6

39 4 4
                                    

Zgodnie z tym, co powiedział Lothar, jej szkolenie na przyszłą królową rozpoczęło się od samego rana. Zaraz po śniadaniu w jej pokoju pojawiła się piątka kobiet, które miały być jej nauczycielkami. Każda z nich emanowała inną energią, ale łączyła je jedna cecha - stuprocentowo oddane swojemu zadaniu. Łudziła się, że trening przebiegnie łagodnie i bezboleśnie, ale już po pierwszych zajęciach przekonała się, że to niemożliwe.

Na sam początek trafiła jej się etykieta przy stole. Te wszystkie widelce, łyżki i łyżeczki doprowadzały ją do szału. Dla niej nie miało znaczenia czym je, dopóki się naje. Jednak pani Florence miała co do tego zupełnie odmienne zdanie. Ta kobieta już od samego początku jej się nie podobała. Nie miała w ogóle podejścia do nauki osoby niewidomej. Opowiadała wszystko w tak chaotyczny sposób i kompletnie bezobrazowo, że Chiarze nic nie utkwiło w pamięci.

Po dwóch godzinach lekcji, która miała skończyć się po pół godzinie, obie miały się serdecznie dosyć. Dziewczyna gubiła się w sztućcach i ciągle brała nie te, które powinna, co doprowadzało nauczycielkę do szewskiej pasji. Ta kobieta musiała w tym momencie wyglądać komicznie. Pewnie rozszerzały jej się nozdrza jak u byka i prawie buchała z nich para.

Te nieszczęsne zajęcia zostały zakończone przez króla, który przyszedł sprawdzić, jak im idzie. Już po jego głosie wyczuła, że był niezadowolony z postępów, które były prawie niewidoczne. Jednak ona nie czuła się temu winna.

Lothar wyprosił z jadalni panią Florence i stanął za nią. Przyglądał się chaosowi, który panował przed nią i głęboko oddychał.

Poczuła, że się pochyla, a jego ręce znajdowały się po obu stronach jej ciała. Myślała, że chce zrobić jej krzywdę, więc się skuliła. Jednak on zaczął porządkować stół. Układał naczynia i sztućce od nowa. Robił to powoli i czuła emanujący od niego spokój.

 - Zaczniemy jeszcze raz - powiedział łagodnie. - Powiedz, jaki sposób nauki najbardziej by ci odpowiadał.

 - Mów i mi pokazuj - odpowiedziała zszokowana. - Musisz mi to pokazać przez dotyk. Nie jestem w stanie ogarnąć tego wizualnie oczami.

Złapał jej dłoń, czym wywołał u niej dreszcze. Jego dotyk był taki... inny. Do tej pory rzadko spotykała się z dotykiem innych ludzi. Unikała go. Nie lubiła, gdy obcy się do niej zbliżali.

Dłoń króla była gładka. Myślała, że będą na niej liczne odciski, które powstały w wyniku wielogodzinnych treningów z bronią, ale się myliła. Jego skóra była delikatniejsza niż jej. Miał ciepłą dłoń, która kontrastowała z jej dłonią, która była niczym lód. Zawsze miała zimne ręce, gdy się denerwowała.

Jej ręka dotknęła widelca. Nie pozwolił jej go wziąć do ręki. Zamiast tego przesunął jej dłoń dalej i trafiła na kolejny widelec. Po kolei bez słowa wyjaśnienia kazał jej dotykać leżących przed nią sztućcy. Dopiero gdy skończyła, zaczął powoli wszystkie je omawiać, a ona ich dotykać. Wyczuwała niewielkie różnice. Gdyby jej o nich nie powiedział, to raczej nie zwróciłaby na nie uwagi.

Uczył ją. Mówił powoli i był cierpliwy, gdy popełniała błędy. Robiła jednak szybsze postępy niż z panią Florence. Przy Lotharze była bardziej spokojna. Nie wyzywał jej i nie straszył karą. Zamiast tego w kółko powtarzał to samo. Robił tak do skutku. Jeszcze nie spotkała się z tak wyrozumiałym nauczycielem.

 - Chcesz zrobić sobie przerwę? - zapytał, gdy po raz kolejny omówili używanie poszczególnych sztućcy.

 - Chętnie - powiedziała i odsunęła się od stołu. Chciała wstać i rozprostować kości. Miała nadzieję na krótki spacer po ogrodzie. Brakowało jej świeżego powietrza. Od ciągłego siedzenia w tym miejscu można było dostać szału. Była nauczona obcowania z przyrodą, a teraz musiała tkwić w grubych murach zamku.

