8. | Zabiorę ten sekret do grobu |

1.1K 130 60
                                    

Zerknęła przez okno od razu, kiedy usłyszała znajome kliknięcie zapięcia do roweru. Luka nie kłamał. Od chwili, kiedy się rozłączyli, minęło dokładnie osiemnaście minut. Uśmiechnęła się pod nosem, okrywając ramiona szczelniej różowym kardiganem. Kiedy klapa w podłodze, służąca za prowizoryczne drzwi do pokoju uniosła się ku górze, ukazując wilgotne, roztrzepane włosy, Marinette zrobiła krok do przodu i zarzuciła ręce na szyję chłopaka.

— Dziękuję, że przyjechałeś.

Gitarzysta odwzajemnił uścisk i omiótł wzrokiem powierzchnię pokoju. Wzorniki z materiałami, które od zawsze walały się po podłodze, leżały ułożone w idealnie prostą wieżyczkę jeden na drugim. Z monitora nie zerkała na niego rozpromieniona twarz Adriena, otoczona setkami serduszek, lecz uroczy obrazek przedstawiający dwa czarne kociaki. Na korkowej tablicy nadal widniały zdjęcia, lecz tym razem na próżno było szukać wśród nich wycinków z magazynów dla nastolatek, które przedstawiały modela.

— To permanentne zmiany? — zapytał w końcu niby od niechcenia, siadając na skraju szezlonga, gdy odbierał z rąk Marinette kubek z parującą herbatą.

Dziewczyna westchnęła i opadła obok niego w milczeniu, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.

— Nettie, wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć — zaczął niepewnie, otaczając ją ramieniem.

— Chyba nie bardzo jest o czym opowiadać, Luka — odparła gorzko. — Odkąd Adrien zaczął spotykać się z Kagami trochę odpuściłam. Oczywiście nadal go kochałam, ale...

— Kochałaś? — przerwał jej wpół słowa.

Po raz pierwszy od jego przybycia wzrok Luki i Marinette spotkał się ze sobą.

— Nie chcę kochać kogoś, kto nie jest mną zainteresowany — szepnęła. — To mnie wykańcza, rozumiesz? Od lat usilnie gnam za tym beznadziejnym uczuciem, które niszczy mnie od środka. O wiele lepiej jest, kiedy jesteśmy z Adrienem na czysto przyjacielskiej stopie.

— Nettie, nie obraź się, ale wydaje mi się, że od kilku tygodni wasze relacje ochłodziły się na tyle, że nie nazwałbym ich przyjacielskimi — wyznał. — Ilekroć nie zapraszałem cię na próby, nigdy nie przychodziłaś. Kiedy wychodzimy gdzieś całą paczką, zawsze wymieniacie się z Adrienem. Albo przychodzisz ty, albo on. Nigdy razem. Coś musiało się wydarzyć i nie kłam. Doskonale wiesz, że nie potrafisz tego robić — dodał z cieniem chytrego uśmiechu.

Marinette pogrążyła się we własnych myślach. Nie sądziła, że jej celowe uniki były aż tak zauważalne dla otoczenia. Bała się przyznać sama przed sobą, że chociaż każdego poranka zaraz po przebudzeniu, powtarzała sobie, że tym razem przełamie się i porozmawia szczerze z Adrienem o swoich uczuciach, wygodniej było jej po raz kolejny schować wzrok za kurtyną włosów i czmychnąć z klasy sekundę przed dzwonkiem, by spędzić kolejną przerwę samotnie w damskiej łazience. Dopiero ostatnie zachowanie Adriena na lekcji wychowawczej dało jej do myślenia. W jej pamięci zapadł boleśnie wyraz jego twarzy, kiedy zaoferował swoją pomoc w tworzeniu dekoracji na bal. Wyglądał, jakby błagał o jej uwagę. Jak gdyby chciał zmusić ją w ten sposób, by przestała go ignorować i zaczęła ponownie rozważać jako kogoś bliskiego. Była rozdarta. Z jednej strony chciała wykrzyczeć mu w twarz, że nigdy nie przestanie być dla niej kimś ważnym, lecz po chwili rozum podpowiadał, iż bycie blisko niego będzie dla niej bolesne i jeżeli chciała naprawdę o nim zapomnieć, powinna się zdystansować raz na zawsze.

Jej błędny wzrok i urywany oddech nie pozostawał niezauważony. Luka okrył swoją ciepłą dłonią jej trzęsącą się dłoń i gładząc delikatnie kciukiem jej skórę, szepnął:

Trylogia szczęścia część 1: Zanim staliśmy się szczęśliwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz