6

168 15 3
                                    

Harry.

Wślizgnąłem się powoli przez okno do pokoju po czym usiadłem delikatnie na łóżku. Zapaliłem lampkę która znajdowała się tuż obok, kiedy na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech, kremowa lampka z małymi różyczkami na sobie rozświetliła dormitorium. Dostałem ją w spadku po rodzicach, dalej nie rozumiem dlaczego mi ją przydzielili, nie ma w niej nic specjalnego ani nie jest wielkiej wartość, a przynajmniej dla innych, dla mnie to ważna pamiątka, dlatego jest tuż obok.

Ten wieczór był naprawdę przyjemny, normalnie z kimś rozmawiałem i skutecznie ukryłem moje wnętrze, a przynajmniej prawie skutecznie, mam nadzieję, że pomyślał, że to zemdlenie było wywołane przez to, że się go nagle przestraszyłem.

Była już prawie trzecia w nocy a ja dalej nie potrafiłem zasnąć. Cały czas w głowie mam myśli, że tak naprawdę to nikt nie ma ochoty ze mną rozmawiać i robią to z litości. Ja po prostu nie chce skrzywdzić więcej osób bliskich memu sercu, pewnie to dlatego teraz bardziej uważam kogo tam wpuszczam. Udało mi się zasnąć na kilka godzin, po tym jak zażyłem opakowanie tabletek. Czuje jakby one nic nie dawały, jakby to wszystko nie miało sensu tylko się niepotrzebnie ciągnęło . Czemu znowu to robię? Bezsensowne użalanie się nad sobą nic mi nie da. To takie żałosne. Na pewno wcale tak nie jest, sam sobie to wszystko wymyślam.

Słońce dopiero się budziło i swym blaskiem oświeciło liście tańczące w powietrzu. Chłopak siedział oparty o róg łóżka który wbijał mu się w plecy. Tym razem Potter miał ochotę przespać cały dzień, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Powoli zszedł z łóżka nałożył na siebie ubrania i ponownie rzucił się na łóżko już prawie zasnął, lecz zadzwonił jego budzik nastawiony na godzinę 6:30. Więc nastolatek ponownie tym razem z jeszcze większą niechęcią wstał przeciągnął się, kiedy przed jego oczami pojawiły się mroczki i zaczął się lekko kiwać. Spokojny wiatr powodował utratę kontroli w głowie chłopca który szybko podparł się o biurko po czym upadł na ziemię . Z jego oczu poleciały histeryczne łzy, totalnie bez powodu. Napływały mu do ust skutecznie utrudniając złapanie oddechu. Chłopak zaczął się czuć jak duch, jakby on tylko obserwował to co się dzieje , zaczął przerażony łapać dłońmi kant łóżka mając ochotę się pod nim ukryć, siedział skulony z wytrzeszczonymi oczami w rogu pokoju. Zamknął oczy i po około piętnastu minutach mu przeszło.

Wybiła godzina 7:30 ,pora śniadania. Harry chwiejąc się dotarł do Wielkiej sali, a jak tylko przekroczył jej krok miał wrażenie, że wzrok każdego jest zwrócony na niego, chłopak przez utratę pewności której tak naprawdę nigdy nie miał, ale cóż, był przerażony. Fakt nie zjawił się w tej Wielkiej sali pomiędzy tak dużą ilością ludzi od tygodnia, chociaż nawet tydzień temu jego wizyta nie trwała długo. Chłopak nalał do kubka herbatę , kiedy usłyszał głos kogoś za sobą. Był to Ron, starałem się powstrzymać od uderzenia go prosto w twarz.

- Hej Harry. - powiedział, specjalnie przeciągając ostatni wyraz po czym zrobił skrzywioną minę i się zaśmiał.

-Hej Ron. - odpowiedziałem bardzo spokojnie z uśmiechem na twarzy, nie chciałem aby pomyślał, że coś jest nie tak wtedy byłoby tylko gorzej. Ta odpowiedź go zdziwiła.

-O co tam dobrego jesz? - zapytał rudowłosy. Tym razem nie odpowiedziałem, więc chłopak przeszedł do działania, szarpnął mnie za ramię. - Zapytałem co jesz! - krzyknął zdenerwowany, to wszystko to była tylko jego klasyczną rozgrywka która jak zwykle na mnie zadziałała.

- Odwal się.

- No no umiesz mówić? Poczekaj nałożę ci trochę jedzenia, przez czym wziął tackę z jedzeniem i zaczął coraz szybciej kierować się bliżej w moja stronę. Kiedy był tuż obok ocknąłem się i zacząłem uciekać w przeciwną stronę, brakowało mi sił , wybiegliśmy  już z Wielkiej sali, wiedziałem, że dłużej nie dam rady tsk biec, kiedy na korytarzu dostrzegłem uczniów,miejmy nadzieję, że oni trochę przytrzymają Weasleya. Biegłem prosto w nich kiedy usłyszałem znajomy głos.

-Gdzie tak pędzisz Harry? - powiedział prześmiewczo Malfoy, a kiedy dostrzegł kto mnie goni ogarnął o co chodzi, ale nie zareagował.

Dobiegłem na sam koniec korytarza totalnie bez silny upadłem. Wtedy rudowłosy dogonił mnie.

- Proszę proszę.

-Daj spokój. - powiedziałem zmęczony, szybko wstałem ,spojrzałem na niego wściekły.

-Nie ma problemu. - po czym zaczął iść w druga stronę, kiedy nagle zawrócił i uderzył mnie pięścią w brzuch i szybko uciekł z wielkim uśmiechem na twarzy.

__________

Lekcje były spokojne, starałem się robić notatki, uspokoją mnie to. Naprawdę ja próbowałem się skupić, ale co chwilę coś mnie rozpraszało a każdy najmniejszy detal mnie irytował. Starałem się zrozumieć coś ze słów nauczyciela, ale kiedy ogarnąłem, że nie ma to większego sensu odpuściłem.
Dzień jest zaskakująco ładny jeśli można go tak określić. W końcu to tylko dzień tak? Kolejny dzień. Kolejne liście latające pomiędzy koronami drzew spadając powoli na ziemię. Tym razem na drzewach nie pojawiało się coraz więcej tych jesiennych odcieni,wręcz przeciwnie, z drzew zleciały już wszystkie liście i można było poczuć lekki przymrozek. Czy to wszystko ma znaczenie?

_______

Dlaczego on nie zareagował? Nie powinienem się tym przejmować, nie jesteśmy nawet znajomymi, ale jednak on totalnie zignorował całą sytuację.
Wziąłem kolejny łyk czarnej herbaty, jej zapach unosił się w pokoju tłumiąc trochę burzę wszystkich innych.
Poczułem potrzebę zrobienia czegoś ze sobą, zacząłem się śmiać, tak po prostu. To takie dziwaczne prawda? Wyszedłem z dormitorium w cienkiej koszulce i za dużych spodniach, włosy które zdążyły już trochę urosnąć związałem w kucyk z tyłu. W radosnym podskoku kroczyłem przez korytarz, kiedy usłyszałem kogoś z daleka, był to Ron więc szybko ukryłem się za jedną z ścian otaczających mnie. Rudowłosy szedł z siniakiem pod lewym okiem,musiał nabyć go niedawno, ponieważ wcześniej go z nim nie widziałem. Kiedy chłopak odszedł mogłem wyjść zza ściany.

Na dworze jest o wiele chłodniej niż mi się wydawało, ale przez adrenalinę krążąca po moim ciele nie zwracałem na to uwagi, zacząłem skakać i śmiać się aż upadłem na ziemię. To całe życie mnie tak bawiło. Ktoś znajomy pojawił się niedaleko i widząc mnie zaskakującego jeden po jedynym schodku cienko ubranym przy wielkim wietrze, zbladł.

-Halo, Harry zatrzymaj się co ty robisz? - mówił blondyn równocześnie łapiąc mnie za ramię. Wyglądał na bardzo zdziwionego co bardzo mnie rozbawiło, nie potrafiłem się opanować,zacząłem się śmiać.

Zdezorientowany Ślizgon nie wiedział co zrobić, natomiast brunet zaczął szybko biec przed siebie, z wielkim uśmiechem na twarzy śmiał się i biegł jak najszybciej umiał. Blondyn pobiegł za nim krzycząc niezrozumiałe dla drugiego słowa. Malfoy dogonił drugiego chłopca który ze zmęczenia upadł na ziemię. Draco patrzył na niego rozbawiony i również zaczął się śmiać. Wyciągnął do niego rękę , a ten ją przyjął.

Silver SoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz