4

24 5 0
                                    

 - Obudziłaś się? - usłyszała ten lodowaty głos. - Dałaś nam niezły pokaz.

Nie odezwała się. Po prostu leżała. Nie mogła się ruszyć. Czuła, że jej ręce i nogi są związane. Wpakowała się w niezłe bagno, z którego nie widziała już wyjścia. Zabiją ją. Pewnie zrobią to na oczach innych, aby zobaczyli, co może ich spotkać, gdy sprzeciwią się królowi.

Chiara, jak mogłaś być tak głupia?!

Czuła się bezbronna. Miała wrażenie, że pomieszczenie, w którym jest ją przytłacza. Czuła ucisk w klatce piersiowej. Nie potrafiła dokładnie opisać tego uczucia. Sprawiało wrażenie, że ktoś położył na niej stos kamieni. Miała również problem, żeby się skupić na myśleniu. Miała wrażenie, że atmosfera tego miejsca miesza jej w głowie.

Odwróciła głowę w bok, jakby to miało jej w czymś pomóc. Była w tym momencie zwrócona do króla. Miała neutralną minę. Wiedziała, że gdy okaże jakiekolwiek emocje, to mogą one zostać wykorzystane przeciwko niej.

 - Kim jesteś? - znowu ten przeszywający głos króla. - Dlaczego umiesz panować nad wiatrem? Jakim cudem palisz się, ale nie spalasz?!

Odpowiedziała mu cisza, co bardzo mu się nie spodobało. Lothar patrzył na dziewczynę i próbował cokolwiek z niej wyczytać, ale ona nie dawała mu takiej możliwości. Była w tym momencie jak skała. Utkwiła w nim te swoje złote oczy i po prostu tak została.

Sytuacja sprzed chwili nie dawała mu spokoju. Nikt poza największymi magami na dworze nie potrafił ujarzmić żywiołów. Poza tym oni korzystali z tego, co natura im dała. Natomiast ona wytwarzała to wszystko jakby swoim ciałem. Potrafiła wykrzesać ogień, który na niej tańczył, a nie robił jej krzwydy. To było coś nieprawdopodobnego. Nikt nigdy czegoś takiego nie widział. Królowi nie dawało to spokoju i musiał się dowiedzieć skąd ona przybyła i kim - a może raczej czym - jest.

 - Kim jesteś?! - wrzasnął, co sprawiło, że Chiara drgnęła, a to wywołało uśmieszek na jego twarzy. - Gadaj!

 - Chiara - odpowiedziała cicho.

 - Nie obchodzi mnie twoje imię! Kim jesteś, że potrafisz władać magią?!

 - Ja... ja nie wiem. Od zawsze to umiałam.

 - Myślisz, że ci uwierzę?! Wiesz jak kończą czarownice w tym kraju? Na jeden dzień zostają przybite do pala, ptaki wydziobują im wnętrzności, a następnego dnia zostają spalone żywcem, jeśli do tego czasu nie umrą. Naprawdę chcesz tak skończyć?

Powiedział to tak słodkim głosem, że zrobiło jej się niedobrze. Po raz  kolejny stwierdziła, że miejsce do którego trafiła jest okropne. Ludzie i zwyczaje tu panujące były przerażające. To nie było średniowiecze, więc jak mogli wierzyć w magię. Czarownice nie istniały, więc nie powinni brać jej za jedną z nich.

Zmarszczyła brwi. To nie była jej wina, że potrafiła coś, o czym nigdy nie marzyła. To po prostu samo do niej przyszło. Jak miała im to wytłumaczyć, skoro nie chcieli jej wierzyć.

 - Straże! - odezwał się po raz kolejny Lothar. - Dziesięć batów. Potem przyprowadźcie ją do mnie.

 - Nie! Błagam - krzyczała. Ona tego nie przeżyje. Musiała tego uniknąć za wszelką cenę. Wiedziała już, że on nie ma litości. Wiedziała również, że na tym się nie skończy.

 - Więc odpowiedz mi na pytanie. Kim jesteś? Dlaczego władasz magią?

 - Ja naprawdę nie wiem! Wasza Wysokość, ja nie jestem stąd. Trafiłam tutaj w niezrozumiały dla mnie sposób.

 - Mów dalej.

 - Wpadłam do wody. Topiłam się. Kiedy się obudziłam w twoim zamku, to myślałam, że jestem martwa. Mówię prawdę. Proszę uwierz mi. Wasza Wysokość, błagam.

Patrzył na nią. Analizował każde wypowiedziane przez nią słowo. Była pewna, że za chwilę będzie chciał dokończyć to, co zaczął, ale wbrew jej przypuszczeniom kazał ją rozwiązać.

Strażnicy uwolnili jej ręce i nogi. Usiadła na podłodze i zaczęła się kołysać. Była przerażona. Oddałaby wszystko, aby znaleźć się w ramionach rodziców, którzy zawsze się nią opiekowali. Nigdy nie pozwolili, aby stała sie jakakolwiek krzywda ich dziecku. Znalazła się w tej sytuacji przez swoją głupotę. Gdyby tylko nie poszła tamtego dnia na wagary.

Panowała cisza. Wiedziała, że wszyscy ją obserwują i czekają na to co zrobi. Jednak ona nie miała zamiaru ruszyć nawet palcem. Czuła się wykończona. Chciała, żeby to wszystko już się skończyło. Była słaba. Zwykła inwalidka, która użalała się nad swoim losem.

 - Wszyscy wyjść - przemówił w końcu Lothar. Nie spodobało się to Chiarze. Bała się, że własnymi rękami zakończy jej żywot. Nie miała jednak innego wyjścia, jak modlić się o cudowne ocalenie.

Usiadł obok niej, co wywołało u niej obrzydzenie. Był zdecydowanie zbyt blisko. Chciała się odsunąć, ale jej nie pozwolił. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Siedziała teraz oparta o jego ramię. Gdyby to nie był on, to zachwycałaby się jego umięśnionym ciałem. Jednak wiedziała, że było ono takie przez walki, które stoczył i stoczy. Musiał być silny i sprawny.

 - Teraz mnie posłuchaj - powiedział spokojnym głosem, który prawdopodobnie miał uśpić jej czujność i wzbudzić zaufanie. - Mogę zgodzić się z tym, że wpadłaś do wody. Wyciągnąłem cię z niej osobiście. Nie rozumiem jednak skąd się tam wzięłaś. Raczysz mi to wytłumaczyć?

 - Siedziałam na mostku - odezwała się cicho. - Zaczęło mnie zaczepiać dwóch... chłopaków. Chciałam się od nich uwolnić, ale jeden z nich wrzucił mnie do wody.

 - Łżesz.

 - Mówię prawdę! Pochodzę z innego miejsca. Nigdy wcześniej nie słyszałam o Celiris. Tam gdzie mieszkam nie ma króla. Mamy demokrację.

 - Nigdzie na świecie nie ma czegoś takiego jak demokracja. Tym światem władają monarchowie. Jednego masz przed sobą, więc nie kłam.

 - Nie kłamię!

Nie odpowiedział. Po prostu wstał i wyszedł, a ona została sama. Miała dosyć. Chciała wrócić do domu.

Wstała i podeszła do ściany. Spodziewała się dotknąć marmuru, a zamiast niego znalazła kamień. Poczuła jak przez jej ciało przebiegają duchy tych, którzy wcześniej tu byli. Wszyscy byli torturowani. Znęcano się nad nimi  aż do śmierci.

Szybko odskoczyła i zaczęła szlochać. Przeklinała świat, że właśnie ją musiało spotkać coś takiego. Zdecydowanie los nie był dla niej łaskawy. W jej życiu wiecznie obecne było cierpienie i lęk. Chwile szczęścia i błogości były cudownymi przecinkami w jej życiu, ale nie było ich wiele.

Usłyszała, że ktoś wchodzi. Rozpoznała po krokach Elznę. Ucieszyła się z jej obecności. Była tutaj jedyną osobą, która nie okazała jej niechęci. Wiedziała, że taka była jej praca, ale nadal czyniło to z niej najsympatyczniejszą osobę w tym miejscu.

Podeszła do niej i dotknęła jej ręki, na co pokojówka się wzdrygnęła, ale nic nie powiedziała.

 - Czy mogę stąd wyjść? - zapytała ją ze szczerą nadzieją w głosie. Nie chciała dłużej przebywać w tym miejscu. Kryło się tutaj tyle bólu, którego nie mogła znieść.

 - Tak - odpowiedziała Elzna i wzięła ją pod rękę, aby wyprowadzić z celi.

Zaprowadziła ją do komnaty, w której wcześniej przebywała. Wiedziała, że teraz tak łatwo jej nie opuści, ale wolała być więziona tutaj niż w podziemiach. W głównych pokojach w pałacu było przynajmniej ciepło i miło, co było pewną formą nagrody w tej całej sytuacji. Nie spodziewała się, że król się nad nią zlituje i pozwoli wrócić do tego miejsca. Myślała, że utknie w lochach po tej całej sytuacji. Cieszyła się, że tym razem się pomyliła.

Chiara usiadła na fotelu, w którym się cała zapadła. Było to przyjemne uczucie. Pozwoliło jej się trochę odprężyć. Zastanawiała się, co się teraz stanie. Władca musiał mieć jakieś plany wobec niej. Zastanawiała się, czy będą one dla niej męką.

CelirisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz