11. Kłótnia o płonącego niedźwiedzia

125 14 0
                                    

   Pokoje uczniów były się… w zasadzie wszędzie. Galatea dość szybko zrozumiała, że w chatce znajdowało się conajmniej sześć klatek schodowych, które prowadziły zarówno do pokoi, jak i do klas.

   Ułożenie pomieszczeń było chaotyczne. Tuż obok czyjejś sypialni można było odnaleźć klasę, a obok klasy znajdowały się łazienki. W dodatku nie były tak porozdzielane jak w Durmstrangu czy, z tego co mówił Aberford, w Hogwarcie. Łazienki nie zostały rozgraniczone dla chłopców i dziewcząt. Pokoje czarownic znajdowały się obok pokoi czarodziejów… a raczej guślarzy, jak ich powinna nazywać.

   Galatea musiała zejść na sam dół, przejść przez labirynt drewnianych korytarzy, wejść na dość stromą i wąską klatkę schodową, by następnie wspiąć się na sam szczyt. Właśnie tam znajdowały się sypialnie i łazienki, które nie zostały pomieszane z klasami.

   Poddasze. To było pierwsze co blondynka zdołała zauważyć. Ukośne sufity oraz okna pozarastane nieco przez mchy i paprotki. Bardzo mało światła, jednak pełno komód, na których stały zapalone świece i wazony z kwiatami oraz białymi obrusami. Drewniane, wielkie belki podtrzymywały spadzisty dach, by nie zawalił się do środka. Jednak nie to było w tych belach najważniejsze. Tak jak dach, były porośnięte leśnym mchem, grzybami i wieloma innymi roślinami. A na mchu znajdowały się świece, które również dawały nieco światła.

   Blondynka stała tak w miejscu, przyglądając się temu wszystkiemu. Było to zdecydowanie inne, niż wszystko, co do tej pory widziała. Było cudowne! W dodatku na poddaszu latały świetliki.

– Uwaga!-usłyszała nagle.

   Płomienie mknęły szybko w jej stronę, a przed ogniem uciekał mały niedźwiedź. Mała, puchata, brunatna kulka skoczyła na blondynkę, powalając ją na ziemię i tym samym chroniąc przed płomieniami.

– Piela!-dało się usłyszeć czyjś wkurzony głos.-Znowu!?
– Właśnie!-odezwał się inny chłopak.-Prawie spaliłeś Pelkę! ZNOWU! Minęła raptem doba!
– Dobra, dobra… Przepraszam, pasuje?
– Nie!-odparły obydwa głosy.

   Galatea przestała na nich zwracać uwagę. Mała, puchata kulka patrzyła na nią czarnymi ślepiami, by po chwili zacząć lizać ją po policzku, niczym mały kundel. Grindel nie potrafiła się nie zaśmiać.

– Hej! Wystarczy!-powiedziała, równocześnie próbując ściągnąć niedźwiadka ze swojego ciała.
– A ty to…?

   Chłopak, który zaczął zadawać to pytanie, wziął niedźwiedzia na ręce i przyjrzał się ostrożnie Galatei. Miał niemalże białe włosy i jasnoniebieskie oczy. Wyglądał prawie identycznie jak ona. Było to… Dość dziwne. Jedyna różnica była taka, że nosił okulary i miał na sobie mundurek. A przynajmniej jego fragment. Biała koszula przy mankietach i na kołnierzu miała wyszyte brązowe liście dębu, a jego spodnie miały dokładnie ten sam odcień brązu. Natomiast krawat pod szyją… Nie było go. I żaden z trzech chłopaków go nie miał. Nosili chusty w odpowiednich kolorach złożone w trójkąt, zarzucone na plecy i zawiązane pod szyją.

– Jestem… Jestem Galatea-odparła, wstając z ziemii, a drewno ponownie zaskrzypiało.

   Chłopak przekazał niedźwiedzia swojemu znajomemu, który stał najbliżej niego. Kolor jego włosów co chwilę się zmieniał, gdy patrzył to na kolegę, to na blondynkę. Aż w końcu odetchnął głęboko, a jego fryzura przestała wariować. Kręcone, krótkie włosy stały się złote, niczym promienie słońca. Jednak końcówki sprawiały wrażenie, jakby ktoś maźnął je pomarańczową farbą. Jego chusta była pomarańczowa w czerwone wzorki, a mankiety i kołnierz zostały wyszyte w podobizny słońca oraz płomieni. Spodnie miał w odcieniu żywej czerwieni. Co ciekawe, niedźwiedź szybko zeskoczył z jego rąk, podbiegając do trzeciego chłopaka. Właśnie wtedy Galatea zauważyła, że dłonie metamorfomaga z domu Lata są ubrudzone sądzą.

   Ostatni chłopak miał kruczoczarne włosy, ścięte dość krótko. To właśnie do niego podbiegł niedźwiedź. Przyglądał się Galatei, ignorując zwierzę u swoich nóg. Spodnie miał zielone, tak samo jak chustę, jednak wzory na koszuli i na skrawku materiały na jego plecach były różowe. Przedstawiały jakieś kwiaty, których blondynka za nic w świecie nie potrafiła rozpoznać. Brunet podszedł do niej, machając dłonią przed jej twarzą. Galatea odruchowo sięgnęła po różdżkę, a na twarzy chłopaka pojawił się cyniczny uśmiech.

– Polka, co uczyła się magii z różdżki-prychnął.-Ale Pelka cię lubi. Musisz być w porządku-dodał, wyciągając dłoń.-Joachim Kuchta, naczelny guślarz domu Wiosny na naszym roczniku.
– Galatea Grindel… Najwyraźniej jestem w Zimie-odparła.-Fajny niedźwiadek-dodała niepewnie.
– To Pelagia-odparł brunet.-Ale mówimy na nią Pelka. Zostałaby…
– …zabita przez Austriaków, gdybym jej nie zabrał sprzed ich nosa-zakończył metamorfomag, a brunet prychnął pogardliwie.-Jestem Ziemowit. I nie zniechęcaj się do niego, on tak po prostu ma…-szepnął, wskazując na Joachima.
– Piela!-krzyknął wściekle brunet.-Przypominam ci, że prawie nas wszystkich spaliłeś!
– Prawie, a faktyczne spalenie to całkowicie dwie różne rzeczy!-odparł Ziemowit.

   Galatea patrzyła jak dwójka nastolatków kłóci się na jej oczach. Widać było, że się z sobą zżyli. Jednak nie była to tak poważna kłótnia jak ta Gellerta i Albusa. Jak ta, która doprowadziła do śmierci Ariany…

– Jestem Ambroży Nalepa-usłyszała po swojej lewej.-Z Jesieni.

   Odwróciła głowę, ponownie napotykając błękitne tęczówki, ukryte za szkłami. Miała wrażenie, jakby patrzyła na swoje własne odbicie, jednak… gdyby była chłopakiem. Zdecydowanie dziwne uczucie.

– Galatea-odparła.-Czy ja… Czy ja ciebie skądś znam?-spytała.
– Miałem zapytać o to samo-stwierdził białowłosy.-Jesteś może z okolic Murzasichle?
– Nigdy tam nie byłam-odparła blondynka, a ten tylko skinął głową.-O co im chodzi?-spytała po chwili, wskazując na pozostałą dwójkę.
– Przyjaźnią się od dziecka. Obydwaj spod Krakowa. U nich to częste. A kiedy Chimek w tym roku przytaszczył ze sobą niedźwiedzia, pojawił się problem spalonego futra. Ziemek cały czas próbuje opanować swój żywioł…
– I niezbyt mu wychodzi?-spytała Grindel, a na twarzy białowłosego pojawił się leciutki uśmiech.
– Z kim masz pokój? Rozumiem, że jesteś nowa.
– Tak i… Dyrektor powiedział, że z jego siostrą oraz Honoratą… Honoratą…
– Zagórską-dokończył, widząc, że dziewczyna miała problem z przypomnieniem sobie nazwiska.-To naprzeciwko naszego. Dobrze, że mamy dwie śnieżynki blisko. U nas często coś wybucha-stwierdził, a Galatea zaśmiała się pod nosem.-Nasz jest na lewo-poinformował Ambroży, wskazując pokój na samym końcu korytarza.-Wasz na prawo. Radzę ci tam iść, zanim ta dwójka przestanie się kłócić i obsiądzie cię jak osy kąsające, żeby tylko dostać jakąkolwiek informację.
– Dzięki-powiedziała Grindel, zgrabnie wymijając kłócących się guślarzy.

   Ambroży zastanawiał się, że skądś znał tą twarz. Jednak nie miał pojęcia skąd…

DLA NASZEGO DOBRA | era GrindelwaldaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz