3. Marchewki, kozy i optymizm Ariany

212 24 1
                                    

   Przez najbliższy tydzień Galatea wstawała z tą samą myślą. Nie mogła doczekać się spotkania z Arianą. Już mogła nawet zjeść tą paskudną fasolkę, byleby jak najszybciej pójść do altany stojącej z tyłu domu rodzeństwa Dumbledore i spędzić cały dzień na rozmawianiu z rówieśniczką.

   Tego dnia nie było inaczej. Ponownie obudził ją śmiech młodego Potter'a, a ona sama dzięki temu wstała z uśmiechem na twarzy. Gellert nigdy nie miał drugi do dzieci, zawsze je zbywał lub warczał. Jego siostra była całkowicie inna. Chętnie pomagała młodszym uczniom czy machała różdżką tylko dla ich uciechy.

   Blondynka ubrała się w białą, zwiewną suknię i wręcz zbiegła po stromych schodach, które oświetlane były wyłącznie za pomocą światła wlatującego przez okno na piętrze. Ruszyła do kuchni, gdzie siedziała już Bathilda. Kobieta gotowała to samo, co zazwyczaj i jak zawsze robiła to z nosem w książce związanej z jakąś historią magii.

– Dzień dobry, ciociu Bath-przywitała się, zasiadając na swoim miejscu.
– Oh, ależ szybko zeszła. A myślałam, że Gellert jest rannym ptaszkiem-powiedziała czarownica, odkładając książkę na blat.-I jakaś radosna!-dodała ze szczerym uśmiechem, stawiając naprzeciwko dziewczyny talerz ze śniadaniem.-Jak to się mówi po hiszpańsku… Bon appétit.
– To po francusku-oznajmiła blondynka, obserwując jak jej ciotka siada naprzeciwko.

   Bathilda machnęła ręką, śmiejąc się radośnie. Związała włosy w rozwalające go się koka, którego przytrzymywała jej różdżka i napiła się swojej herbaty z mlekiem, do której Galatea zaczynała się przekonywać. Pomimo tego Grindel nadal nie zamierzała jej próbować, jednak Ariana zachwalała ten napój.

– Co za różnica?-spytała starsza z czarownic.-Wiele języków ma słowa w dużej mierze podobne do słów z jakichś innych języków. Podejrzewam, że we francuskim i hiszpańskim też tak jest-wzruszyła ramionami.

   Następnie uniosła książkę oprawioną w pościeraną skórę, a Galatea mogła zauważyć złote litery na przodzie. Nie przejmowała się historią magii, dlatego zjadła szybko śniadanie (pomijając fasolkę) i ruszyła do drzwi. Zanim jednak tam dotarła, wpadła prosto na swojego brata.

– Gdzie ci się tak spieszy?-spytał, zakładając ręce na piersi.-Z tego co wiem, nie przepadasz za ponad trzydziesto stopniowym upałem, a już teraz wiadomo, że taki będzie-uśmiechnął się cwanie.
– Jeżeli mam dobre towarzystwo, nawet słońce nie popsuje mi humoru-oznajmiła, przeciskając się pomiędzy nim, a ścianą.
– Ha! Chodzi o Arianę, mam rację?-spytał, gdy blondynka otworzyła drzwi na dwór.-Polubiłyście się?

   Galateę korciło, by odpowiedzieć mu sarkazmem lub ironią. W końcu to była norma, jeśli chodzi o ich dwójkę. Jednak nie zrobiła tego. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.

– Tak-odparła, by po chwili przybrać na twarz sarkastyczny uśmieszek.-Jest lepsza od ciebie-dodała szybko, zamykając za sobą drzwi i pędząc ile sił w nogach w kierunku mostku.

   Gellert nawet nie miał zamiaru jej gonić. Uśmiechnął się pod nosem i pokręciła głową z politowaniem. Jego siostra czasami zachowywała się nad wyraz dziecinnie. Pomimo to, spodobało mu się, że polubiła siostrę Albusa. Ruszył do kuchni, a w jego głowie istniała tylko jedna myśl. Wszystko szło zgodnie z planem.

   Kiedy Galatea trafiła pod biały płotek, Aberford jak co ranek pielił grządki. Otworzyła furtkę i przeszła na posesję Dumbledore'ów, a chłopak przywitał ją nieśmiałym uśmiechem.

– Ariana jest w altanie-powiedział, widząc jak Grindel nachyla się nad nim, powodując chwilowy cień.
– Jak ci idzie z marchewką, Ab?-spytała, kładąc dłoń na jego ramieniu.
– Coraz lepiej-odparł, wzruszając ramionami.-Ale chyba wolę zajmować się zwierzętami.
– Jakimi?-zapytała Grindel, a jej oczy wręcz błyszczały z zaciekawieniem.
– Hmmm… Może kozy? Tak, zdecydowanie chciałbym mieć kozę-stwierdził z uśmiechem.
– Bez pracy nie ma kołaczy, Ab-powiedziała.-Ale myślę, że nadawałbyś się na hodowcę kóz.
– Podobno kozie sery są bardzo dobre.
– W takim razie nie zjem żadnego, dopóki mleko na ser nie będzie pochodziło od twojej kozy-zaśmiała się i odeszła w kierunku altany, machając mu ręką.

   Ariana już tam siedziała. Układała różowe i niebieskie kwiaty w białym wazonie, a na stoliku znajdowały się dwie filiżanki. Jedną pełną herbaty, druga całkowicie pusta.

– Dzień dobry, Ria-powiedziała radośnie Grindel.

   Dumbledore uniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko. Odstawiła wazon i podeszła do drugiej blondynki, przytulając ją do siebie. Dziewczyna zamarła. Pierwszy raz Ariana ją przytuliła. Pierwszy raz ktokolwiek przytulił ją w ten sposób. Może Gellert robił coś takiego kiedy byli młodsi, ale tego nie liczyła. Było miło, a nawet bardzo. Grindel wtuliła twarz w ramię niższej blondynki i oplotła jej talię swoimi dłońmi. Pachniała begoniami i miodem.

– Przygotowałam dla ciebie filiżankę, Gal-powiedziała Dumbledore, łapiąc rówieśniczkę za dłoń i ciągnąc ją w kierunku altany.-Mamy tylko chwilę czasu. Pan Henry poprosił, żebym popilnowała Fleamonta, kiedy on będzie w Londynie-powiedziała, żeby po chwili popatrzeć na swoją rówieśniczkę.-Pójdziesz ze mną, prawda?
– Ja…
– No proszę-powiedziała Dumbledore.-Wiem, że słyszałaś o tym, co mi się przydarzyło, ale to są czarodzieje, nie mugole! Poza tym nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Potter'owie są naprawdę porządni. Mama Fleamonta była naprawdę miła!
– No… No dobrze-odparła Galatea, wiedząc, że i tak by się zgodziła.-Skoro tak mówisz.
– Zobaczysz, że tak jest-powiedziała, nalewając herbatę z imbryka i nie dolewając mleka, by podać napar młodej Grindel.-Wypijaj i idziemy. Poznasz tutaj więcej ludzi, niż w tym waszym Durmstrangu-dodała, ruszając z wazonem do środka ich domu.

   Galatea zaśmiała się perliście. Entuzjazm Ariany, która otworzyła się przed ludźmi był nie do podrobienia. A Grindel uwielbiała spędzać czas z tak pogodną, empatyczną i optymistyczną osobą jak panna Dumbledore.
_______________________________________

Tak, w końcu go napisałam. Nie miałam weny, żeby dokończyć tego rozdziału, więc leżał tak napisany w połowie przez kilka dobrych tygodni. Ale już jest. Skończony. I mam nadzieję, że się podobał :)

DLA NASZEGO DOBRA | era GrindelwaldaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz