s02e11

1.2K 71 35
                                    

Ścisk w brzuchu, który nieustannie towarzyszył mi od dwóch dni nasilił się jeszcze bardziej kiedy wjeżdżałam na czwarte piętro naszego bloku. Dziękowałam sobie w duchu, że tego cholernego wieczoru zabrałam ze sobą klucze dzięki czemu teraz mogłam spokojnie wejść do naszego mieszkania.

Bałam się. Cholernie bałam się naszej konfrontacji i tego co mogło z niej wyniknąć. Sama nie wiem czego mogłam się spodziewać. Kolejnej kłótni czy odrobiny dojrzałości i poważnego podejścia do sprawy. Kolejna przerwa zapewne nie skończyłaby się dla nas happy endem ale miałam pozostać pod jednym dachem z osobą, która mnie okłamywała? Każde wyjście zdawało się być absurdalne w tym momencie. Nie wiem czy ucieczka od tego byłaby w stanie cokolwiek zmienić.

Serce niemal stanęło mi w miejscu widząc sylwetkę bruneta opierającą się o framugę wejścia do sypialni. Podniosłam się z łóżka, na którym aktualnie siedziałam wgapiając się w otwartą szafę przede mną.

- Idź stąd. - wypowiedziałam słabo pierwsze słowa jakie tylko przyszły mi na myśl, wycierając nadgarstkiem moje mokre policzki jednak brunet wcale nie miał zamiaru nigdzie odchodzić

- Przestań Zośka nie zachowuj się jak dziecko. - odpowiedział kierując swój wzrok na dużą torbę obok znajdującą się obok mnie

- Ja się zachowuję jak dziecko? - zwróciłam się do niego pretensjonalnym tonem

- Może to ja szukałem pocieszenia u Mazura? - powiedział zdecydowanie głośniej choć wcale nie wyczułam w jego głosie żadnego zawodu sytuacją sprzed dwóch dni, o której zdążył się już dowiedzieć

- Nie mam zamiaru cię za to przepraszać. - rzuciłam ponownie odwracając się w stronę szafy, z której wyciągałam kolejne ubrania wrzucając je niechlujnie do odsuniętej wcześniej torby

- A ja nie mam zamiaru czekać na to aż w końcu pozwolisz mi dojść do słowa! - krzyknął na co mimowolnie wzdrygnęłam się zaprzestając swojej czynności - Nie dajesz sobie nic wytłumaczyć. Co chcesz się spakować i znowu gdzieś uciec. - prychnął pod nosem 

Sprawnie zbliżył się do łóżka bez słowa wysypując zawartość znajdującej się na nim torby. Nie ukrywam, że trochę przestraszyłam się tego w jaki sposób wykonywał tę czynność. Stałam jak wbita w ziemię dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co się właśnie działo.

- Co ty wyprawiasz? - jak w amoku złapałam za jego ramią odsuwając go od wspomnianego wcześniej przedmiotu - Zostaw to. Aleks.

- Nie będziesz się pakować rozumiesz. - dodał pewnie - Już ci mówiłem, że nie pozwolę ci odejść kolejny raz więc z łaski swojej usiądź i poczekaj.  

- Nie będziesz mi mówił co mam robić. - prychnęłam pod nosem starając się zachować pewność mojego głosu choć wcale nie był on tak przekonywujący jak myślałam

- Siadaj. - powiedział mocniej olewając moje słowa na co prychnęłam pod nosem wychodząc z pomieszczenia

Opadłam na kanapę w salonie czekając na dalszy rozwój sytuacji. Chłopak chodził w kółko widocznie zdenerwowany a ja przez chwilę nawet bałam się rzucić w jego stronę jakimś mało mądrym teksem, bo tylko takie przychodziły mi w tej chwili na myśl. Nie czekałam nawet chwili dłużej kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Brunet momentalnie zmierzył w stronę wejścia aby już po chwili pojawić się ponownie tym razem z blondynką. Emocje w moim ciele kumulowały się jeszcze mocniej dodając mi przy tym jedynie ogromnej złości do ich osób.

- No chyba sobie robicie ze mnie jaja. - powiedziałam całkowicie zirytowana jej przyjściem - Zaprosicie kogoś jeszcze czy to koniec niespodzianek?

- Nie wiem. - odparła blondynka zawieszając na nim swoją dłoń jednak ten momentalnie zabrał ją ze swojego ramienia znacznie się odsuwając - Co jest skarbie? - rzekła co momentalnie wbiło mnie jeszcze mocniej w siedzenie

- No i po co dalej udajesz Alicja do chuja. - odpowiedział wyraźnie oburzony jej zachowaniem - Nie mamy całego dnia, gadaj. - pośpieszył

- Ale co ja mam mówić. - uśmiechnęła się słodko w jego stronę i sama nie wiem kogo próbowała oszukać swoją głupotą, która zauważalna była na kilometry

- Dziewczyno bo zaraz stracę cierpliwość. - dodał

- Ja już ją dawno straciłam jakby to kogoś interesowało. - rzuciłam pod nosem nawet nie obdarzając ich już swoim wzrokiem

- Dobra trochę pościemniałam i co z tego? - prychnęła po chwili ciszy ale widząc mrożące spojrzenie Aleksa przewróciła oczami głośno wzdychając aby następnie kontynuować swoją wypowiedź - Podrobiłam kilka naszych konwersacji. - wydusiła z siebie - Nie były jakoś wybitnie posklejane aż się sama dziwię, że we wszystko uwierzyłaś. - rzekła z przekąsem - Łyknęłaś wszystko jak największa idiotka.

- Bez takich Ala. - upomniał blondynkę nadal nerwowo przestępując z nogi na nogę - Dalej, bo to chyba nie wszystko. 

- Nic między nami nie było. - rzuciła pretensjonalnym tonem - Dobrze go wyszkoliłaś żeby nie tykał innych lasek. Co nie zmienia faktu, że był u mnie w ten sam dzień kiedy cię odwiedziłam. - uśmiechnęła się zwycięsko 

- Dziewczyno odwiozłem cię do domu z tego jebanego szpitala. - syknął zdenerwowany - Płakałaś jak pojebana okłamując mnie, że twoja mama umiera. Zresztą powinienem to olać bo w końcu nic jej nie jest prawda?

- Nie jest chora. - odparła lakonicznie - Ale muszę przyznać, że był to najbardziej wiarygodny pomysł na jaki wpadłam. Od razu zacząłeś mi współczuć i byłeś milszy. - dodała w jego stronę - Jeszcze kilka dni i zapomniałby o tobie całkowicie. - prychnęła

- Ty naprawdę jesteś pierdolnięta. - odezwałam się w końcu - Wymyśliłaś chorobę matki żeby się do niego zbliżyć. - stwierdziłam nie dowierzając jej głupocie - Boże jak to absurdalnie brzmi. - prychnęłam całkowicie zbulwersowana

- I co z tego? Przynajmniej was ze sobą skłóciłam. - rzuciła z chytrym uśmiechem - Ale jesteście nie do pokonania. - przyznała pod nosem

- Boże wyjdź stąd idiotko bo nie mogę cię już dłużej słuchać. - przerwałam jej bezsensowny wywód

- Wszystkiego najgorszego. - zachichotała - Pierdolcie się obydwoje. - ostatni raz obdarzyła nas zwycięskim uśmiechem zostawiając samych

Sekundę później usłyszeliśmy jedynie głośny trzask zamykanych drzwi. Siedziałam w osłupieniu analizując w głowie wszystko to co zaszło przed chwilą i nie wiem sama ile trwałam w tej pozycji. Byłam cholernie zażenowana zachowaniem blondynki i tym, że po części udało jej się zrealizować swój plan w stosunku do nas. Podeszłam niepewnie w stronę bruneta, który nawet nie ruszył się z miejsca od wyjścia blondynki. Było mi tak bardzo wstyd i źle z tym wszystkim jak potoczyło się całe zajście. Ostrożnie zbliżyłam się do bruneta otulając jego pas swoimi rękami a kiedy ten również objął mnie zmniejszając nasz dystans ogromny kamień spadł z mojego serca.

- Przepraszam Aleks. - wyszeptałam mocniej zatapiając się w jego silnym uścisku - To wszystko wydawało się takie realne. Jak miałam ci wierzyć kiedy ona posunęła się do takich rzeczy. - wyjąkałam słabo

- Wiem Zosia. - odparł - Ja też niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłem, nie chciałem cię przestraszyć ale byłem tak okropnie wkurwiony, że nie umiałem się uspokoić.

- Nie powinnam iść wtedy do Mazura. - dodałam po chwili - To jakaś głupia pomyłka, nie bądź na mnie zły błagam.

- Nie tłumacz się. - powiedział cicho delikatnie głaszcząc tył mojej głowy  - Wcale nie mam ci tego za złe. Ja od początku nie powinienem jej w nic wierzyć. Kocham Cię ponad wszystko i powinnaś o tym pamiętać. Zawsze. - dodał spoglądając głęboko w moje oczy

- Ja też Cię bardzo kocham Aleks. - skończyłam kiedy złączył nasze usta w wytęsknionym pocałunku





UWIERZ | FukajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz