Ten twój rusek

1.5K 94 8
                                    

- Moglibyście wyjechać w nocy. Ty, Sławek i Thomas. Pomogłabym wam - zaproponowała Hania. Sławek pokręcił głową lekko się krzywiąc. 

- Zbyt duże ryzyko. Ruscy zatrzymują samochody i je sprawdzają. Jak myślicie, co powiedzą na nazistę pod siedzeniem? 

Westchnęłam zrezygnowana. Od godziny siedzieliśmy i myśleliśmy jak zabrać stąd Thomasa. Każdy z pomysłów, na które wpadaliśmy okazywał się kompletnym niewypałem. Zawsze znajdowała się rzecz, która kompletnie przekreślała coraz to nowsze plany. Nie wiedziałam jak, ale musiałam go stąd wyciągnąć jak najszybciej. Potrzebował szpitala i pomocy, a czasu było coraz mniej. Z jego obrażeniami potrzebował lepszych warunków niż podłoga i wilgotna piwnica. 

Przestałam słuchać coraz to kolejnych nieudanych pomysłów Sławka i Hani. Wpatrzona w nierówną powierzchnię drewnianego stołu pogrążyłam się w myślach. Myślałam i myślałam, analizowałam wszelkie możliwości. W pewnym momencie do moich uszu dobiegły genialne słowa Sławka.

- Potrzebujemy kogoś kogo nie sprawdzą.

Prawie zachłysnęłam się powietrzem. 

- Sławek, jesteś geniuszem - wydyszałam. - Znam kogoś kto mógłby nam pomóc.

Na usta Hani wstąpił ogromny uśmiech. Obróciła się w moją stronę z radością wymalowaną na twarzy. Złapała mnie za dłonie i mocno ścisnęła. 

- Kto to taki? 

Opuściłam wzrok starając się ukryć zawstydzenie. Nie wiedziałam dlaczego w ogóle o nim pomyślałam, dlaczego przyszło mi do głowy to, że w ogóle mógłby chcieć mi pomóc. Dlaczego miałby to robić? Rozmawialiśmy raz. Nawet nie wiedziałam czy wciąż jest w Warszawie. 

- Znam rosyjskiego żołnierza, nazywa się Nikolai - zaczęłam cicho. Sławek się rozpromienił.

- To świetnie! Gdzie znajdziemy tego twojego ruska?

- W... Warszawie? 

Chłopak zmarszczył brwi. 

- Czy ty w ogóle wiesz gdzie go szukać? - spytał patrząc na mnie zrezygnowanym wzrokiem.

- Wiem. W Warszawie - zaśmiałam się niepewnie. 

Starałam się rozluźnić atmosferę, lecz było to praktycznie niemożliwe. Wszyscy byliśmy nerwowi i niepewni. Do tej pory nie mieliśmy ani jednego sensownego planu, a gdy wreszcie udawało nam się znaleźć rozwiązanie okazywało się, że to wciąż nie było wystarczające. Nikolai mógł już równie dobrze opuścić Warszawę, może nawet Polskę. Byłam tego świadoma, lecz w tym samym momencie wiedziałam, że niczego lepszego nie wymyślimy. Wolałam nie ryzykować i nie próbować tak po prostu wywieźć Thomasa w bagażniku. Tylko Nikolai mógł nam pomóc i nawet jeśli go nie znajdę będę miała świadomość tego, że próbowałam. Musiałam mieć nadzieję. 

***

- Obiecuję, że po ciebie wrócimy - wyszeptałam gładząc jego blady policzek. Patrzył na mnie z niepokojem, był zmartwiony. 

- Nie powinnaś tam jechać, zbyt się przemęczasz i stresujesz.

Wywróciłam oczami. 

- Jeśli nie pojadę to tu zostaniesz.

- Wiem.

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptałam całując go w policzek i podnosząc się z ziemi. Spojrzałam na stojącego u szczytu schodów Sławka. 

- Samochód już gotowy, wziąłem walizkę z twojego pokoju. 

Pokiwałam głową. Wspinając się po schodach czułam na sobie przeszywający wzrok Thomasa. Nie chciałam się odwracać. Wiedziałam, że jeśli to zrobię to wrócę z powrotem na dół. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zamknęłam za sobą drzwi. Hania patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Posłałam jej delikatny uśmiech. Podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Lekko zmieszana również ją objęłam. 

- Uważaj na siebie - wyszeptała. Poczułam wzbierającą we mnie falę wzruszenia. Nie wiedziałam czy było to spowodowane ciążą czy po prostu się do niej przywiązałam. 

- Będę - odpowiedziałam odsuwając się od niej i ocierając pojedynczą łzę spływającą mi po policzku. 

- Musimy już iść - powiedział stojący w drzwiach Sławek. - Powinniśmy wyjechać zanim Leszek wróci z lasu. 

Pokiwałam głową i posłałam Hani ostatnie, uspokajające spojrzenie. Ruszyłam w stronę samochodu Sławka i z trudem wdrapałam się na siedzenie. Chłopak zatrzasnął za mną drzwi i przebiegł przed maską z lekkością wskakując do środka. Odpalił silnik. Samochód ruszył wyjeżdżając na polną drogę. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam Hanię. Stała w drzwiach i patrzyła jak odjeżdżamy. Oddalaliśmy się aż w końcu nie widziałam już ani jej ani domku. Odwróciłam głowę i wbiłam spojrzenie w zmieniający się za oknem widok. Czerwiec zbliżał się wielkimi krokami. Na niebie widoczne było tylko kilka malutkich, białych obłoczków. Wysokie trawy pól kołysane były delikatnymi podmuchami ciepłego wiatru. Słońce  wysoko na niebie pięknie oświetlało wszystko dookoła. Sławek uchylił okno, a przyjemny wiaterek rozwiał moje włosy. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Byłam zmęczona, a jednocześnie pełna energii i nadziei. Pogrążona w myślach nawet nie zauważyłam kiedy minęła nam podróż. 

***

- Dziękuję - podziękowałam Sławkowi, który w miłym geście wniósł moją walizkę, aż do na górę do mieszkania.

- Nie ma za co - odpowiedział z uśmiechem stawiając walizkę na podłodze sypialni. Wyjął z kieszeni notes i ołówek. Napisał coś pospiesznie po czym wyrwał karteczkę i mi ją wręczył. - To mój adres. Daj mi znać kiedy znajdziesz tego twojego Rosjanina.

Pokiwałam głową z uśmiechem i schowałam kawałek papieru do kieszeni. Po wielu podziękowaniach i obietnicach uważania na siebie Sławek wyszedł i zostawił mnie samą. Wolnym krokiem ruszyłam do kuchni. Nalałam wody do szklanki i uchyliłam okno przy którym ustawiłam krzesło. Delikatnie opadłam na siedzisko i wzięłam łyk chłodnego napoju. Nie miałam pojęcia od czego zacząć poszukiwania Nikolaia. Nie będę przecież chodzić po całej Warszawie i pytać czy przypadkiem ktoś może widział przystojnego, rosyjskiego żołnierza o blond włosach. W teorii mogłam również wrócić do miejsca, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy i łudzić się, że jakimś cudem będzie tam on czy któryś z jego kolegów. 

W tym momencie mnie olśniło. Musiałam jak najszybciej iść do Krysi i modlić się o to by wciąż utrzymywała kontakt z tym jej Rosjaninem. Jeśli dopisałoby mi szczęście i Krysia byłaby w stanie skontaktować mnie z nim odnalezienie Nikolaia byłoby tylko kwestią czasu. Zerwałam się z miejsca i zatrzasnęłam okno. Złapałam za torebkę i praktycznie wybiegłam z domu pośpiesznie zamykając drzwi na klucz. Obym tylko zastała ją w domu. 

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz