Pokój był jeszcze lepszy od gabinetu Bazylego. Całą ukośną ścianę zajmowało wielkie okno. Tuż przy suficie znalazły się doniczki z różnorakimi roślinami, plączącymi się ze sobą nad głową Galatei.
Tuż pod oknem znajdowały się trzy łóżka. To naprzeciwko drzwi było w jasnych kolorach. Elegancko pościelone, poduszki poukładane, a na narzucie przygotowane książki. Na każdej znajdowała się karteczka z cyfrą. Najwyraźniej zostały ponumerowane w jakiejś kolejności. Szafka nocna obok tego łóżka również była perfekcyjnie ułożona. Została przykryta białym, haftowanym obrusikiem. Stała tam latarnia ze zgaszoną świecą, jakiś notatnik obity w skórę i coś co przypominało połaczenie mandoliny ze skrzypcami.
Łóżko tuż obok było całkowitym przeciwieństwem. Żółta pościel rozwalona na wszystkie strony, a książki zostały walnięte tuż przy łóżku. Na szafce również znajdowała się latarnia, jednak świeca była zapalona. Tuż obok niej znajdował się bukiet polnych kwiatów, które powoli zaczynały usychać i zwinięta na szybko, czerwona chusta. Zdecydowanie było to łóżko Jaśminy.
Trzecie łóżko było puste. Pościel nietknięta, biała jak śnieg. Na szafce nocnej, obok latarnii znajdował się pakunek z imieniem Galatei oraz sporą ilość książek, które zapewne będą jej potrzebne na zajęciach. Jej kącik nie miał jeszcze żadnego charakteru. Zdecydowanie należało to zmienić.
Na ścianie po lewo od drzwi znajdowała się zabudowa garderobiana. Trzy szerokie, dwudrzwiowe szafy. W tej najbardziej na lewo wszystko było poukładane. Ta po środku miała uchylone drzwiczki, spomiędzy których wypadały ubrania. Grindel zdecydowanie wolała tego nie ruszać. Ostatnią była pusta. Jednak nie na długo. Wystarczyło, że Galatea otworzyła pakunek, który czekał na jej szafce nocnej. Wyleciały z niego szaty w odcieniach koloru zimy, kilka par butów i naprawdę wiele chust. Dodatkowo kilka sukienek, rajstop i ciepłych skarpetek oraz trzy peleryny. Czarna, habrowa i biała. Wszystkie miały powyszywane płatki śniegu na mankietach.
Ściana naprzeciwko szaf była wielkim lustrem. Jednak nie to było najciekawsze. Pośrodku znajdowała się dziura z drewnem. Kominek w lustrzanej tafli. Tego zdecydowanie jeszcze nie widziała, ale musiała przyznać, że wyglądało to naprawdę nieźle.
Ostatnia ściana, ta w której znajdowały się drzwi, została przeznaczona do nauki. Biurka zostały ustawione naprzeciwko łóżek ich właścicielek. Łatwo można się było domyślić, że to najbardziej zagracone należało do Jaśminy, poukładane do Honoraty, a puste do Grindel.
Drewniana podłoga przykryta wzorzystym dywanem skrzypiał gdy dziewczyna przechodziła w tą i spowrotem, układając swoje książki oraz zaglądając do przeznaczonych jej szuflad. Odnalazła w nich kilka piór, pergaminy i notatnik podobny do tego, który znajdował się na pierwszej szafce.
- A ty, to kto?-usłyszała nagle od strony drzwi.
Stała tam dziewczyna o krótkich, brązowych włosach. Miała je ścięte do brody i były z grzywką. Jej twarz była nieco pulchna. Na nosie znajdowała się para okularów o prostokątnych oprawkach, które porządnie powiększały jej złociste oczy. Nosiła mundurek Zimy.
- Galatea-przedstawiła się blondynka, wyciągając dłoń.
Brunetka spojrzała na nią niepewnie. Następnie uniosła brew, przyglądając się wyciągniętej w jej stronę ręce. Blondynka szybko ją schowała.
- Przyszłaś coś ukraść?-zapytała wprost, a Grindel wyszczerzyla oczy.
- Ja? Nie! Ja tylko...
- Hońka!-rozległo się nagle, a w drzwiach stanęła Jaśmina. Całe szczęście.-Daj jej spokój. To nasza nowa współlokatorka.
- Ma różdżkę-stwierdziła brunetka.-Nie ufam czarodziejom, którzy się nimi posługują.
- Zawsze może ją wyrzucić-oznajmiła rudowłosa.-Jest w twoim domu, Hońka. Fajnie, co nie?
- Yhym... Super-stwierdziła brunetka, ruszając w kierunku swojego łóżka.Wyraźnie wychwyciła spojrzenie Galatei, kierowane do instrumentu. Honorata wywróciła tylko oczami.
- Nigdy nie widziałaś złóbcoków?-spytała oschle.
- Nie-odparła blondynka.-Nie wychowałam się w rodzinie pełnej polskich tradycji.
- To jakich? Niemieckich?
- Austriackich-oznajmiła, widząc jak brunetka się nieco krzywi.
- Ale super!-stwierdziła Jaśmina.Rudowłosa była słoneczkiem. Pełnym ciepłych barw i gorąca, które wypychało ją od środka. Galatea nie zdziwiłaby się, gdyby ktoś jej powiedział, że nie lubi Deszczowskiej. Jednak jej to nie przeszkadzało.
- Gdzie mieszkałaś, że akurat austriackie tradycje?-dopytywała.-Kraków? Lublin? Przemyśl?
- Kilka kilometrów pod Salzburgiem-oznajmiła Grindel, przenosząc swój wzrok na Honoratę.-Zagrałabyś? Chętnie posłucham.
- Niech będzie-stwierdziła Zagórska, chwytając za instrument.Zaczęła grać. Było to bardzo ładne i kompletnie inne od tego, co do tej pory Galatea zdołała usłyszeć. Jaśmina tańczyła na skrzypiącej podłodze, zapewne nawet nie znając kroków. Co chwilę się potykała, kręciła rękami jak oszalała i śmiała się w niebogłosy. Aż nagle Honorata zaczęła śpiewać.
- „Spod tego jawora woda spływa. Spod tego jawora woda spływa. Chodźze się jyj napić, kochanecko moja. Bedzies zdrowo. Nie bedem, Janicku, tyj wody pić. Nie bedem, Janicku, tyj wody pić. Ta bystro wodzicka mogłaby mi z licka. Krasę zrucić. Napij się dziewcyno zimnyj wody, Napij się dziewcyno zimnyj wody. Wtedy się zakocho. W tobie, swarne dziwce, chłopok młody"
Z instrumentu wypłynęło jeszcze kilka dźwięków, aż wszystko ucichło. Dziewczyna miała przepiękny, niski głos, którym manewrowała na różne sposoby. Galatea była oczarowana.
- To było... przepiękne-stwierdziła, gdy Jaśmiała biła brawo.-Co to za piosenka?
- Podhalańska-odparła Honorata, odkładając instrument.-Moja rodzina mieszka w Murzasichle.
- Góry-stwierdziła Grindel, sięgając pamięcią do atlasów.-Mój ojciec też mieszka w górach.
- Czyli mamy jednak coś wspólnego-na twarzy Zagórskiej pojawił się blady uśmiech.-Duch gór łączy ludzi.
CZYTASZ
DLA NASZEGO DOBRA | era Grindelwalda
Fanfiction„𝘑𝘦𝘴𝘵𝘦ś𝘤𝘪𝘦 𝘱𝘰𝘵𝘸𝘰𝘳𝘢𝘮𝘪. 𝘛𝘺 𝘪 𝘎𝘳𝘪𝘯𝘥𝘦𝘭𝘸𝘢𝘭𝘥. 𝘛𝘺𝘭𝘬𝘰, ż𝘦 𝘰𝘯 𝘸𝘺𝘣𝘳𝘢ł 𝘵𝘢𝘬𝘪𝘦 ż𝘺𝘤𝘪𝘦, 𝘵𝘺 𝘸𝘤𝘢𝘭𝘦 𝘯𝘪𝘦 𝘮𝘶𝘴𝘪𝘴𝘻" O Albusie Dumbledore słyszał każdy. Większość słyszała o Grindelwaldzie. Niektórzy...