5. | Poważne decyzje i piżamowe imprezy |

1.3K 145 143
                                    

Ojcowskie biuro od zawsze wydawało mu się najmniej przyjaznym pomieszczeniem w całej posiadłości. Ciemne, masywne, dębowe drzwi nie wyglądały w żadnym stopniu zachęcająco, a ściany w kolorze zgniłej zieleni pogłębiały jego poczucie pustki i beznadziei za każdym razem, kiedy tylko przekraczał próg gabinetu.

Widząc ojca zasiadającego za topornym, barokowym biurkiem, który skinął w jego stronę, gdy tylko zachęcony zaproszeniem Adrien wszedł do środka, domykając za sobą z cichym skrzypnięciem drzwi, czuł się jak petent przychodzący w jakieś ważnej sprawie do urzędu. Słysząc opowieści przyjaciół, którzy mogli spędzać swobodnie czas ze swoimi rodzicami na graniu w gry wideo czy jeżdżeniu na wycieczki, zawsze odczuwał nieprzyjemne szarpnięcie w piersi. Kiedy to on chciał skraść własnemu ojcu choćby piętnaście minut z jego napiętego do granic możliwości grafiku, musiał umówić się stosunkowo wcześnie z jego asystentką, co było w jego mniemaniu zarówno tragiczne, jak i komiczne. Tym razem jednak to Gabriel wyraził chęć rozmowy i według Adriena, taki stan rzeczy nie mógł zwiastować niczego dobrego.

Opadał na krzesło bardzo wolno, zaciskając na zdobionym rancie biurka swoje smukłe palce. Nie chciał, by zbyt gwałtowny ruch przypomniał mu o obrażeniach, jakich doznał poprzedniego wieczoru, kiedy razem z Biedronką walczyli z wyjątkowo niebezpieczną ofiarą akumy. Był niemalże przekonany, że tym razem nie udało mu się spaść na cztery łapy, a nieznośny ból w okolicach klatki piersiowej mógł być oznaką złamanego żebra. Gabriel w żadnym wypadku nie mógł się o tym dowiedzieć. W przeciwnym razie najprawdopodobniej zabroniłby mu już nie tylko wychodzenia z domu, ale również oddychania, a i jego żywienie pewnie zaczęłoby się odbywać pozaustrojowo.

— Chciałeś mnie widzieć, ojcze — zagadnął w końcu do mężczyzny, który od momentu jego pojawienia się w biurze nie spuszczał z niego czujnego spojrzenia.

Adrien robił, co mógł, jednak fakt, iż każdy oddech kosztował go masę wysiłku i bólu, nie mógł umknąć niezauważonym, bystremu spojrzeniu ojca, rzucanemu mu znad oprawek okularów.

— Dobrze się czujesz, synu?

Gdyby nie fakt, iż w rzeczywistości czuł się fatalnie, chłopak najprawdopodobniej nie mógłby pohamować uśmiechu. Jego ojciec brzmiał przez moment tak, jak gdyby faktycznie się o niego martwił.

— Wszystko w porządku, tato — odparł mechanicznie, notując w myślach, że musi nauczyć się być bardziej przekonującym. W przeciwnym razie, na kolejnym patrolu Kropeczka zauważy, że coś jest z nim nie tak, a ostatnią rzeczą, jakiej by sobie życzył, było zamartwianie swojej Pani takimi błahostkami, jak jego żebra.

— Świetnie. W takim razie pozwól, że zaznajomię cię z ofertą, jaka przyszła do mnie dziś rano. Od wielu lat zastanawialiśmy się z twoją matką nad tym, na jakie studia powinieneś się wybrać po ukończeniu liceum. Brałem pod uwagę kilkanaście najlepszych uczelni na całym świecie. Na szczęście twoje wyniki w nauce były bardziej niż zadowalające, a szeroko pojęta aktywność, jaką wykazywałeś w projektach pozalekcyjnych sprawiła, że podaniem, które złożyłem w twoim imieniu, zainteresowała się uczelnia, do której mam największe zaufanie — wyjaśnił, kładąc przed synem obszerny, kolorowy folder informacyjny.

Zielone tęczówki Adriena przeskanowały stronę tytułową, skupiając się ostatecznie na doskonale znanym mu z filmów i seriali logo uniwersytetu. Przełknął głośno ślinę, co po raz kolejny wywołało potworny ból w okolicach klatki piersiowej.

— Tato, we Francji jest tyle uczelni, które są na wysokim poziomie... — zaczął, lecz ojcowska dłoń natychmiast poszybowała w górę, ucinając jego wypowiedź w pół zdania.

Trylogia szczęścia część 1: Zanim staliśmy się szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz