Rozdział dwunasty

1.5K 79 10
                                    

Wręcz nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Związek z Pawłem okazał się być jeszcze lepszy niż sobie wyobrażałam. Ciągle dowiadywaliśmy się o sobie nowych rzeczy i przede wszystkim dbaliśmy o siebie nawzajem; on o to, żebym chodziła spać o normalnych porach i nie paliła za dużo, ja o to, żeby się nie przemęczał i uczył się odmawiać ludziom.

Zaczął się październik, co oznaczało przede wszystkim powrót na studia. W wakacje przerobiłam dużą część materiału z drugiego roku, więc nie miałam powodów do obaw, że z jakąś pracą się nie wyrobię. Profesorowie zapowiedzieli też, że w tym semestrze nadszedł czas na nasze pierwsze samodzielne wystawy. Byłam bardzo podekscytowana i już powoli zaczynałam planować jak będzie wyglądać moja. 

Dziesiąty miesiąc roku minął mi bardzo szybko — głównie na zajęciach na uczelni, pracy w Newonce, którą przez studia musiałam niestety mocno ograniczyć i przede wszystkim na spotkaniach z Pawłem. Nieważne, czy szliśmy do restauracji, paliliśmy blanta na pół w Nobocoto, przysłuchując się nagrywkom Maćka, czy wylegiwaliśmy się pod kocem na kanapie — po prostu czuliśmy ciągłą potrzebę spędzania ze sobą czasu.

Po październiku nadszedł listopad i wielkimi krokami zbliżała się premiera Kryzysu wieku wczesnego. Byłam niesamowicie dumna z wielomiesięcznej pracy chłopaków. Każdy singiel znałam na pamięć, ale bardzo ekscytowałam się dniem, w którym wreszcie będę trzymała w rękach fizyczną wersję albumu. Dwudziestego piątego listopada, w dzień poprzedzający moment wyjścia do sklepów płyty, od popołudnia latałam jak nakręcona i dziękowałam w duchu Zuzi, która akurat zdecydowała się do mnie przyjechać.

— Wybrałaś już kreację na wieczór? — zapytała blondynka, siadając obok mnie na kanapie i podając mi ciepłą herbatę. Mówiła oczywiście o dzisiejszej imprezie z okazji premiery KWW, na którą została zaproszona masa osób, włącznie z naszą dwójką. — Ja planowałam tę czarną sukienkę, ale to chyba luźniejszy typ wydarzenia. — zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.

— Pewnie coś zwyczajnego. — wzruszyłam ramionami, odpowiadając na jej wcześniejsze pytanie. — Spodnie, marynarka.

— Przewidywalna jesteś. — skomentowała, a ja przewróciłam tylko oczami.

-----

— Czym się stresujesz? — zapytałam cicho bruneta siedzącego obok mnie w Uberze.

— Skąd wiesz, że się stresuję?

— Zawsze wtedy poprawiasz okulary i skubiesz brzeg koszuli — mruknęłam, a Paweł się tylko uśmiechnął.

— No bo co, jak się nie spodoba? W sensie płyta. No nie wiem, pracowaliśmy nad tym tak długo, a teraz może w ogóle nikt nie będzie chciał tego kupić...

— Czy ty siebie słyszysz? Przecież widziałeś jakie liczby robią single, reszta tego albumu jest jeszcze lepsza. — odparłam i ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka. Położyłam głowę na jego ramieniu i usłyszałam, jak robi głęboki oddech. — Będzie dobrze, zobaczysz.

— Kocham cię. — mruknął. Teraz to ja musiałam nabrać powietrza.

— Ja ciebie też. — odpowiedziałam i złożyłam długi pocałunek na jego ustach. Pierwszy raz zdecydowaliśmy się na takie wyznanie i niesamowicie się z tego cieszyłam. — A teraz chodź, bo wszyscy czekają. — pociągnęłam go za sobą, wysiadając z auta. Podziękowaliśmy kierowcy, życzyliśmy mu spokojnej nocy i przekroczyliśmy próg klubu niePowiem na warszawskim Nowym Świecie. W środku znajdowała się już spora grupa ludzi.

— Jesteście nareszcie! — przywitali nas Maciek i Zuzanna, którzy pojawili się przed nami dosłownie z nikąd. Odłożyliśmy nasze kurtki i przeszliśmy do większego holu, w którym czekali już na nas Janek Bartenbach i Magda z agencji SoldOut. Przywitaliśmy się również z tą dwójką, a bracia podpisali część preorderowych płyt i dołączyliśmy do reszty towarzystwa, znajdującej się w głównej części klubu, wynajętej specjalnie na dzisiejszy wieczór. Paweł i Maciek od razu zostali przywitani gromkimi brawami, a mnie wciągnął wir przytuleń na powitanie, buziaków w policzek i licznych chyba się jeszcze nie poznaliście, to jest...

