Nienawidził tych wszechogarniających go szeptów. Robił, co mógł, żeby tylko nie dawać innym studentom jego wydziału pretekstu do zwracania na niego uwagi. Nie mieszkał w żadnym z akademików dostępnych na swoim kampusie. W zeszły czwartek, dzień przed jego przylotem, Gabriel sfinalizował zakup niewielkiej, choć luksusowej kawalerki kilka kilometrów od uczelni oraz czarnej, osobowej Toyoty, którą dojeżdżał na uczelnię. Na wszystkie zajęcia przychodził dokładnie na czas. Starał się tak wstrzelić w plan, by wchodzić na salę równo z dzwonkiem. Przez pierwszych kilka tygodni zlewanie się z otoczeniem wychodziło mu całkiem dobrze. Nikt nie próbował z nim rozmawiać. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Był niewidzialny, dokładnie tak, jak chciał. Tak było do czasu, kiedy wykładowca zajęć z zarządzania w sektorach mody zachorował, a jego miejsce zajęła jego młoda, na oko trzydziestoletnia asystentka. Wchodząc na zajęcia, kobieta omiotła ich zmęczone, zapewne po wczorajszym imprezowaniu, twarze i zajmując miejsce na katedrze za biurkiem, otworzyła laptopa, nucąc pod nosem jakąś popową piosenkę, która atakowała go ostatnio za każdym razem, kiedy włączał radio w swoim nowym samochodzie.
Caroline Benson, bo tak nazywała się owa asystentka docenta Van der Woodsen'a, scrollowała ze znudzeniem listę studentów, chcąc poinformować ich o ocenach, jakie ich profesor wystawił, po ich ostatnim kolokwium ze znajomości prawa pracy. Widząc nazwisko Adriena po raz pierwszy, pomyślała, że najwyraźniej coś jej się przywidziało, jednak powracając ponownie na początek otwartego dokumentu z listą studentów, uniosła brew do góry i odrzucając do tyłu swoje długie, miedziane loki, wyprostowała się na skórzanym, obrotowym krześle, prężąc do przodu pierś. Jej zielone oczy skanowały twarze studentów jedną po drugiej. W końcu zrezygnowana bezowocnymi poszukiwaniami odchrząknęła znacznie i zawołała:
— Adrien Agreste?
Na sali zawrzało. Studenci zaczęli wiercić się niespokojnie na swoich miejscach, rozglądając się dookoła i szepcząc między sobą nerwowo. Caroline wstała i opierając dłonie na blacie biurka, powtórzyła raz jeszcze jego nazwisko. Na jej twarzy malowało się coraz większe zniecierpliwienie.
— Rozumiem, że student jest nieobecny. W takim razie będę zmuszona to odnotować — oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
— Zajęcia docenta Van der Woodsen'a to wykłady, pani Benson i o ile pamiętam, nie są obowiązkowe — odparł szorstki głos dobiegający z ostatniego rzędu.
Głowy zaciekawionych studentów wystrzeliły do tyłu w idealnej synchronizacji, by z ciekawością przyjrzeć się studentowi, który był albo tak odważny, albo na tyle głupi, żeby podpaść asystentce najbardziej wymagającego wykładowcy na ich wydziale i to już na pierwszych zajęciach.
— Nie pozwolę sobie na takie odzywki w tej sali. Przypominam, że wszyscy jesteście studentami jednej z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie. Jeżeli komuś nie pasują odgórnie ustalane zasady, droga wolna. Na wasze miejsce są tysiące chętnych. Proszę się natychmiast przedstawić!
— Nie ma sprawy — odrzekł chłopak, wzruszając ramionami. Spuszczając z głowy kaptur swojej szarej bluzy, wstał, opierając dłonie o pulpit i ścierając swoje puste, zielone spojrzenie z jej coraz bardziej purpurową twarzą, rzucił od niechcenia: — Adrien Agreste, miło mi.
Od incydentu na tamtym pamiętnym zastępstwie minęło już kilka tygodni i Adrien zdążył dowiedzieć się od tamtej pory kilku rzeczy. Po pierwsze, Caroline Benson była psychofanką twórczości jego ojca i zaraz po zajęciach zaczepiła go, żeby osobiście go przeprosić, zapraszając go na kawę. Oczywiście odmówił, argumentując to nieprofesjonalizmem. Po drugie, jego nazwisko było znane na szeroką skalę nawet za oceanem i wyglądało na to, że nie miał najmniejszych szans na to, żeby uwolnić się od niego, nawet gdyby postanowił skryć się w szczelinie międzylodowcowej gdzieś na Biegunie Północnym.
CZYTASZ
Trylogia szczęścia część 1: Zanim staliśmy się szczęśliwi
FanfictionPrequel do "Kiedyś będziemy szczęśliwi" W jaki sposób wyglądały relacje Adriena i Marinette, zanim na świecie pojawiła się Emma? Dla przyjaciół z liceum Francoise Dupont'a, to ostatni rok nauki, a zarazem ostatni dzwonek na zapewnienie sobie odrobin...