Siedziałam na zimnej podłodze w domu próbując zachować jakikolwiek spokój.
Chociaż średnio mi to wychodziło.
Odkąd Oscar przywiózł mnie i Kiarę ze szkoły, siedzieliśmy w moim pokoju i staraliśmy się ogarnąć tą pojebaną sytuację.
Patrick Seward, czyli gwiazda dzisiejszego wieczoru, to mój były chłopak. Był moją pierwszą miłością, a że życie to nie film, to nie wyszło to tak, jak chciałam. Chłopak był w stosunku do mnie bardzo natarczywy i często zmuszał mnie do aktywności seksualnych. Jeśli choć spróbowałam się mu postawić, obrywałam i nie było to łatwe do zniesienia.
Patrick traktował mnie jak szmacianą laleczkę, dosłownie, musiałam być na każde jego zawołanie. Nigdy nie obchodziło go to, jak ja się czuję i czego ja chcę. Nie liczył się z moim zdaniem na jakikolwiek temat. Jeździł po mnie jak po szmacie, wykorzystywał i zostawiał. A ja w tym tkwiłam, bo miałam piętnaście lat, byłam ślepo zakochana i przekonana, że to właśnie tak wygląda prawdziwy związek.
Cóż, wzorców z domu innych nie miałam, więc trudno się dziwić.
Patrick nie wiedział o mnie niczego, nigdy nie interesowała go moja przeszłość, czy zainteresowania. Wiedział jedynie, że coś się kiedyś stało, bo wzdrygałam się na każdy jego dotyk.
I tak naprawdę wzdrygałam się na dotyk każdego, oprócz dziewczyn i rodziny. Nie była to wina Patricka, lecz trauma z dzieciństwa, jeśli można to tak nazwać.
A teraz mój koszmar wracał, a ja cholernie się tego bałam, bo wiedziałam, że jestem na to zbyt słaba.
Do rzeczywistości przywrócił mnie dzwonek do drzwi. Oscar i Kiara popatrzyli na siebie, a ja wstałam na trzęsących się nogach z podłogi.
Zastanawiałam się kogo tu niosło po południu. Mama przecież była dziś w pracy do późnej nocy.Otworzyłam drzwi, a przede mną stał w pełnej okazałości Calvin.
- Czego chcesz? - zapytałam chłopaka szybko odwracając się tyłem do drzwi, by szatyn nie widział mojej spuchniętej od łez twarzy. Bardzo nie lubiłam, gdy ktokolwiek widział, jak płaczę, a już zdecydowanie nie chłopak, który śmieje się ze mnie na każdym kroku.
- Ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupę. Nawet się nie przywitasz? - zapytał zaczepnie jak zwykle Calvin, a ja mimo, że nie widziałam jego twarzy, mogłabym przysiąc, że uformował się tam uśmiech pełen kpiny.
- Naprawdę nie mam humoru. Po co tu przyszedłeś? - zapytałam ocierając chłodnymi dłońmi moje powieki i odwróciłam się do niego przodem. Chłopak zmarszczył brwi uważnie przyglądając się mojej twarzy. Po chwili jednak włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej przedmiot.
- Kiara zostawiła na stoliku w szkole twój telefon. - powiedział już bez żartobliwego tonu, a całkiem poważnie i wyciągnął dłoń w moją stronę. Odebrałam od niego swój telefon i przez przypadek dotknęłam też jego ciepłej dłoni. Klasycznie, cofnęłam szybko rękę, wzdrygając się.
- Dziękuję. - wymruczałam pod nosem nie chcąc, żeby Calvinowi wybujało od tego ego.
- Co tam mówisz? - zapytał z ogromnym, zwycięskim uśmiechem i włożył ręce do kieszeni. Pokiwałam tylko przecząco głową i lekko się uśmiechnęłam. Chłopak szedł kilka kroków tyłem, po czym odwrócił się i wsiadł do czarnego mercedesa. Zamknęłam drzwi wejściowe i wróciłam na górę.
- Kto to był? - zapytała mnie Kiara, gdy tylko weszłam do pokoju.
- Calvin. Przyniósł mi telefon, który zostawiłaś na stoliku, idiotko. - powiedziałam z udawanym przekąsem, na co Kiara wybuchła śmiechem.
CZYTASZ
Beginning of the end
TeenfikceOlivia Reynolds wraca do rzeczywistości po trudnych wakacjach. Już dawno straciła nadzieję na lepsze jutro. Nie spodziewa się jednak tego, że w tej rzeczywistości będzie czekało na nią nowe wyzwanie - Calvin Foster. Z pozoru wredny i okrutny, a tak...