Rozdział 28

1.2K 48 22
                                    

Pokroiła warzywa w idealną kostkę, wsadzając każde do osobnej miski. Umyła ręce, a kiedy chciała wrzucić już makaron do gotującej się wody, usłyszała huk zamykających się drzwi wejściowych.

— Mam resztę składników i wino na wieczór — Lois pomachała szkłem uniesionym ku górze z wielkim uśmiechem na twarzy, a następnie wsadziła trunek do lodówki, aby go schłodzić.

Julia wzięła się za rozpakowanie torby i umyciu dobrze składników, których brakowało do kolacji na wieczór.

— Pomóc ci w czymś? — zapytała przyjaciółka, mając ręce wsparte o kuchenną wyspę.

— Nie — blondynka wyraźnie pokręciła głową. — Weź kąpiel i odpocznij po pracy, a ja skończę dla nas jedzenie.

Ta tylko przytaknęła na zgodę, a chwilę później znalazła się już w łazience.

Julia miała co prawda dziś dzień wolny od pracy, ponieważ to na jej przyjaciółkę wypadała zmiana. Jednak umówiły się na taki wspólny wieczór, bo w ostatnim czasie miały ich trochę mniej niż kiedyś.

Miały dość sporo do nadrobienia czy poplotkowania. A głównym tematem ich spotkania było zaproszenie jej na bal i wszystkich kwestii z tym związanym.

Pogłośniła piosenkę, która akurat leciała w radiu. Z dobrym humorem wzięła się za kończenie dania, lekko kołysząc biodrami przy tym. Nagle poczuła dłonie na biodrach, więc gwałtownie się obróciła.

Pisnęła, odskakując w bok. W tej samej sekundzie Lois dostała z drewnianej łyżki prosto w nos, łapiąc się za niego.

— Przestraszyłaś mnie!

Wykrzyczała nieco głośniej Julia, trzymając się za serce.

— A co pewnie myślałaś, że to Victor? — sugestywnie poruszyła brwiami, śmiejąc się przy tym.

Wywróciła oczami, podchodząc do garnka i sprawdzając czy jedzeniu już jest gotowe.

— Powinnam ci chyba mocniej przyłożyć tą łyżką, żeby wybić ci te niemądre pomysły z głowy.

Burknęła pod nosem, wyjmując z szafki dwa talerze.

Ta w odpowiedzi wytknęła język w jej stronę i napełniła szkło alkoholem. Zasiadły przy wyspie kuchennej, stuknęły się kieliszkami na zdrowie, po czym zjadły posiłek w chwili ciszy.

Gdy Lois zaoferowała sprzątanie z racji tego, że przyjaciółka wszystkim się zajęła, chciała udać się do łazienki. Po całym mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi, kiedy obie wychyliły głowy z kuchni w stronę korytarza.

— Spodziewasz się kogoś? — zapytała, wyraźnie marszcząc czoło oraz brwi.

— Nie. — Odpowiedziała stanowczo, kręcąc przy tym głową.

Postawiła pierwszy krok, znajdując się przy drzwiach. Otworzyła je szeroko, a wtedy wytrzeszczyła nieco oczy.

Tuż przed jej nogami, stały kartony jeden na drugim, a za nimi młody chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy.

— Czy zastałem panią Julię? — wyrecytował wszystko z pamięci.

Przytaknęła powolutku, jakby docierało do niej do tutaj się dzieje.

— T-tak — odparła lekko zachrypniętym głosem, jąkając się przy tym. — To ja.

— Miałem dostarczyć paczki pod ten adres — oznajmił sucho. — Czy mogę je wnieść do środka?

Schylił się po jedną większą, uważnie patrząc w oczy Julii. Ta tylko pokiwała głową, przesuwając się delikatnie w bok, robiąc mu przejście.  Podążyła za nim, gdy znalazł się w salonie.

— Mogę tutaj postawić? — wskazał głową na stolik znajdujący się tuż przy kanapie.

— Tak. — Zgodziła się, ale wtedy dotarło do niej coś. — Tylko, że ja nic nie zamawiałam.

Powiedziała trochę cicho, jednak usłyszał to. Uśmiechnął się ponownie od ucha do ucha do dziewczyny, mijając ją i wchodząc z pozostałymi dwoma kartonami. Odłożył je na to samo miejsce do wcześniejszy, przystając w miejscu.

— Wszystko zostało opłacone z góry, poproszę tylko jeszcze podpis w tym miejscu.

Wskazał palcem na ekran tableta, którego miał cały czas przy sobie. Postawiła ku niemu krok oraz zrobiła to o co ją poprosił. Wciąż w lekkim szoku i osłupienie, odprowadziła młodego chłopaka do drzwi i wróciła do salonu.

Zastała już w nim Lois, z która skrzyżowała tylko zmieszane spojrzenie.

— Niezłe zakupy — zagwizdała pod nosem, poruszając brwiami.

Zbliżyły się ku trzem kartonom, zabierając się na sam początek za największy.

Nigdy w życiu by nawet nie pomyślała, że będzie miała styczność z takimi markami jakie właśnie widniały. A ona sama nie mogła sobie pozwolić nawet na taki wydatek, chyba że Lois zwiększyłaby jej wypłatę przynajmniej pięciokrotnie.

Wielkie logo JACQUEMUS raziło aż w oczy, gdy zajrzała do środka. Przeniosła wzrok na przyjaciółkę, rzucając jej porozumiewawcze spojrzenie. A kiedy najdelikatniej jak potrafiła wyjęła materiał znajdujący się w środku, mało co nie upadła na ziemię.

Wstała, wyciągając ręce w bok. Cały materiał kreacji rozwinął się w dół, a wtedy na twarzy Julii malował się wyraźny szok.

— No to problem w postaci sukienki masz z głowy.

Rzuciła z radością Lois, puszczając do niej oczko.

***

Kilka dni po spotkaniu z przyjaciółka, wciąż nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło i co dopiero nadejdzie. Dni leciały nieubłagalnie szybko, a bal, na którym miała pojawić się wraz z mężczyzną zbliżał się tuż tuż.

Ciężko było przyjąć jej do świadomości, że ma od tak, bez żadnego sprzeciwu przyjąć bardzo prezenty od Victora. Co prawda umówili się, iż on się wszystkim zajmie. Jednak nie sądziła, że z takim rozmachem.

Zasiadła wygodniej na kanapie, opatulając się kocem. Przeniosła wzrok na dłoń i na idealnie zrobione paznokcie na bal. W kształcie owalnym, lekko wystające za opuszki palców. Delikatne, bladoróżowe z białym frenczem.

Wyłączyła telewizję, odkładając pilot na stolik. Ruszyła w kierunku sypialni, a kiedy znalazła się w środku, przystanęła idealnie naprzeciw łóżka.

A na nim znajdowały się rzeczy, które podarował mężczyzna. Piękna, śnieżnobiała sukienka na ramiączkach. Delikatnie marszczona od pasa w dół, kończąca się przed kolanem. Obok niej również biała torebka w rękę firmy Yves Saint Laurent oraz przepiękne szpilki, mieniące się w świetle Mach&Mach.

Była wciąż w szoku, że będzie miała okazję założyć na siebie takie rzeczy, ale z tyłu głowy czuła, że ciężko przyjąć takie drogie prezenty.

Czy liczyło się dla niej w czym się pokaże? Po części tak, ale głównie chodziło o wygląda sukni, a nie metkę. Jednak czy mogła mieć do niego pretensje, że tyle wydał na nią, w dodatku takie światowe marki? Ani trochę. A choćby z tego względu, iż on funkcjonował w takim oto właśnie świecie, nie ubierał się w zwykłej sieciówce.

Dlatego coraz częściej zadawała sobie jedno ważne pytanie. Czy pasuje do tego mężczyzny?

Pochodzili z dwóch różnych światów, żyjąc całkowicie na innym poziomie, lecz coś sprawiło, że się połączyli. Mimo tego wszystkiego zainteresowania, pasje czy marzenia mieli te same.

W tym świecie, gdzie istnieje tyle państw, a jeszcze więcej ludzi — znalezienie bratniej duszy jest bardzo niewielkie. Trzeba mieć wielkie szczęście, aby spotkać jedną z nich. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że od razu to czujesz.

I od tak kochasz tą osobę, bez większego starania się.

Kochasz jej wady.

H A P P I N E S S  #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz