Rozdział ósmy

1.4K 76 29
                                    


Do klubu Chez Georges w szóstej dzielnicy Paryża, niedaleko Sorbony i Panteonu dotarliśmy chwilę przed dwudziestą pierwszą. Udaliśmy się tam mimo, że była to kompletnie inna część miasta od tej, w której mieszkaliśmy. Głównym powodem było polecenie tegoż miejsca przez Borysa, kolegę Kacperczyków, który był we Francji kilkanaście dni przed nami i powiedział, że koniecznie powinniśmy zajrzeć właśnie do Chez.

— Ładnie tu. — mruknął Paweł i mocniej ścisnął moją dłoń, kiedy przepychaliśmy się przez tłumy przy wejściu. Im głębiej wchodziliśmy, tym mniej ludzi było, więc zajęliśmy stolik z kanapą pod ścianą, w tylnej części klubu. — Na co masz ochotę?

Usiadłam na sofie obok Julki i Zuzi, kiedy chłopcy postanowili pójść po pierwsze tej nocy drinki.

— Wybierz mi coś dobrego. Tylko nie za mocnego.

Paweł kiwnął głową i udał się do baru razem ze swoim bratem i Jankiem. Zostałyśmy same, bo Konrad jeszcze na trzeźwo zaczął przymilać się do ślicznej brunetki siedzącej z grupką przyjaciółek niedaleko nas.

— O ile zakład, że dostanie jej numer? — zaśmiałam się, a dziewczyny mi zawtórowały. Po kilkunastu minutach wrócili chłopcy z napojami.

— Czaicie, że nie mają tu Perły Export? — rzucił wyraźnie oburzony Maciej. — Borek chyba polecił nam zły klub.

Zarumieniony Paweł usiadł obok mnie i podał mi wysoką szklankę ze słomką.

— Co to?

— Nie mam pojęcia, ale laska przy barze miała taki i ładnie wyglądał więc tobie też wziąłem.

Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i upiłam łyka kolorowego drinka.

— O fu, jakie słodkie. — skrzywiłam się. — Następnym razem weź mi wódę.

Niedługo potem pojawił się też nasz fotograf, wesoło wymachując serwetką z wypisanymi na niej dziewięcioma cyframi i dorysowanym małym serduszkiem.

— Gratulacje. — zaśmiała się Julka zbijając z chłopakiem piątkę na odległość, jako że siedział po drugiej stronie stolika. — Wiesz przynajmniej jak ona się nazywa?

— Nie mam pojęcia, ale jesteśmy umówieni na jutrzejszy wieczór. — brunet poruszył zabawnie brwiami. — Muszę napisać do Borysa, może mi poleci jakąś dobrą restaurację.

Cały wieczór spędziliśmy na tańczeniu, próbowaniu różnych drinków z menu i luźnych rozmowach, głównie o nadchodzącej płycie chłopaków i nagrywaniu teledysku. Wszyscy zdecydowaliśmy, że dzisiaj nie upijemy się za bardzo, bo od rana czeka nas sporo pracy.

— Gdzie planujemy kręcić klip? — zapytałam, wtulając się mocniej w bok Pawła, którego dłoń spoczywała teraz na moim odsłoniętym udzie. Jeździł po nim palcami, rysując niewidoczne wzorki. Wzięłam łyk mojego cosmopolitana.

— Na pewno błonie pod wieżą Eiffla.

— W końcu jesteśmy w Paryżu. — zaśmiała się Zuzia. Siedziała jak zwykle na kolanach Maćka i bawiła się brzegiem jego koszulki. Zaciągnęła się mocniej papierosem, którego dzieliliśmy wszyscy po trochu i podała go Jankowi.

— Myślałem też o Ogrodach Luksemburskich i Polu Marsowym. — dodał Konrad. — W skrócie, będzie dużo jeżdżenia metrem.

-----

— Zaraz wracam, lecę do łazienki. — mruknęłam, wyplątując się z objęć Kacperczyka. Jęknął niezadowolony, a ja tylko zaśmiałam się pod nosem, kierując się w stronę wyjścia z klubu, szukając toalet. Dość szybko się jednak zgubiłam i przeklęłam siebie za nie wzięcie telefonu ze stolika.

➶sztuki piękne [paweł kacperczyk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz