Hidan obudził się jako pierwszy niedługo przed południem. Już tak późna godzina, a Kakuzu wciąż śpi? Musi być to bardzo niespotykane, zazwyczaj o tej porze znajduje się już w transie swojej pracy. Wczorajsza upojna noc zapadła mu głęboko w pamięć, było idealnie. Romantyczna atmosfera, pełne przygotowanie i chyba stosunek pełen uczuć? Niczego nie żałował. Pogłaskał leżącego na nim mężczyznę, szepcząc mu czułe słówka. Ich ciała w nocy wydzieliły z siebie zapach potu, który zmieszał się ze sobą. Oboje muszą iść się wykąpać, ale szarowłosy nie jest przecież u siebie i nie dostał na to zgody gospodarza.
— Kaku, pobudka. Śmierdzimy troszkę i musimy pójść się wykąpać. – szeptał, głaszcząc śliczne, lecz roztrzepane włosy. Ten mężczyzna tak uroczo wygląda, gdy śpi. Taki delikatny, a gdy się obudzi, niejeden by się go wystraszył. Brunet mruknął, odrzucając od siebie rękę, głaszczącą go delikatnie. Czy on naprawdę myślał, że to tylko jakaś mucha bzyczy mu do ucha? No tak, przecież przyzwyczajony był do samotnych pobudek i odpływania w objęcia Morfeusza. Hidan nie miał mu za złe jego reakcji. — Twój Hidaś jest z tobą. Obudź się, misiaczku.
— C-co ty pierdolisz... Przecież ja do cholery mieszkam s.. sam. – ziewnął i chciał przewrócić się na bok, przez co jego łokieć wbił się głęboko w brzuch Hidana, który głośno syknął z bólu. Kakuzu pomyślał już, że przypadkiem zranił jakiegoś włamywacza. Sturlał się na materac, tracąc okazję na spoczywanie na klatce obrażonego kochanka. Od razu się rozbudził. — O cholera, zaspałem do pracy. Czekaj. Hidan?! Zostałeś u mnie na noc? Myślałem, że po wszystkim uciekłeś do siebie.
Zdziwiony przysunął się do obrażonego i objął go ciasno w swoich ramionach. Naprawdę nie spodziewał się, że ktoś może zostać przy nim przez całą noc. Pobudka przy tak ważnej w swoim życiu osobie jest najlepszą rzeczą, którą trzeba zdecydowanie doceniać. Złość Hidana minęła, choć jego brzuch wciąż czuł w sobie ten silny łokieć. Odwzajemnił jego uścisk, oplatając go nogami. Szarowłosy poczuł ból między pośladkami, skutki wczorajszego stosunku w końcu się pokazały. Chwila przyjemności, a później takie katusze. Zastanawiał się teraz w ogóle, czy seks jest czymś, co jest mu w życiu potrzebne. Niedługo później wywnioskował, że zdecydowanie jest potrzebne i cholernie przyjemne.
— Najchętniej zostałbym tutaj z tobą już na zawsze. – uśmiechnął się ciepło, wyobrażając sobie wizję wspólnego mieszkania. To dość duża odpowiedzialność i przede wszystkim niełatwa próba dla relacji.
— Dlaczego więc tego nie zrobisz? Na co czekać? Młodsi już nie będziemy. – z jego ust wydostało się pytanie, którego za żadne skarby się nie spodziewał. Czy jego pogrzało do reszty? Proponować wspólne mieszkanie swojemu rywalowi? Idiota..
— Mimo wszystko jeszcze trochę za wcześnie. – zaśmiał się i nerwowo podrapał po karku. Jego noga zaczęła latać, jakby dostała nagłej padaczki. — Chociaż naprawdę fajnie było obudzić się z tobą. Mogę od czasu do czasu przyjść do ciebie na noc, żebyśmy nie musieli zawsze zasypiać i budzić się w samotności. Teraz masz mnie.
Kakuzu zrobiło się cieplej na sercu przez słowa Hidana. Czule pocałował jego delikatne usta. Jak teraz między nimi będzie? Nie powinni teoretycznie dopuszczać do takich relacji, w końcu są swoimi rywalami w biznesie. A gdyby połączyli siły? Może pomysł Hidana nie jest wcale taki głupi? Takie myśli przemknęły przez głowę Kakuzu, lecz szybko ją opuściły. Duma nie pozwalała mu na przyznanie się do błędu, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
— Chodź, pokażę ci wszystko w łazience, byś mógł się wykąpać. – brunet wstał leniwie z łóżka i wyciągnął rękę w stronę szarowłosego, który tylko przyciągnął go bliżej siebie.
— A może mógłbyś wykąpać się ze mną? Umyjemy sobie nawzajem plecki. Co ty na to? – puścił mu złośliwego buziaka. Wiedział już, że Kakuzu ma mętlik w głowie. Ten mętlik działał na korzyść Hidana, gdyż Kakuzu właśnie coraz bardziej zdawał sobie sprawę z potrzeby trzymania go przy sobie. Może żałował utraty kontaktu na tyle lat? Dużo się zmieniło w życiu obojga. Kakuzu prowadził rozwiązłe życie, szukał tylko przygód na jedną noc, jakby próbując zastąpić tym coś dużo bardziej istotnego. Hidan natomiast wstrzymywał się przez cały ten czas, by doczekać się swojego wymarzonego pierwszego razu. Na początku nie wiedział, że przez cały czas czekał na tą daną osobę, na którą doczekał się po pewnym czasie.
— Niech już będzie. Umyję ci nie tylko plecki, ale i całe twoje piękne ciałko. – przeciągnął go na swoją stronę i nie zważając na jego potknięcie, uparcie podążał w stronę łazienki. Odkręcił wodę pod prysznicem, by rozgrzała ich idealne ciała. Całe szczęście byli nadzy przez cały ten czas i nie musieli tracić cennych momentów na rozbieranie się. Od razu weszli do środka, gdzie zastała ich gorąca woda. Kakuzu przyciągnął do siebie kochanka, uprzednio nalewając płynu na dłoń. Wmasował zapachowy płyn w jego zarysowane mięśnie brzucha. Dopiero w tej chwili, w wyraźnym świetle wyczuł na nim bliznę w dość dziwnym kształcie, który skądś z pewnością kojarzył. — Co to za blizna?
— Nie pamiętasz już, gdy mówiłem ci o moim wierzeniu? Poświęciłem swoją krew panu Jashinowi. – uśmiechnął się, choć Kakuzu odczuwał obecnie zupełnie przeciwstawną gamę emocji: złość, smutek, niezrozumienie.
— Raniłeś się tylko dla takiego wymysłu? Do reszty zgłupiałeś? Teraz zaczynam żałować, że przez te wszystkie lata mnie przy tobie nie było, bo robisz cholernie głupie rzeczy. – westchnął, badając kształt trójkąta wbudowanego w okrąg na jego ciele. Ten znak z koszulki, no tak!
— Ale to jest całkowicie bezpieczne! Znam punkty nieszkodliwe do zrobienia tego i nie robię sobie tym krzywdy. Nic by się nie zmieniło, gdybyś wtedy był przy mnie. Jashinistą jestem od dziecka i mówiłem ci już kiedyś o tym. Nie musisz się tym przejmować. Wystarczy, że to zaakceptujesz. Mogłem zapytać cię o to wcześniej, bo współżyjąc z kimś nieakceptującym pana Jashina w sercu, popełnia się grzech. – mina mu zrzedła na myśl błagania o wybaczenie, oblanego własną krwią. Nie musiał odprawiać tych rytuałów, ale czuł taką potrzebę.
— Nie pochwalam ranienia się, ale mimo wszystko akceptuję twoją wiarę. Nie popełniłeś żadnego grzechu. Akceptuję w tobie wszystko. – brunet objął go od tyłu. Ciekawe, jak w takim razie wygląda ślub? Zaraz.. nawet nie wyznali sobie jeszcze szczerej miłości, a on już myśli o ślubie? Hidan ma na niego strasznie dziwny wpływ.
Mężczyźni podczas reszty kąpieli rozmawiali o wierze szarowłosego. Kakuzu wciąż nie do końca rozumiał, choć cieszył się, że nie jest to jakieś odnóże satanizmu. Na początku brzmiało to wszystko dziwnie, ale zaczął się orientować i cieszył się, że Hidan nie składa ofiar z żadnych żywych organizmów.
— A więc chodzi o zaakceptowanie bólu? Zakładam, że tobie się to udało.
— Tak, zaakceptowałem ból związany ze stratą ciebie. Teraz jednak wszystko się odmieniło i jesteś tutaj ze mną. Może nie będzie trwało to już zawsze, ale teraz jest dobrze.
Nie będzie trwało już zawsze.. Te słowa ugrzęzły w pamięci Kakuzu. Kiedy on nie chciał już nigdy tego kończyć. Chciał pchać ich relację naprzód, by byli ze sobą szczęśliwi. By mógł dawać szczęście temu mężczyźnie, który tamtego dnia tak się dla niego poświecił, ratując go przed życiowym upadkiem. Za wcześnie jeszcze na powiedzenie o tym Hidanowi, ale naprawdę chciał z nim zostać.. być może i do samego końca życia? Nie.. on chciałby zostać z nim dłużej, życie jest przecież tak krótkie. Obrócił go przodem do siebie i spojrzał głęboko w fioletowe oczy, otulające jego istnienie ciepłem. Mocno przytulił go do siebie. Hidan był taki pewny swoich uczuć, a on wciąż nie umiał tego nazwać. Właściwie sam Hidan też nie był pewny co do nazwy tego uczucia. Czy można nazwać to miłością? Strumień wody ślizgał się nieprzerwanie po ich ciałach, skapując na nagrzane kafelki pod prysznicem. Hidan umył włosy ich obojga, próbując znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie, gdy Kakuzu był nie w formie do rozmowy. Brunet rozbudził się, gdy jego stopa została nadepnięta. Opamiętał się i umył swojego członka wraz z resztą ciała. Niedługo później oboje byli już czyści. Kakuzu zakręcił wodę. Wciąż było gorąco.
— Zostanę z tobą na zawsze, Hidanie. Nie odejdę już nigdy. Nigdy nie doświadczysz przeze mnie bólu. Chcę usłać twoje życie różami bez najmniejszego kolca. - odbiorca tych pięknych słów zaniemówił. Nie spodziewał się tak poważnej i zobowiązującej deklaracji. Brzmiało to prawie jak oświadczyny, choć tak nie było. Ukrył swoją głowę, opierając ją o klatkę piersiową bruneta, by nie ukazywać mu łez wzruszenia spływających po policzkach. W końcu otarł pojedyncze słone krople i spojrzał znów na niego.
— Ja również nigdzie się nie wybieram. – na usta już cisnęły mu się inne słowa, które musiał powstrzymać. Jeszcze za wcześnie na wyznanie miłości, dopiero co sam nie był pewny. Teraz dużo się między nimi zmieniło, ale mimo wszystko jest trochę zbyt wcześnie. Uśmiechnął się i pociągnął bruneta za rękę, by za to wszystko zrobić dla niego pyszne śniadanie.
CZYTASZ
Zatracisz się - KakuHida
Fanfiction„Dawni przyjaciele, dziś prowadzący ze sobą zaciekłą rywalizację. Kakuzu i Hidan pracują w tej samej branży, tworząc konkurencję dla siebie nawzajem. Ale tak właściwie.. co będzie, jeśli jeden z nich robi to wszystko tylko po to, by być bliżej drugi...