— Tosia! — usłyszałam nagle i poczułam jak czyjaś ciepła ręka ciągnie mnie w stronę wolnej kanapy. — Jak miło cię widzieć!

— Ciebie też. — przytuliłam mocno Julkę. Rzeczywiście, od powrotu z Paryża jakoś tak się złożyło, że żadna z nas nie miała czasu na nawet krótkie spotkanie na mieście. — Co tam u ciebie?

— Wiesz, po staremu. — zaśmiała się, a obok niej zaraz pojawił się wysoki brunet z włosami do ramion. — A to Adam, mój chłopak.

— Miło wreszcie poznać, Antonina. — uśmiechnęłam się, ściskając jego dłoń. Adam okazał się bardzo miłą osobą i świetnie spędziłam część wieczoru, rozmawiając z nim i Julią. Później postanowiłam odszukać Pawła, bo podejrzanie dawno temu zniknął mi z oczu. Znalałam go z łatwością, siedział właśnie obok CatchUp'a na czerwonej kanapie i, co bardzo mnie zdziwiło, opowiadał coś do kamery.

— Co tu się dzieje? — zapytał zza aparatu, trochę retorycznie, Damian, który tego wieczoru był osobą odpowiedzialną za dokumentację imprezy.

— Wydarza się właśnie premiera naszej płyty, drugiej, Kryzys wieku wczesnego. — zaśmiał się Paweł. — I są tu fajni ludzie. No i nie wiem, co się więcej dzieje.

Usiadłam na krześle na przeciwko chłopaka tak, że nie było mnie widać na nagraniu i uśmiechnęłam się szeroko.

— Jeden z przyjemniejszych momentów w naszym życiu, tak mi się wydaje. — ciągnął brunet. Spojrzał na mnie, jakby oczekując, że wyratuję go z niezręcznej sytuacji.

— Jesteśmy dumni... — podpowiedziałam mu cicho.

— Jesteśmy dumni z tego, co zrobiliśmy i chyba tyle mam do powiedzenia. — zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

— No i super. — mruknął Damian, uśmiechnął się szeroko i zniknął gdzieś w tłumie.

— Jak się bawisz? — zapytał Paweł, kiedy zmieniłam miejsce i usiadłam obok niego na kanapie. Momentalnie objął mnie ramieniem, a ja zaczęłam się bawić rogiem jego marynarki.

— Świetnie. — odparłam. — Serio, poznałam masę nowych ludzi. A ty jak tam, mniej zestresowany?

— Chyba tak. — uśmiechnął się, całując mnie w skroń. — Cieszę się, że ci się podoba. O, patrz, przyjechał Szczepan! — pociągnął mnie za rękę w stronę wejścia do klubu. — Chodź, poznasz go. Na pewno się polubicie.

----

— ... i chciałbym też podziękować Zuzi. — uśmiechnął się Paweł. — Za to, że zmieniasz mojego brata na lepsze. — dodał, a ja zauważyłam, jak moja przyjaciółka mocniej wtula się Maćka, a on całuje ją w czubek głowy. Uśmiechnęłam się do siebie.

Właśnie trwały przemowy organizatorów dzisiejszej imprezy i głównych sprawców całego zamieszania, czyli samych autorów Kryzysu wieku wczesnego.

— I na koniec, największe podziękowania należą się Tosi. Jestem cholernie wdzięczny, że cię mam i że mogę nazywać cię moją bratnią duszą. — oczy mi się zeszkliły, ale szybko je przetarłam, nie dając łzom wypłynąć. — Kocham cię najbardziej na świecie.

Rozległy się gromkie brawa. Wszyscy po chwili wrócili do swoich rozmów i popijania alkoholi, a ja mocno wtuliłam się w mojego chłopaka.

— Jestem z ciebie taka dumna. — mruknęłam, podnosząc na niego wzrok. — I też się cieszę, że cię mam. Nawet nie wiesz, jak bardzo.



kurwa mam dość

a tak bardziej składnie to chcę już wakacje. i koncert kacperczyków. i średnio podoba mi się dzisiejszy rozdział. taki ni to zajebisty, ni to słaby. sama nie wiem

[1140]







➶sztuki piękne [paweł kacperczyk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz