Dziś rozpoczynało się dłuższe wolne, a co za tym szło, miała przyjechać do nas rodzina. Była to siostra mamy - ciocia Lena, jej mąż Sebastian i ich dzieci - bliźniaki Ronald i Regina. Szczerze nie rozumiałam intencji mojej mamy i ciotki Leny w nazywaniu dzieci na tą samą literę. To przecież trochę chore, racja?W każdym razie, była to rodzinka, która bardzo starała się udawać idealną, a zdecydowanie taka nie była. Pominę fakt tego, jak oboje się kurwa męczą w tym małżeństwie, to dzieci też im wyszły średnie.
Kuzynka Regina, do której całe życie byłam porównywana. Bo Regina tak świetnie się uczy, bo Regina ma piękną figurę, bo Regina ma chłopaka z dobrego domu. Nie zliczę ile nasłuchałam się o tym, jaka to Regina nie jest ode mnie lepsza. Ciekawe, czy wiedzą za ile się puszcza.
Ronald za to był typowym, idealnym synkiem. Zawsze nosił koszule i kamizelki i wyglądał zdecydowanie zbyt dojrzale jak na swój siedemnastoletni wiek. Miał też bardzo dobre oceny, ale ciężko było określić go słowem "mądry" lub "inteligentny".
Było południe, szóstego października. Czyli ostatni dzień mojego siedemnastoletniego życia. Już jutro miałam być osiemnastolatką, co nie powiem, że mnie nie cieszyło. Osiemnaście lat to już dosyć poważny wiek i czułam się spełniona, bo gdyby ktoś powiedział czternastoletniej Olivii, że dożyje osiemnastki, to by go wyśmiała.
Także, dziś przyjeżdża rodzinka, a jutro wraca Kiara. Nie mogłam się doczekać i bardzo się cieszyłam, że poprawił się stan jej taty i mogła wrócić tydzień wcześniej.
Szykowałam więc pokój gościnny dla cioci Leny i wujka Sebastiana. Byłam bardzo niepocieszona tym, że będę musiała odstąpić mój pokój Reginie, ale nie miałam wyboru. Oscar miał w swoim pokoju kanapę, więc mógł spać na niej, podczas gdy Ron zajmie jego łóżko. Ja niestety nie miałam tyle szczęścia, bo musiałam spać na kanapie w pokoju Ophelii. Miałam do wyboru to, pokój na dole lub sofę w salonie, więc wybrałam opcję, gdzie chociaż mogłam się zamknąć i odciąć od tej okropnej rodzinki.
- Liv, Oscar, Oph! Przyjechali! - zawołała głośno mama, a my ruszyliśmy w stronę schodów. Wygładziłam ręką jasnoniebieską, luźną koszulę i poprawiłam czarne jeansy z dziurami. Wzięłam siostrę na ręce i zeszliśmy na dół.
No po prostu nie mogłam się uśmiechać, gdy widziałam ciocię Lenę w okropnej, różowej spódniczce i sweterku tego samego koloru. Wujek Sebastian miał na sobie garnitur, Regina miniówkę i top, przez co wyglądała, lekko mówiąc, dziwkarsko. Ronald miał na sobie golf, eleganckie spodnie i płaszcz. Dałabym mu z dwadzieścia sześć lat, jak nic. Świadomość spędzenia z nimi czterech dni była dla mnie koszmarem.
- Oscar, jaki ty przystojny! Ale wyrosłeś!- zawołała piskliwym i jakże wkurwiającym głosem. Podbiegła do mojego brata i go wyściskała. Podałam Ophelię mamie, by wzięła ją na ręce, bo musiałam przywitać się z ciotką.
- Olivia, ale wydoroślałaś! Troszeczkę ci się przytyło, nie? - mruknęła rozbawionym tonem, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Uścisnęła mnie, a ja powstrzymywałam się przed zakrztuszeniem się tymi dusząco słodkimi perfumami.
Mama, która również nie była wniebowzięta ich wizytą, przywitała się ze swoją starszą siostrą, jej mężem i dziećmi i wszyscy usiedliśmy przy stole. Zaczęliśmy jeść przepyszne dania, nad którymi mama pracowała cały ranek.
- No i jak tam wakacje, opowiadajcie. - powiedziała ucieszonych tonem ciotka Lena, ale nawet nie było dane nam zacząć, bo znów zaczęła mówić. - Regina była na wakacjach z chłopakiem, a Ronald na obozie naukowym. Dzieci, nie bądźcie takie skromne, pochwalcie się.
CZYTASZ
Beginning of the end
Teen FictionOlivia Reynolds wraca do rzeczywistości po trudnych wakacjach. Już dawno straciła nadzieję na lepsze jutro. Nie spodziewa się jednak tego, że w tej rzeczywistości będzie czekało na nią nowe wyzwanie - Calvin Foster. Z pozoru wredny i okrutny, a tak...