17

9 3 0
                                    

Chiara znowu siedziała w pokoju. Ostatnio zdarzało sie to zbyt często. Jednak zgodnie z zarządzeniem króla nie mogła go opuszczać. Tutaj miała być najbezpieczniejsza. Wzmożono jej ochronę i teraz nie miała jednego strażnika, tylko czterech. Dodatkowo król próbował się pozbyć plotek, które powstały tamtej nocy. Nie było to jednak łatwe zadanie. Nawet Elzna zachowywała się wobec niej inaczej niż zazwyczaj.

Wychodziła z pokoju tylko na lekcje z Su, które odbywały się codziennie i trwały trzy godziny. Mag również zrobił się poważniejszy. Zrobił się  z niego jeszcze bardziej wymagający nauczyciel. Jednak to nie miało związku z plotkami, a z jej utratą kontroli, o której opowiedział mu Lothar. Według niego mag był osobą godną zaufania i powinien o tym wiedzieć, jako jej mentor. Nie wiedziała, czy powinna podzielać jego zdanie, ale postanowiła się nie wychylać. Starała się być posłuszna, chociaż nie było to łatwe.

Dzisiaj jednak miał nastąpić moment, kiedy wyjdzie z tego pomieszczenia. Wieczorem bowiem miał odbyć się bal powitalny dla księżniczki Rose. Zgodnie z zapowiedziami w końcu pojawiła się w Celiris. Zgodnie z panującymi zasadmi, które jak zawsze musiały obowiązywać, trzeba było należycie ją przywitać. W związku z faktem, że nie zostanie żoną Lothara, co było obiecane, trzeba było jeszcze bardziej się starać, aby ją zadowolić. Chiara jednak wątpiła, żeby jakieś przyjęcie było w stanie wynagrodzić księżniczce zerwane zaręczyny. Ona na jej miejscu byłaby wściekła.

Dziewczyna zdecydowała, że zrobi wszystko, aby nie narazić się Rose. W końcu to ona odbiła jej narzeczonego. Oczywiście fikcyjnie, ale nikt o tym nie wiedział. Dodatkowo miała dzisiaj cały czas trwać przy boku króla. Podejrzewała, że było to po to, aby nie spowodowała jakiś problemów. Lothar bardziej się jej przyglądał i zwracał na nią wiekszą uwagę od czasu incydentu sprzed kilku dni. Nie mógł pozwolić, aby zdarzyło się coś, co mogłoby wymknąć się spod kontroli.

Siedziała w fotelu już przygotowana na wyjście. Dzisiaj nie miała sama iść do Solaris. Lothar osobiście miał przyjść ją odebrać. Nie wiedziała, dlaczego, ale stresowała się tym. Czuła się tak, jakby szła na swoją studniówkę i odbierał ją ukochany. Było to jednak coś ważniejszego niż studniówka, a Lothar nie był jej miłością. Musiała się otrząsnąć z tych śmiesznych myśli.

Wzięła głęboki wdech i położyła dłonie na sercu. Musiała uspokoić siebie oraz swoje moce. Su nauczył ją tego sposobu. Oddechem była w stanie opanować prawie wszystko. Było to trochę zbliżone do medytacji. Różniło się jednak pod kilkoma względami.

Oddychała głęboko i wsłuchiwała w płynącą w niej magię. Była ona głośna i chaotyczna. Jednak mimo wszystko spokojna. Panowała nad wszystkim. Była również dzisiaj opanowana i podchodziła z pozytywnym nastawieniem do dzisiejszego wydarzenia. Musiało więc wszystko się udać.

Usłyszała pukanie do drzwi i po chwili do pokoju wszedł Lothar. Wstała i dygnęła. Zaczęła dobrze. Dzisiaj musiała przestrzegać etykiety. Nie chciała kolejnej łatki dzikuski.

 - Już dobrze - powiedział łagodnym głosem, którego nie słyszała tak dawno. - Gdy jesteśmy sami nie musisz tego robić. Po prostu pilnuj się w towarzystwie.

 - Staram się wypaść jak najlepiej. Ćwiczę już teraz, żeby później nie mieć jakieś wtopy. Jednak to ty, wasza wysokość, łamiesz zasady. Nie powinieneś wchodzić do sypialni damy.

 - Wiem. Jednak zanim pójdziemy muszę ci coś powiedzieć.

Chiara podeszła bliżej, a jej długa tiulowa suknia ciągnęła się po ziemi. Była ciekawa wiadomości, które dla niej miał. Za każdym razem łudziła się, że znalazł drogę powrotną dla niej. Jednak dzisiaj to również nie był ten dzień.

CelirisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz