Gniew i frustracja

796 48 25
                                    

Czułam jak narasta we mnie panika. Nie mogłam pozwolić na to by w takiej chwili, tak blisko ratunku Thomas nagle odszedł. To wszystko miało wyglądać inaczej. Powinien być teraz gdzieś w bezpiecznym miejscu z ciężarną Wandą. Powinien dać jej spokój i opiekę, której potrzebowała. 

Nie mogłam zrozumieć dlaczego mimo zakończenia wojny w ludziach wciąż było tak wiele brutalności. Mój brat wcale nie musiał przetrzymywać tu Niemca, nie musiał doprowadzać go do takiego stanu. Wykazywał się okrucieństwem, którym Niemcy tak go odrzucali. Nie był w niczym lepszy od niemieckich żołnierzy, którzy jeszcze nie tak dawno przechodzili przez naszą wioskę.

Nie mogłam czekać ani chwili. Wiedziałam, że jeśli nie pomogę mu teraz to już nie dostanę tej szansy. Doskoczyłam do niego i w pośpiechu rozpięłam jego koszulę. Jego tors był praktycznie cały siny. Rozległe siniaki na żebrach, brzuchu i klatce piersiowej mocno kontrastowały z bladością chłodnej skóry. Słyszałam jego słaby, przerywany oddech i wiedziałam, że nie mogę pomóc mu sama. Potrzebował lekarza, potrzebował szpitala. Wszystkiego czego nie mogłam mu zapewnić. Musiałam jednak próbować. Wiedziałam, że jeśli nie zaryzykuję to będę musiała bezczynnie patrzeć na jego śmierć. Nie mogłam na to pozwolić. 

Zerwałam się z ziemi i wbiegłam po schodach prosto do izby. Leszek siedział przy kuchennym stole ze scyzorykiem i kawałkiem drewna. Słysząc moje kroki podniósł spojrzenie znad w połowie dokończonego drewnianego żołnierzyka. Na widok mojej bladej, przerażonej twarzy delikatnie zmarszczył brwi w geście zmartwienia.

- Hania, co się stało? - spytał. - Ducha zobaczyłaś?

- Leszek, posłuchaj mnie, proszę. - wyszlochałam.

Był coraz bardziej przestraszony. Wstał z krzesła i powoli ruszył w moją stronę.

- Słucham cię. 

Wzięłam głęboki wdech starając się uspokoić drżenie głosu.

- On umiera. Przed chwilą byłam na dole i on naprawdę umiera. 

Mój brat patrzył na mnie w milczeniu. Widziałam jak zaciska zęby, bez słowa patrząc mi prosto w oczy. Wiedziałam, że muszę go złamać.

- Nie możesz na to pozwolić. - zaczęłam przełykając łzy. - Chciałeś się zemścić, rozumiem to. Niemcy przez te wszystkie lata codziennie nas niszczyli. Odebrali nam rodziców, odebrali nam szczęście, wolność i Polskę. Rozumiem, że pełno w tobie gniewu i frustracji. Wiem, że tęsknisz za rodzicami. Ja też bardzo tęsknię. Leszek, pomyśl proszę o rodzinie tego Niemca. O jego żonie i nienarodzonym dziecku. Czy chcesz żeby ten maluch też musiał tęsknić za ojcem, którego nawet nie poznał? Chcesz zadać mu ten sam ból? Wtedy nie będziesz ani trochę lepszy od Niemców. Musimy być lepsi Leszek. Musimy być ludźmi kiedy wszędzie wokół brakuje człowieczeństwa. Błagam cię, musimy go uratować.

Na wspomnienie rodziców oczy Leszka zaszły łzami. Od dziecka był do nich bardzo przywiązany, zwłaszcza do mamy. Gdy byliśmy młodsi chodził za nią krok w krok.  Gdy trochę podrósł traktował ją jak prawdziwy dżentelmen. Zawsze był gotowy do pomocy w obowiązkach domowych, często przynosił mamie kwiaty polne, ponieważ wiedział jak bardzo je uwielbia. Był synem idealnym. Po śmierci rodziców kompletnie się zmienił. Stał się nerwowy, praktycznie zawsze był zdenerwowany i burkliwy. Wystarczyło źle dobrane słowo by go rozzłościć. Obudziła się w nim również chorobliwa chęć zemsty, która niestety odnalazła swoją ofiarę. Wiedziałam, że jego wrażliwość i empatia wciąż kryją się gdzieś pod tym całym gniewem. Musiałam je po prostu wydobyć.