Ruszyła w stronę wyjścia, a Lothar za nią. Była pewna, że rodzielą się gdzieś po drodze, ale on cały czas szedł krok w krok za nią lub obok niej. Nie odzywała się jednak. Był u siebie. Mógł robić, co mu się podoba. Ona natomiast musiała się do tego przystosować. Pewnie chciał ją pilnować. Obiecała, że niczego nie będzie próbować, aby się stąd wydostać, ale on najwyraźniej jej nie ufał. Nie dziwiła się. Gdyby była w jego skórze, to też byłaby podejrzliwa w stosunku do niedoszłego zbiega.

Zszedł z nią do ogrodu i złapał pod rękę, co spowodowało, że po plecach Chiary przebiegł dreszcz. Ten nagły kontakt i chęć pomocy była dla niej kompletnym zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że on zrobi coś takiego.

- Musimy stwarzać pozory - powiedział, a jej serce lekko zabolało. Zrozumiała, że to była tylko gra. Musiał pokazać otaczającym ich ludziom, że łączy ich uczucie, a przynajmniej wzajemny szacunek. Najpierw musiał oszukać najbliższe otoczenie, aby móc rozprzestrzenić to kłamstwo dalej.

Szli przed siebie i się nie odzywali. Chiara czuła, że Lothar co jakiś czas na nią zerka i ją obserwuje. Nie wiedziała, co chce zobaczyć, ale intensywność jego spojrzeń wywoływała u niej gęsią skórkę. Ten młody władca miał w sobie coś, co na nią niesamowicie działało. Była nim zauroczona, a raczej zafascynowana. Tak bardzo różnił się od chłopaków, których znała do tej pory. Zastanawiała się, jaki on jest naprawdę. Wiedziała, że przez większość czasu musiał trzymać się wystudiowanego przez siebie wizerunku. Musiały być jednak chwile, gdy nie był królem, a zwykłym młodym mężczyzną, nastolatkiem. Chętnie zobaczyłaby tę jego stronę.

W myślach króla podobnie jak u Chiary pojawiały się myśli o swojej obecnej partnerce. Za każdym razem, gdy na nią patrzył, czuł ciepło. Pojawiała się u niego chęć ochrony tej bezbronnej dziewczyny, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Nie mógł pozwolić, aby stała się jego słabym punktem. Gdyby tak się stało, to czekałoby ją niebezpieczeństwo. Wiedział, że już i tak ją naraża, ale dopóki nie miał wobec niej wyjątkowych uczuć, mógł być pewny, że jej ewentualna śmierć na niego nie wpłynie. Będzie nadal mógł realizować swoje plany i osiągać cele, które sobie założył. Musiał traktować ją jak kolejny pionek w swojej grze.

Stanęli obok fontanny. Brunetka nabrała powietrza w płuca i głośno je wypuściła. To miejsce pachniało cudownie. Wszędzie unosił się zapach lilii. Musiały ich tutaj rosnąć tuziny. Ta kraina była pełna cudownych zapachów. Za każdym razem się nimi zachwycała.

Poczuła na twarzy kropelki chłodnej wody. To było orzeźwiające. Po raz kolejny uświadomiła sobie, jak bardzo kocha przebywać wśród natury. Nawet jeśli, ta była stworzona sztucznie, to i tak dostarczała jej niezapomnianych  odczuć.

Skupiła się na dźwięku chlupiącej wody i zanurzyła w niej rękę. Czuła, jak wokół jej dłoni zaczyna zbierać się jej coraz więcej. Kiedyś potrafiła tworzyć z niej kule wodne. Spróbowała tego i tym razem. Była z Lotharem, więc nie musiała się obawiać, że straci kontrolę. Nawet jeśli to nastąpi, to król ją w jakiś sposób powstrzyma.

 - Za szybko wynurzasz dłoń - usłyszała i zwolniła swoje ruchy. - Stań się częścią żywiołu. Pozwól, aby zaczął krążyć w twoich żyłach.

Postępowała zgodnie z poleceniami. Nie walczyła z wodą. Pozwoliła jej żyć własnym życiem i próbowała dopasować się do jej rytmu. Nigdy wcześniej nie próbowała takiego sposobu. Zawsze uważała, że musi być silniejsza i pokazać swoją przewagę.

W końcu wynurzyła dłoń, na której widniała wodnista kula, która mieniła się tysiącem barw. Lothar obserwował ją i uśmiechał się z dumą. Jego lekcje z nadwornymi magami nie poszły na marne. Mimo że sam nie potrafił panować nad żywiołami, to musiał poznać wszystkie techniki ich kontroli, aby w razie jakiś kłopotów mógł je wykorzystać przeciwko wrogom. Teraz tę wiedzę musiał przekazać Chiarze, która miała się stać dla niego wsparciem i najsilniejszą bronią, jaką kiedykolwiek posiadał.

CelirisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz