- Brandi! - Dimaria wystrzeliła jak z procy i przytuliła się do dziewczyny. - Przepraszam. Za wszystko. - podniosła głowę i spojrzała w jej oczy z miłym uśmiechem. - Chcę pokonać Fairy Tail u twojego boku. Co ty na to? - skrzywiłam się na ten akt uczuć. Wyglądało to komicznie bo wciąż byłam w lisiej formie ale dla nie rozumiejących wygląda to raczej przerażająco.
- Nie lubisz takich scen? - Irene położyła dłoń na mojej głowie.
- Dimaria nie jest odpowiednia dla Brandish. - odparłam i zmieniłam się w lisią kobietę.
- Masz bardzo miękkie uszy... - uśmiechnęła się i zaczęła je tarmosić.
- Nie. Dotykaj. - wszystkie lisie cechy się schowały przy moim syku.
- Jesteś strasznie drażliwa. - miły uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy.
- Mam ochotę zabić cię bardziej niż Acnologia ale cię lubię więc cię oszczędzę. - powiedziałam dość niewinnie z równie miłym uśmiechem.
- Nie czujesz się źle że walczysz przeciwko ukochanemu? - zadała mi podchwytliwe pytanie.
- Trochę szkoda że nie mogę go za bardzo zranić. - kto wstawałby do Stormi o drugiej nad ranem? - Poza tym wolę go unikać. Przynajmniej na tą wojnę. - wzruszyłam ramionami.
- Czy coś się stało?
- Taki głupi zakład. - mruknęłam wymijająco.
- Mam rozumieć że nic więcej mi nie powiesz, prawda? - mrugnęłam jej na tak. - Jesteś dość skomplikowaną osobą, wiesz? Planujesz morderstwo ale lubisz tą osobę i jej nie zabijesz. - nie intryguj się. - Na dodatek potrafisz zamotać w głowie każdemu.
- Nie mogę zamotać w głowie jednemu facetowi. Ale to jedyny wyjątek.
- Twój mąż?
- Nie. On łamie się szybciej niż możesz pomyśleć. Choć namieszanie mu zajmuję dużo więcej czasu niż mojemu ojcu.
- Czy jest osoba której potrafisz ale to prawie niewykonalne?
- Moja przybrana matka.
- Musi być naprawdę imponującą osobą. - uśmiech lekko się poszerzył.
- Nazwałbym ją przerażającą. - do naszej krótkiej wymiany zdań dołączył Zeref. Uśmiech wpełzł mi na usta i skierowałam się do brata. - Jak ty z nią wytrzymałaś te lata.
- Zawsze chciała mieć córkę. - powiedziałam promiennie a później mój głos stał się lekko ostry. - No i widziała we mnie okazję by odegrać się na moim ojcu i wielu innych.
- Była dobrą matką? - Irene nagle się zainteresowała.
- Lepszą od ciebie. - warknęłam z irytacją. Nareszcie to powiedziałam.
- Nie bądź zła Irene. Ona po prostu pała lekką niechęcią do osób które porzuciły swoje dziecko. Sama ma czwórkę więc się jej nie dziwię. - pogłaskał mnie po głowie a z twarzy Irene zniknęło oburzenie.
- Ile do szesnastej? - padło ode mnie krótkie pytanie.
- Jeszcze kilka godzin. - powiedział spokojnie August.
- No ja myślę. - syknęłam i weszłam do gildii zajmując ulubione miejsce na belkach. - Dobranoc. - westchnęłam w lisiej formie.
- Czy ty zawsze musisz spać? - Zeref był lekko zirytowany.
- Jak pojawi się Acnuś to możesz mnie obudzić. - odparłam jedynie i powoli zaczęłam zapadać w sen.
- Ej! - Zeref był wkurzony ale ja już go nie słuchałam.
CZYTASZ
Matka Lisiego Demona
FanficInoko po swojej siódmej śmierci zamiast odrodzić się ponownie... Dziewczyna ze zdziwieniem odkrywa że nie zaczęła ponownie swojego życia, tylko w dorosłym ciele została znaleziona przez... Ninja! Dzięki swoim umiejętnościom interpersonalnym szybko...