Widziałam, że toczy walkę sam ze sobą. Jego twarz lekko poczerwieniała, a on zaczął chodzić tam i z powrotem. Każda sekunda czekania na jakiekolwiek słowa z jego strony była męczarnią. Moje serce biło jak szalone a na dłoniach pojawił się chłodny pot. Nagle jednak Leszek zatrzymał się i spojrzał na mnie wzruszonym spojrzeniem. Nie widziałam w nim gniewu tylko czysty smutek.

- Mama chciałaby żebym mu pomógł, prawda? - spytał cichym głosem.

Moje serce prawie podskoczyło.

- Tak, na pewno właśnie tego by chciała.

Leszek delikatnie się uśmiechnął, lecz natychmiast spoważniał.

- Chodźmy, nie mamy wiele czasu. - rzucił w moją stronę ruszając w stronę wejścia do piwnicy.

Zeszliśmy po schodach. Otoczył nas chłód i wilgoć. Na widok Thomasa Leszek lekko się skrzywił. Wydaje mi się, że nie był do końca świadomy tego jak wiele krzywdy wyrządził temu Niemcowi.

- To wygląda paskudnie. - powiedział. - Musimy przenieść go na górę. Jeśli ma przeżyć nie może leżeć w takim zimnie i wilgoci. 

Nie dyskutowałam. Wspólnymi siłami udało nam się podnieść Thomasa z zimnej podłogi. Gdy szarpaliśmy go w górę usłyszałam cichy jęk bólu. Paradoksalnie poczułam ogromną ulgę. Ciągle żył. Z trudem wnieśliśmy go po schodach. Czułam palenie w mięśniach, lecz wiedziałam że nie mogę się poddać. Wkładając w to całą swoją siłę ruszyłam w stronę mojej sypialni. Wspólnie położyliśmy Niemca na moim łóżku. 

- Trzeba go rozebrać. - zarządził Leszek. - Nie może tu leżeć w brudnych ubraniach.

Po tych słowach wyszedł z mojego pokoju. Po chwili wrócił trzymając w ręce swój podkoszulek i spodnie. Spojrzał na mnie wymownie. 

- Nienawidzę tej całej sytuacji. - burknął.

- Ty do niej doprowadziłeś.

- Muszę go przebrać.

- Chcesz go przebierać? - byłam w niemałym szoku.

- A ty chcesz? Jak jego żona się dowie, że przebierała go kobieta to wydrapie nam oczy. 

- Masz rację. - zaśmiałam się. 

Czułam jak uchodzi ze mnie napięcie. Mimo, że ciągle nie było dobrze to teraz zaczęła wypełniać mnie nadzieja. Z Leszkiem po naszej stronie powinno być już dobrze. Miałam tylko nadzieję, że  pozostanie po naszej stronie na stałe a nie tylko na czas zagrożenia.

Wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni. Nabrałam wody do metalowego kubka i poczekałam aż Leszek zawoła mnie z powrotem. 

***

- Hanka!

Złapałam za kubek z wodą i szybkim krokiem ruszyłam do sypialni. Przebrany Thomas leżał w łóżku, zauważyłam, że jego oddech stał się trochę bardziej płynny. To pewnie zasługa świeżego, pozbawionego wilgoci powietrza. Wiedziałam jednak, że wciąż jest źle i trzeba mu pomóc. Leszek odebrał ode mnie kubek z wodą i postawił go na stoliku obok łóżka. 

- Hania, trzeba działać szybko. - zaczął mówić obracając się w moją stronę. - Zmiana miejsca da nam trochę czasu. Pojadę teraz po lekarza.

Pamiętałam słowa doktora, którego w tajemnicy przed Leszkiem doprowadziłam do Thomasa. Mówił, że Niemiec potrzebuje szpitala. Ugryzłam się w język. Wiedziałam, że szpital i tak jest nierealny w przypadku byłego esesmana. Może w łóżku poza piwnicą lekarzowi uda się coś zrobić. Cokolwiek.

- Jedź Leszek, ja z nim posiedzę. - powiedziałam uśmiechając się do niego pokrzepiająco. 

Mój brat ruszył w stronę drzwi, lecz nagle gwałtownie się zatrzymał i obrócił w moją stronę. Zrobił coś co ogromnie mnie zaskoczyło. Podszedł bliżej i zamknął mnie w silnym uścisku. Na początku nie wiedziałam jak zareagować, lecz po chwili również go objęłam. Nie pamiętałam kiedy ostatnio mnie przytulił. 

- Porozmawiamy jak wrócę? - spytał cicho.

- Tak, obiecuję. - odpowiedziałam i czułam jak gardło zaciska mi się ze wzruszenia. Miałam ogromną nadzieję, że jego gniew już nie wróci. 




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz