Narastająca w klasie ekscytacja spowodowana zbliżającym się wielkimi krokami balem maturalnym, mieszała się ostatnimi czasy z melancholijnym nastrojem i uczuciem pustki, której nikt ani nic nie było w stanie wypełnić. Adrien zniknął ze szkoły tak samo niespodziewanie, jak się w niej pojawił cztery lata wcześniej i praktycznie nikt, nawet Chloe, nie wiedział, jaki był tego powód. Pani Bustier poinformowała ich tylko, że taka była wola jego ojca. Większym problemem był jednak fakt, iż kontakt z nim był niemożliwy. Jego telefon milczał jak zaklęty, a kiedy ktokolwiek zapuszczał się pod bramę jego domu, monotonny głos Nathalie informował go natychmiast, że Adrien przeszedł na indywidualny tok nauczania i nie będzie utrzymywał dłużej kontaktów ze swoją dawną klasą.
Marinette nie potrafiła skupić uwagi na projekcie banneru na bal, którego szkicem Nathaniel wymachiwał przed jej nosem od kilku minut. Jej myśli oscylowały wokół Adriena. Była pewna, że musiał czuć się wyjątkowo samotny i przybity nagłą decyzją ojca. Jeszcze we wrześniu, osobiście obiecała mu, że sprawi, że ostatni rok wspólnej nauki będzie pełen niespodzianek i pięknych wspomnień, tymczasem wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć.
Jakby tego było mało, od tygodnia nie miała również żadnych wieści od Czarnego Kota, który obiecał przecież, że odezwie się do niej, jak tylko odwiedzi lekarza. Powiedzieć, że się martwiła, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Codziennie snuła nowe, coraz to bardziej katastroficzne scenariusze. Praktycznie zapomniała co to sen. Codzienne, samotne walki z coraz silniejszymi ofiarami akum oraz conocne patrole, na których zamiast włamywaczy i kieszonkowców, wypatrywała rozpaczliwie zielonych oczu swojego partnera, wyniszczały ją psychicznie i fizycznie.
— Wszystko w porządku? — zapytał w końcu rudowłosy chłopak, odkładając szkic na pulpit biurka. — Marinette, nie pogniewaj się, ale nie wyglądasz najlepiej. Może powinienem odprowadzić cię do pielęgniarki?
Spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem i układając policzek na chłodnej powierzchni biurka, jęknęła:
— Wybacz Nate. Ostatnio kiepsko sypiam. Chyba zaczynam się stresować egzaminami, to tyle.
— Ja też — westchnął, drapiąc się ołówkiem za uchem. — Ostatnio wszystko wydaje mi się takie dziwne i obce. Nie mogę uwierzyć, że już za chwilę opuścimy tę szkołę i już nigdy więcej nie spotkamy się w takim składzie, w jakim byliśmy praktycznie od przedszkola. W dodatku ojciec wypisał Adriena ze szkoły kilka miesięcy przed absolutorium. Nie wydaje ci się to dziwne?
— Jego ojciec zawsze był surowy — odparła, powracając myślami do blondyna. — Nigdy nie był szczególnie przychylny temu, żeby Adrien uczył się w publicznej szkole.
— Myślisz, że to może mieć jakiś związek z jego chorobą? Może jest umierający albo coś w ten deseń?
Dziewczyna natychmiast zerwała się z biurka, prostując się jak struna.
— O czym ty mówisz?!
— Dziewczyno, nie odpalałaś dzisiaj Facebooka? — zagadnęła Alya, która rzuciła właśnie swoją torbę na ławkę, zajmując miejsce obok Marinette. — Osobiście uważam, że to jakaś tania sensacja. Fotomontaż i tyle. Przyszły dziennikarz czuje takie rzeczy na kilometr — dodała, dotykając palcem wskazującym czubek swojego nosa.
— Czy ktoś może mi w końcu wyjaśnić co się tutaj dzieje?! — wrzasnęła, wstając z impetem z miejsca. — Jaka choroba? O czym wy bredzicie?!
CZYTASZ
Trylogia szczęścia część 1: Zanim staliśmy się szczęśliwi
FanfictionPrequel do "Kiedyś będziemy szczęśliwi" W jaki sposób wyglądały relacje Adriena i Marinette, zanim na świecie pojawiła się Emma? Dla przyjaciół z liceum Francoise Dupont'a, to ostatni rok nauki, a zarazem ostatni dzwonek na zapewnienie sobie odrobin...