2

36 2 1
                                    

Wybawiciel? Lothar!

 - Gdzie ja jestem? - zapytała. - Co to za miejsce i kim jesteś?

 - Myślałem, że Elzna już ci powiedziała, ale dobrze. Znajdujesz się w Celiris, w moim pałacu. Kim jestem? Czy to nie oczywiste? Król Lothar we własnej osobie.

 - Nie znam takiej osoby. Czy to jakaś gra?

Usłyszała śmiech, w którym nie było słychać rozbawienia. Był on lodowaty. Przeszywał ją i sprawiał, że przeszły ją ciarki. Musiała trafić w ręce jakiegoś szaleńca. Czy jej rodzice zorientują się, że zniknęła i zaczną jej szukać? Miała nadzieję, że tak. Oby jak najszybciej wszczęli poszukiwania. Może uda im się ją uratować. Była jeszcze za młoda na śmierć. Pragnęła umrzeć z przyczyn naturalnych, a nie z rąk jakiegoś wariata.

 - Spójrz na mnie - odparł głosem ostrym jak stal.

 - Nie widzę - odpowiedziała cicho. - Jestem niewidoma.

Cisza. Nie odpowiedział. Uniósł brew i wpatrywał się w nią z zainteresowaniem. Czuła to. W tym momencie okazała się dla niego ciekawym znaleziskiem, kórego nie mógł puścić tak łatwo.

 - Elzna! - zawołał, a po chwili odezwał się kobiecy głos, kóry miał potwierdzić jej przybycie. - Zajmij się naszym gościem. Oczekuję jej na kolacji w Solaris.

Oddalające się kroki. Tym razem je słyszała. Były ciężkie i nierówne. Zupełnie tak, jakby mężczyzna utykał na jedną z nóg.

Poczuła ręce na swoim przedramieniu, które zaczęły ją ciągnąć w stronę pokojówki. Poddała się im. Teraz i tak nie mogła nic zrobić. Musiała poczekać na rozwój sytuacji i zorientować się, co się dzieje. Bez żadnych konkretnych informacji nie uda jej się uciec.

Poddała się zabiegom Elzny, ale czuła się bardzo niekomfortowo. Kobieta rozebrała ją i zaczęła obmywać jej ciało. Znowu czuła piękny zapach konwalii. Zastanawiała się skąd on się brał. Był cudowny i działał na nią kojąco. Żadne perfumy nie były w stanie oddać tej wspaniałej woni.

 - Panienko, założymy suknię - odezwała się pierwszy raz od kiedy zostały same pokojówka. - Pomogę panience.

Chiara posłusznie pozwoliła ubrać się w suknię. Poczuła jak zimny materiał dotknął jej skóry. Był delikatniejszy od pościeli, w której spała. Nie sądziła, że jest to możliwe. Zaczęła się zastanawiać, jak drogie musi być ubranie, które w tej chwili ma na sobie. Już po samym dotyku mogła wyczuć, że materiał musiał być kosztowny. Poczuła się jak księżniczka. Szybko jednak odrzuciła od siebie tę myśl i skupiła się na zabiegach pokojówki, która zaprowadziła ją do jakiegoś krzesła i  na nim posadziła.

 - Woli mieć panienka rozpuszczone czy spięte włosy? - usłyszała pytanie.

 - Spięte - odpowiedziała i poczuła, jak szczotka zaczyna przesuwać się po jej ciemnych włosach. Delikatnie ciągnęła kosmyki, ale nie było to bolesne. Zdawała sobie sprawę, że jej włosy były zniszczone. Nie poświęcała im należytej uwagi. Nie lubiła się bawić w maski, olejki i inne wcierki. Uważała, że zabierało jej to zbyt wiele czasu. Poza tym sama nie widziała efektu, więc jakoś bardzo jej na tym nie zależało.

Elzna mocowała się z jej włosami z dobre dwadzieścia minut, ale w końcu udało jej się stworzyć coś, co ją usatysfakcjonowało. Czuła, że pokojówka jest z siebie zadowolona. Chciała zobaczyć, co kobieta stworzyła, ale gdy tylko uniosła ręce, one zostały zabrane i skierowane na uda. Najwidoczniej jej fryzjerka bała się, że dzieło zostanie zniszczone. Trudno. Sprawdzi to, gdy będzie już po wszystkim.

 - Panienko, muszę opowiedzieć o kilku zasadach, do których będziesz musiała się dostosować, gdy pójdzieś do Solaris.

 - Słucham - odpowiedziała. - Ale najpierw mam prośbę. Czy mogłabyś mówić mi po imieniu? Dziwnie się czuję, gdy mówisz do mnie "panienko". Mam na imię Chiara.

CelirisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz