Prolog

7.8K 271 57
                                    

Do wszystkich, którzy mieli okropne dzieciństwo. Nie zasłużyliście na to.

Poranne rześkie majowe powietrze wdarło się do płuc, gdy wybiegła ze swojego mieszkania w stronę Central Parku. Słońce przebijało się między budynkami i raziło w oczy, dając ciepło na twarzy dziewczyny. Ubrana cała na czarno w sportowe obuwie, leginsy oraz stanik Nike, wbiegła w piątą aleje.

Uwielbiała to miejsce, a kiedy muzyka rozbrzmiewała w jej uszach — zapominała o wszystkim. Dawała upust emocjom, uciekała od rzeczywistości, która ją czasami przytłaczała. Czerpała motywację z piosenek oraz pięknych poranków, wstając razem ze wschodem słońca.

Zatrzymała się na chwilę, będąc na słynnym Bow Bridge. Rozejrzała dookoła wciągając głośno powietrze do płuc i podziwiając przepiękny widok zaczynającej się wiosny. Większość drzew już była zazieleniała, co dodawało uroku temu krajobrazowi.

Spojrzała na zegarek znajdujący się na jej nadgarstku, na którym dochodziła godzina siódma.

Obróciła się na pięcie i ruszyła zrywnym krokiem w stronę mieszkania. Czuła, że jej kondycja zaczyna się poprawiać, biegała zwykle na półtora mili co zajmował jej około pół godziny. Dziś niespełna dwadzieścia minut, a znajdowała się już ponad połowę trasy powrotnej do domu.

Wbiegła w przedostatnią uliczkę dzielącą ją od wzięcia porannej kąpieli. Nagle zauważyła jak starsza kobieta z papierowymi torbami w rękach, potyka się o krzywy krawężnik i upada na niego z impetem. Podbiegła szybkim krokiem w jej stronę, mówiąc:

— Pomogę pani — delikatny uśmiech widniał na twarzy dziewczyny, w międzyczasie wyciągnęła słuchawki z uszu.

— Ojej — zaczęła przejęta kobieta. — Dziękuję ci bardzo.

Najpierw pomogła jej wstać z chodnika, po czym zebrała owoce i warzywa, które wypadły jej z siatki. Po niespełna minucie było już po wszystkim, więc wręczyła staruszce torbę w rękę.

— Nic się nie stało? — spytała zmartwiona jej upadkiem.

— Nie, kochanie — kobieta pokręciła przecząco głową.

Skinęła głową w jej kierunku, a gdy dziewczyna z zamiarem oddalenia się postawiła pierwszy krok, poczuła na swoim nadgarstku dłoń starszej pani.

— Dobre serce, smutna dusza — stwierdziła beznamiętnie.

Rozejrzała się dookoła upewniając, czy do niej skierowała te słowa.

— Słucham? — zapytała wyraźnie zdziwiona Julia.

— Twoje serce obawia się cierpień. Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie — powiedziała z dość poważnym wyrazem twarzy.

Poluźniła uścisk na swojej dłoni, stawiając zdecydowany krok w tył. Delikatne zmieszanie sytuacją malowało się na twarzy Julii, gdy nie wiedziała do czego staruszka nawiązuje.

Powolnych ruchem obróciła się do kobiety tyłem i ruszyła przed siebie, gdy usłyszała ponownie jej głos za plecami:

— W twoim życiu w końcu zawita szczęście.

Przystanęła oglądając się za siebie, lecz nikogo nie było. Kobieta dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.

Wróciła do mieszkania, wciąż myśląc nad słowami starszej pani oraz dziwnym jej zniknięciu. Nie miała zamiaru zaprzątać sobie tym głowy, dlatego wzięła długą i relaksacyjną kąpiel.

Nie wiedziała, że od tego dnia i przypadkowego spotkania jej życie się zmieni.

Instagram: aluckyone1
Twitter: aluckyone_1

H A P P I N E S S  #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz