Propozycja

1.5K 112 22
                                    

Jeśli mi się uda dodam jeszcze dzisiaj drugi rozdział, bo nie będzie mnie od jutra do mniej więcej poniedziałku. Jeśli nie to bardzo przepraszam
:( Miłego czytania!

W drodze do domu Krysia potknęła się chyba z tysiąc razy. Alkohol zaczynał uderzać jej do głowy i stawała się coraz bardziej nietrzeźwa, choć trudno było mi uwierzyć, że to w ogóle możliwe.  

- Wandziu, powinnaś się trochę rozerwać - jęczała przez całą drogę. - Nie możesz całe życie być taka sztywna. 

Starałam się ignorować jej uwagi dotyczące mojego stylu życia, charakteru i wszystkiego co z moją codziennością związane. Była w końcu pijana i wciąż pod wpływem wątpliwego według mnie uroku Jewgienija. Plułam sobie w brodę potykając się na obcasach. Zachciało mi się zabawy w tych warunkach. Powinnam teraz w jakiś sposób pomagać Warszawiakom, a niańczyłam Krysię i znosiłam jej romantyczne zapędy. Teraz nie było na to czasu i musiałam jakoś jej to uświadomić

- Pomóc panience? - usłyszałam nagle jakiś głos. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Stał przede mną młody szatyn w kaszkiecie. Uśmiechał się szeroko w moją stronę ocierając pył z twarzy. Wyglądał na sympatycznego i godnego zaufania.

- Gdyby pan mógł. Muszę zaprowadzić przyjaciółkę do mieszkania, a jest trochę... Ospała - odpowiedziałam uśmiechając się przyjaźnie. Słysząc moje słowa zaśmiał się radośnie i natychmiast wziął ode mnie Krysię. Jedną z rąk złapał ją za plecami, a drugą w zgięciu kolan. Bez najmniejszego wysiłku podniósł ją i spojrzał na mnie wyczekująco. 

- To gdzie idziemy? 

Ruszyłam przodem w kierunku mieszkania. Co jakiś czas odwracałam się za siebie, by sprawdzić czy chłopak nadąża. Nie sprawiało mu to jednak problemu, bo nigdy nie zostawał daleko za mną. Brnął dzielnie przez zniszczone ulice z podpitą Krysią w ramionach. 

- Wandziu, patrz jaki ładny chłopiec - wykrzykiwała za mną rozanielona Krysia. Podróż chyba jej się podobała. - Wandzia ma chłopaka - powiedziała głośnym szeptem w stronę chłopaka i zaniosła się śmiechem. 

Odwróciłam się i obrzuciłam ją zrezygnowanym spojrzeniem. Widząc moją minę natychmiast zaczęła się tłumaczyć.

- To już narzeczony, ale w sumie go tu nie ma. Był Niemcem, taki dość przystojny. Zawsze miał groźną minę, ale dało się go lubić. Jak cię nie rozstrzelał to przytulił - wybuchnęła donośnym śmiechem. Zacisnęłam zęby starając się zachować spokój. Zaczynała działać mi na nerwy. Ucieszyłam się widząc moją kamienicę. Ostatnie piętra budynku były prawie doszczętnie zniszczone. W przyzwoitym stanie zachowały się jedynie pierwsze dwa. 

- To tutaj - powiedziałam wskazując głową na podniszczony budynek. Chłopak pokiwał głową i ruszył w ślad za mną. Wbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi wpuszczając go do środka. - Tutaj, połóż ją na kanapie. 

Chłopak posłusznie zaniósł Krysię do salonu i zostawił ją śpiącą na wersalce. Zamknął drzwi do pomieszczenia i przyszedł do mnie do kuchni. Stanął w drzwiach i uśmiechnął się, nie powiedział jednak ani słowa. Otworzyłam szafkę i spojrzałam na niego pytająco.

- Napiłby się pan czegoś? Mam tylko wodę, ale może chce się panu pić - zaproponowałam. - Albo coś zjeść. Mam jeszcze trochę chleba, może znajdzie się nawet resztka kiełbasy. 

- Poproszę wody - odpowiedział i usiadł przy kuchennym stole. Wyciągnęłam szklankę i napełniłam ją resztką wody. Podałam mu ją i stanęłam przy kuchennym blacie. Obciągnęłam sukienkę w dół, ponieważ trochę się podniosła i splotłam dłonie. Nie byłam zbyt dobra w rozmowach, więc stwierdziłam, że lepiej milczeć. Może chłopak w końcu coś powie, wyglądał na takiego, który lubił rozmawiać. Nie myliłam się, już po chwili się odezwał. 

- Dlaczego pani została? - spytał. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Zerknęłam na niego pytająco. 

- Co ma pan na myśli? 

- Po pierwsze nie pan, Sławek - powiedział z uśmiechem. - Chodzi mi o to dlaczego nie wyjechała pani z tym swoim Niemcem. 

Pokiwałam głową w milczeniu. Nie byłam pewna czy powinnam mówić mu prawdę. Nie powinnam w końcu wszystkim o tym rozpowiadać. Może nie mogłam mu na tyle ufać, chociaż z drugiej strony wydawał się naprawdę dobrą osobą. 

- W takim razie mów do mnie Wanda - odpowiedziałam z uśmiechem. - Wolałam zostać w kraju. Nie lubię podróżować, a z racji ciąży stwierdziłam, że lepiej żebym się nie przemęczała.

Lepiej żebym trzymała gębę na kłódkę. I tak powiedziałam już zbyt wiele temu Rosjaninowi. Powinnam być ostrożniejsza. To, że wojna się skończyła nie oznaczało, że ludzie zaczną akceptować moje relacje z Thomasem. Ten chłopak i tak wiedział już za dużo.

- Tak właśnie się zastanawiałem czy nie jesteś w ciąży - powiedział Sławek z uśmiechem patrząc na mój brzuch. - Warszawa chyba nie jest najlepszym miejscem dla ciężarnej, zwłaszcza teraz. Powinnaś odpoczywać gdzieś na wsi. Nie masz tam może rodziny?

- Nie, ja ogólnie nie mam już rodziny - odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem. 

Chłopak zauważył mój smutek i nie ciągnął tematu. Byłam mu za to wdzięczna, wolałam o tym nie rozmawiać.

- Mam kuzynostwo na wsi bardzo niedaleko Warszawy, prawdopodobnie będę się tam wybierał za jakiś czas. Potrzeba mi trochę jedzenia, na wsi raczej go nie brakuje. Może chciałabyś wybrać się ze mną? - spytał. 

Spojrzałam na niego zaskoczona. Dopiero co się poznaliśmy, a on już proponował mi wspólny wyjazd. Wyrwanie się z Warszawy mogło mi naprawdę posłużyć, w to nie wątpiłam. Nie wiedziałam tylko czy powinnam. Na ogół łatwo ufałam ludziom, lecz teraz nie byłam pewna. Przecież dowiedział się o tym, że jestem zaręczona, w dodatku z Niemcem. Już dawno powinien się wycofać tak jak robili to inni. Jego jednak to nie zniechęcało, był dla mnie zagadką. Z drugiej strony rzeczywiście wycieczka na wieś mogłaby mi bardzo pomóc. Potrzebowałam odrobiny wyciszenia, spokoju i widoku innego niż zrujnowana Warszawa. Słowa same wypłynęły z moich ust. 

- To świetny pomysł, dziękuję. 

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz