Ratunek

1.4K 111 39
                                    

Dobry wieczór, dzień dobry! Oto nowy rozdział po dość długim czasie i obawiam się, że niestety tak to teraz będzie wyglądać. Mam strasznie dużo pracy w szkole i poza nią na wolontariatach, więc zazwyczaj kiedy wracam do domu mam już dość i muszę iść spać. Staram się pisać kiedy tylko mam czas, lecz nie jest go zbyt dużo więc nawet złożenie takiego rozdziału zajmuje mi dość dużo. Póki co, rozdziały raczej nie będą pojawiać się regularnie, lecz wiedzcie że robię co mogę żeby dostarczać wam chociaż trochę materiału do czytania. Niestety, liceum to nie zabawa i nawet gdybym chciała nie jestem w stanie uczyć się mniej lub po prostu robić mniej haha. Będę się starać by rozdziały były jak najlepsze żeby choć trochę zrekompensować wam tą nieregularność.
Wszystkiego dobrego i trzymajcie się! Miłego czytania kochani, mam nadzieję, że wam się spodoba :D

*Hania*
- Jest jeszcze Sławek? - spytałam spoglądając niewinnie na mojego brata. Siedział pochylony nad czymś co wystrugał. Robił to praktycznie cały czas, w każdym kącie domu była chociaż jedna jego figurka. Słysząc moje pytanie odłożył scyzoryk na stół i spojrzał na mnie z wręcz rozbawionym wyrazem twarzy.

- A powiedz mi siostrzyczko, co cię to obchodzi?

- Dawno się nie widzieliśmy i chciałam z nim porozmawiać. Wcześniej byłam zajęta - nie do końca wiedziałam dlaczego mu się tłumaczę. Patrzył na mnie lekceważąco, jak na małą, głupią dziewczynkę. Zero szacunku.

- Pewnie zbiera jajka przed wyjazdem, mówił że chce coś zabrać do Warszawy. Pokiwałam głową i bez słowa ruszyłam ku wyjściu z chaty. Tuż przy drzwiach usłyszałam jeszcze jego cichy głos. - Nie kombinuj.

Starając się zachować kamienną twarz szybko wyślizgnęłam się na zewnątrz i dokładnie zamknęłam za sobą drzwi. Szybkim krokiem ruszyłam za dom w stronę kurnika. Z jego wnętrza dobiegało głośne gdakanie co dało mi pewność, że Sławek jest w środku. Im bliżej się znajdowałam tym wyraźniej słyszałam jak przeklina pod nosem. Uśmiechnęłam się rozbawiona i zajrzałam do środka. Z niesamowicie skupionym wyrazem twarzy próbował namówić kurę by zeszła z grzędy. Klepał ją po boku, tupał, a nawet próbował na nią dmuchać. Ta jednak ani trochę się nie przesunęła. Siedziała dumnie wyprostowana patrząc na chłopaka jak na wariata. Zaśmiałam się pod nosem i zbliżyłam do ptaka. Wzięłam go na ręce pozwalając Sławkowi zajrzeć w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział. Kuzyn spojrzał na mnie z wdzięcznością i przeszukał siano. Gdy skończył odłożyłam kurę na miejsce i poszłam w ślad za Sławkiem.

- Musimy porozmawiać - wyszeptałam. - To ważne. Chodź za mną.

Chłopak nie zadawał pytań, po prostu ruszył za mną. Przez kilka minut szliśmy przez mały zagajnik za domem by w końcu dotrzeć na brzeg maleńkiego jeziorka. Wykonałam zapraszający gest ręką w stronę mojego kuzyna. Chłopak podszedł bliżej i spojrzał na mnie pytająco.

- Co to za konspiracja? - spytał rozbawiony. Mi jednak nie było do śmiechu. Bardzo się denerwowałam. Nie miałam pojęcia jak zareaguje na moją prośbę. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.

- Muszę prosić cię o coś bardzo dla mnie ważnego - zaczęłam nerwowo opuszczając wzrok. - W piwnicy jest Niemiec Wandy. Musisz ich stąd wydostać.

- Czekaj, czekaj, czekaj - przerwał mi Sławek unosząc dłoń. - Co on do cholery robi w waszej piwnicy?

Trochę tłumaczenia później

Gdy skończyłam mówić jeszcze przez chwilę panowała cisza. Sławek patrzył na mnie z niedowierzaniem na twarzy.

- Które z was jest nienormalne? Bo nie wierzę, że to dzieje się naprawdę i zrobili to ludzie zdrowi psychicznie - wydusił po chwili.

- To nie był mój pomysł - zarzekałam się. Mimo to czułam się współodpowiedzialna. Wiedziałam w jakim stanie był ten Niemiec. Gdybym zareagowała wcześniej może nie byłoby z nim tak źle.

- Musisz mnie do niego zabrać i przede wszystkim musi go obejrzeć lekarz. Zostanę dłużej, Leszkowi powiemy, że jednak nie muszę wracać i zostanę jeszcze trochę. Zatrzymam się w gospodzie, u was już nie ma miejsca. To wszystko trzeba dobrze zaplanować Hanno, nie ma miejsca na pomyłkę - powiedział Sławek ze śmiertelnie poważną miną. Pokiwałam głową. Wiedziałam o tym.

*Thomas*
Uchyliłem oczy słysząc skrzypnięcie . Drzwi cicho zamknęły się, a gdy rozbłysło światło przed moimi oczami pojawiły się dwie osoby - Hania i jakiś nieznajomy mężczyzna.

- Kurwa mać, Haniu, żarty sobie robisz? - powiedział głośnym szeptem podenerwowany chłopak. Ukucnął przy mnie i wziął moją twarz w dłonie oglądając ją z każdej strony. Syknąłem z bólu gdy dotknął mojego policzka.

- Powiedz mu co cię boli - wyszeptała Hania z przerażeniem. Spojrzałem na nią nieufnie. - Możesz mu powiedzieć, no powiedz.

Obrzuciłem mężczyznę ponurym spojrzeniem. Nie byłem pewien czy mogę mu zaufać. Przypominał mi trochę tego polskiego gówniarza, obawiałem się że cokolwiek powiem obróci przeciwko mnie. Chociaż w sumie jeśli się trochę dłużej zastanowić nie mam nic do stracenia. I tak tu siedzę i i tak wiedziałem, że ten Polak jeszcze tu wróci, a wtedy będzie jeszcze gorzej. Na domiar złego mogli skrzywdzić Wandę. Milczenie raczej nie było dobrym wyjściem.

-Ile mamy czasu? Nie wiem czy zdążę. 

Chłopak westchnął i obrzucił mnie poirytowanym spojrzeniem. 

- Posłuchaj kolego, nie mam złych zamiarów. Ja i Hania chcemy ci pomóc. Jeżeli będziesz współpracował już za jakiś czas wyjedziesz stąd z Wandą u boku. Jeśli aż tak bardzo chcesz utrudniać to nie będziemy w stanie zrobić nic oprócz zostawienia cię tutaj z tym wariatem. W tym przypadku jednak obawiam się, że nie zobaczysz już ani Wandy ani twojego dziecka. 

Jego słowa uderzyły we mnie z dość dużą siłą. Rzeczywiście nie było sensu się spierać. Jeśli mu nie zaufam, zostanę tutaj i prawdopodobnie zginę. Jeśli zaś zadecyduję by mu nie ufać i okaże się, że będzie to słuszna decyzja, zginę. W przypadku gdyby mówił prawdę, mam szansę przeżyć i tego wolałbym się trzymać. Jeśli istnieje chociaż jeden procent szansy na to, że będę mógł znów być z Wandą i wychować z nią nasze dziecko, jestem w stanie zaryzykować. 
Spojrzałem na chłopaka podejrzliwie aczkolwiek bardziej przychylnie. 

- Najbardziej bolą mnie żebra - zacząłem. - Gdy biorę głębszy oddech lub kaszlę czuję taki gwałtowny ból, inaczej nie jestem w stanie go opisać. Bolą przy każdym ruchu, czasami biorą mnie duszności. Oprócz tego boli mnie brzuch i nerki, myślę, że to skutki tego bicia. Do tego dochodzi ból głowy ale myślę, że to po prostu od braku wody. 

Chciałem mówić dalej, lecz zobaczyłem, że wyraz twarzy chłopaka się zmienia. Ściągnął brwi i zmrużył oczy uważnym wzrokiem mierząc okolice mojego karku. Gestem przywołał Hanię i ukucnął mnie mnie.

- Haniu, zobacz - wymamrotał nie spuszczając ze mnie wzroku. - Widzisz to? Ma siną szyję. 

Zamarłem. Kurwa.

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz