy zostać królami Slytherinu.
To faktycznie była kusząca propozycja. Przez całe swoje dzieciństwo brunet miał jakąś cichą nadzieje na to, że to jednak on zostanie królem a nie jego brat. Niestety adopcja mu skutecznie w tym zaszkodziła. Oczywiście wolałby zostać panem czegoś większego na przykład jakiejś planety czy coś a nie grupy nastolatków i w dodatku musiał się tą władzą dzielić z narcystycznym blondynem lecz faktem było to, że jego pozycja społeczna faktycznie może być przydatna no i w końcu od czegoś trzeba zacząć. No i nie zapominajmy, że jak na razie to jego jedyna opcja władzy.
Po paru minutach Malfoy dostał wyczekiwaną odpowiedź.
-Zgoda. Tylko musisz mnie poinformować jak działa tutejsza forma wladzy.
-Może zacznijmy od slangu młodzieżowego okej?
-Ej a nie zapomnieliście o mnie czasem? - zapyatl oburzony Zambini po wyjściu z łazienki.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Minęło kilka tygodni odkąd Malfoy, Zambini i Laufeyson zostali coś w rodzaju przyjaciółmi. Czystokrwiści nauczali Jotuna tzw gadki nastolatków, jak zostać królem Slytherinu oraz (co według nauczanego było stratą czasu) lekcji podrywu. Jako, że Malfoy miał sporą liczbę adoratorek nie tylko ze Slytherinu, uważał się za experta w tej dziedzinie. W zamian Loki uczył pozostałą dwójkę różnych zaklęć (najbardziej pożądane były te które miały zrobić niewielką krzywdę szlamie, Wieprzlejowi i bliznowatemu) oraz pomagał w pisaniu esejów.
Powoli zbliżał się okres świąteczny. Większość uczniów nie wiedziała czy ma spędzić ten czas z rodziną czy może pozostać w Hogwarcie z przyjaciółmi. Loki nie trakował jednak tego jakoś bardzo poważnie. Nie wiedział dokładnie co to są święta ponieważ u siebie w państwie Asów nie obchodzili Narodzin Jezusa. Uważał to jedynie za krótkie 2 tygodniowe wakacje w trakcie roku szkolnego.
Co do jednego był pewny. Nigdy w życiu nie da się zaciągnąć z powrotem do rodziny adopcyjnej podczas gdy cała szkoła będzie przez ten okres pusta. No może nie zupełnie, ale był pewny, że wszyscy ludzie z jego domu odwiedzą swoje szlacheckie rodziny. Będzie miał całe lochy tylko dla siebie. Nikt nie będzie mu przeszkadzał w zatracaniu się w coraz to nowych książkach ze szkolnej biblioteki.
Przy pierwszej okazji zapisał się na listę osób zostających na święta. Spojrzał na listę osób z jego domu. Na pergaminie widniały tylko 2 nazwiska - jego i niejakiej Emily Grindelwald.
Po zapisaniu się na listę lekko zaciekawiony brunet udał się na obiad. Znał na tyle dobrze korytarze, że przez całą drogę czytał nową książkę pt Jezioro Węży autorstwa Margaret Lanchantes. Idąc już ostatnią prostą która miała zaprowadzić go do wielkiej sali zamiast na drzwi natrafił na inną przeszkodę. Szedł na tyle szybko aby bez problemu przewrócić drugą osobę i samemu upuścić wcześniej czytaną książkę. Miał już zwrócić w niemiły sposób uwagę tej osobie gdy dostrzegł, że to dziewczyna, w dodatku z jego domu. Z racji tego iż, został wychowany na dość kulturalną osobę w stosunku do dam, Loki najpierw przeprosił brunetkę, aby następnie pomóc jej wstać.
-Nie nie, to ja przepraszam. Nie patrzyłam przed siebie i byłam zayślona i... - zaczęła się tłumaczyć czerwona na twarzy ślizgonka. Przerwała gdy zobaczyła, że brunet dziwnie się w nią wpatruje.
Było w niej coś innego niż w innych. A mianowicie oczy. Loki od razu dostrzegł różnobarwność tęczówek co na Ziemi nazywano heterochromią. Dziewczyna lewą tęczówkę miała brązową a prawą śnieżno białą, wręcz świecącą lecz nie stapiała się ona z resztą oka przez ciemną obwódkę. Jotun pierwszy raz widział coś takiego i był wprost oczarowany kolorystyką oczu brunetki.
-*ekhem* tak czy inaczej... Nazywam się Emily Grindelwald i jak widzę ty też jesteś z domu Salazara - uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła ku Jotunowi rękę.
-Eeeee...Tak. Ja jestem Loki Laufeyson, syn Laufeya (autorka- taaa małso maślane) i prawowity władca Jotunheim'u. - złapal za rękę Emily i nie małe było jej zdziwienie kiedy on zamiast normalnie ją uścisnąć, lekko ucałował wierzch jej delikatnej dłoni. Następnie podniósł wytrąconą mu pozycje i udał się na obiad.
-EJ! Czekaj! - usłyszał wołanie brunetki lecz nie zatrzymał się i wszedł do wielkiej sali zamykając za sobą drzwi.
-Jaki buc - powiedziała szeptem do siebie dwukolorowooka i również udała się przed siebie aby usiąść na przeciwko nowego znajomego i zajadać się jej ulubionym daniem- Spaghetti.
-------------------------------------------------------------------------
Ta dam! <3
Znowu sorka za duuuużą przerwę ale wiecie jak to jest w wakacje. Tak czy inaczej akcja powoli się rozwija więc może będą ciekawsze rozdziały. Wena na szczęście nie pojechała na karaiby so cieszcie się razem ze mną!
Miłego<3
P.S Jeszcze raz dziękuje za ponad 5k wyświetleń na mojej pierwszej książce Zakochany Pająk! Przez kikla miesięcy było to zawieszone ale zmotywowaliście mnie do dalszego pisania i nadal to robicie so kckckkcckkc!!!! <3
CZYTASZ
Liar at Hogwarts //Loki Laufeyson
Short StoryW wieku 111 lat syn Laufey'a dostaje się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa (Hogwartu). Jak sobie poradzi w świecie, początkowo jego zdaniem, nic nie znaczących ludzi? Co zrobi gdy dowie się, że Midgardczycy również władają magią? Przekonacie cię...