4. Łzy.

1.6K 58 13
                                    

Wróciwszy ze szkoły zastałam pusty dom. Rozpoczynał się przedłużony weekend, co bardzo mnie cieszyło, bo potrzebowałam odpoczynku po ostatnich zdarzeniach. Mama musiała wyjechać na cały weekend, więc wzięła ze sobą Ophelię, a Oscar wyjechał ze starymi znajomymi z poprzedniego miejsca zamieszkania do domu przy plaży.

Rzuciłam torbę na podłogę i zamknęłam drzwi. Rozkoszując się ciszą i spokojem zjadłam obiad i ruszyłam schodami do swojego pokoju.

Nie spodziewałam się jednak, że zastanę tam Patricka.

Moje serce jakby na chwilę przestało bić, a dłonie zaczęły się trząść. Brakowało mi powietrza, lecz nie zaciągnęłam się nim, bo bym się zakrztusiła. Nie mogłam się poruszyć. Z wytrzeszczonymi oczami stałam, jakbym była wryta w ziemię i patrzyłam na bruneta siedzącego na moim łóżku.

- Cześć, kotku. - powiedział tym okropnym, zachrypniętym głosem. Zawsze używał tego zdrobnienia, na co momentalnie mi zrobiło się niedobrze.

Nie odpowiedziałam. Chłopak natomiast wstał z miejsca i zaczął niebezpiecznie się przybliżać. Gdy jego skóra dotknęła mojej wzdrygnęłam się, a moje oczy się zaszkliły. Tak bardzo chciałam wyprzeć to, co się działo. Chciałam udawać, że nie wiem do czego dojdzie. Oszukać samą siebie.

Łzy strugami popłynęły po mojej twarzy, gdy chłopak zaczął całować moją szyję zostawiając na niej ślady. Zaczął rozpinać guzik moich jeansów, a ja byłam tak żałośnie słaba, że nawet nie próbowałam się bronić. Wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji, a nie chciałam ryzykować jeszcze kolejnymi siniakami.

Gdy brunet mnie rozebrał już ze wszystkich ubrań, popchnął mnie na łóżko. Upadłam bezsilnie na plecy i wpatrując się w sufit czułam, jak we mnie wchodzi. Już nie płakałam. Byłam tak kurewsko słaba i zmęczona, że było mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Mógłby zrobić ze mną wszystko, a ja nadal byłabym obojętna. Bo nie mogłam pogodzić się z tym, że przeszłość wracała, a ja nie miałam już siły, by znów przez to przejść.

Chłopak doszedł, wyrzucił prezerwatywę i się ubrał. Ja nadal leżałam słabo na łóżku. Naga, bezsilna i żałosna. Właśnie taka byłam.

- Było cudownie, kotku, ale następnym razem chciałbym cię usłyszeć. - powiedział Patrick, mrugnął do mnie i wyszedł z domu.

Następnym razem. Chłopak w jakiś sposób musiał się dowiedzieć, że przez te parę dni będę sama w domu. I wtedy wiedziałam, że to mój koniec. Nie dałam rady uwolnić się od demonów przeszłości. W tamtym momencie zapragnęłam znowu znaleźć się na odwyku. Mieć spokój od Patricka.

-~-~-~

Po tym zdarzeniu chłopak przyszedł do mnie jeszcze dwa razy. Za każdym razem wyglądało to identycznie. Patrick pojawiał się wieczorami, rozbierał mnie, wykorzystywał i wychodził. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, bo bałam się, że za którymś razem nie założy prezerwatywy. A chłopak nie wyglądał, jakby miał przestać mnie odwiedzać.

Dziś jednak było inaczej. Patrick był mocno zdenerwowany odkąd wszedł do domu, a ja miałam już tego naprawdę cholernie dość.

Rozebrał mnie i siebie, po czym podał mi woreczek z białym proszkiem. Zacisnęłam mocno powieki, by powstrzymać łzy i pokręciłam przecząco głową. Nie mogłam. Doskonale wiedziałam, że jeśli raz wezmę, to nie będę mogła się powstrzymać przed kolejnym.

- Patrick, nie... - próbowałam z siebie coś wykrztusić, ale chłopak nie miał litości. Uderzył mnie prosto w policzek, a moja głowa odruchowo przekręciła się w bok. Złapałam za piekące miejsce i starałam się zachować, jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, spokój.

Beginning of the endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz