— Nie chce mi się tam jechać. — jęknęłam do telefonu i przeciągnęłam się na kanapie.
— To nie jedź. — usłyszałam po drugiej stronie i mogłabym przysiąc, że moja rozmówczyni, Zuzia, wzruszyła ramionami, jak to miała w zwyczaju. Ledwo powstrzymałam się od powiedzenia, że jeszcze dwa dni temu jej odpowiedź byłaby zupełnie inna i pewnie nawet zaproponowałaby, że pojedzie ze mną do Krzykosów. Sytuacja między nią, a Maćkiem była dość napięta od paru dni i z tego, co udało mi się wyciągnąć od przyjaciółki, pokłócili się o jakiś nic nie znaczący szczegół, jednak ani on, ani ona nie mieli zamiaru odstawić na bok swojej dumy i przeprosić. Zdążyłam jej już wytłumaczyć, jak głupie to jest biorąc pod uwagę to, jak bardzo uparci obydwoje są, ale nie chciała mnie słuchać. Jej strata.
— No ale chcę się ze wszystkimi zobaczyć, tylko nie chce mi się ruszać z domu.
— To w takim razie nic ci nie poradzę.
Westchnęłam pod nosem i pożegnałam się z dziewczyną. Włączyłam muzykę, by może tak zmotywować się do zebrania się do kupy i wyjścia z domu. Zadziałało. Po niecałych trzydziestu minutach stałam pod drzwiami mojego auta, ubrana, umalowana i z butelką Schweppsa w dłoni. Przemknął mi przez myśl pomysł zabrania ze sobą wina, ale szybko sprowadziło mnie na ziemię przypomienie o mojej jutrzejszej porannej zmianie w Newonce. Eh.
Droga do Krzykosów okazała się nie taka męcząca jak mi się wydawało. Jedynym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego skrętu do wsi oraz brak zasięgu, który pozwoliłby mi na otrzymanie wskazówek dotyczących dojazdu od Solara, którego jako jedynego poinformowałam o mojej wizycie. Postanowiłam zrobić niespodziankę Pawłowi i mimo wcześniejszych zapowiedzi o moim dzisiejszym przyjeździe, napisałam mu wczoraj, że jednak mi się nie uda, mam za dużo pracy i jestem zalana nowymi projektami i planowaniem wiosennej ramówki. W rzeczywistości, cały wtorek spędziłam na odpoczynku przed telewizorem i w zasadzie nie robieniu niczego produktywnego. Jakiś czas temu pewnie denerwowałabym się na samą siebie za nawet parę godzin odpoczynku, ale powoli uczyłam się odstawiać na bok mój pracoholizm i cieszyć się z tych krótkich momentów podczas których nie miałam żadnych obowiązków.
— No, nareszcie. — westchnęłam, widząc Karola na podjeździe przed ogromnym białym budynkiem. Trzeba przyznać, że rozmach mają. Pomachałam blondynowi i zaparkowałam obok ciemnego busa. — Cześć!
— Hej, miło cię widzieć. — przytulił mnie na powitanie. — Mam nadzieję, że nie szukałaś nas za długo.
— Nie, wcale. — zaśmiałam się. — Jak wy znaleźliście to miejsce?
— Zaraz ci opowiem, tylko wejdźmy do środka, bo zaraz nas zasypie. — odparł Karol, wskazując na chmury z których właśnie powoli zaczynał padać śnieg. Kiwnęłam głową i po chwili byliśmy już w środku. — Mamy gościa!
Zdjęłam ze śmiechem mokre buty, a kurtkę powiesiłam w przedpokoju i przeszłam do salonu w którym siedziało parę osób. Zanim zdążyłam się z kimkolwiek przywitać i odpowiedzieć na krzyki zapraszające mnie żebym usiadła i czegoś się napiła, poczułam ciepłe ramiona oplatające mnie od tyłu.
— Nie mogłaś powiedzieć, że przyjeżdżasz? — mruknął mi we włosy Paweł. Odwróciłam się szybko i pocałowałam go w nos.
— Wtedy nie byłoby niespodzianki. — uśmiechnęłam się. — Weź się ogól. — dodałam, przejeżdżając kciukiem po jego linii szczęki.
— Ogoliłbym się jakbym wiedział, że przyjedziesz. — zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w stronę stołu przy którym siedziało towarzystwo. Przywitałam się ze wszystkimi po kolei i w końcu zajęłam miejsce między moim chłopakiem, a jego bratem.
CZYTASZ
➶sztuki piękne [paweł kacperczyk]
Fiksi Penggemar❝chyba zaczyna się kryzys i wszystko idzie nie tak❞