Śmiech

1.4K 115 27
                                    

Słyszałem jej śmiech. Byłem tego pewien. Powoli zacząłem podnosić się do pozycji siedzącej. Ból ogarnął całe moje ciało, a ja z trudem powstrzymywałem się przed krzyknięciem. Mimo to nie przestałem. Zacisnąłem zęby i będąc na skraju wytrzymałości usiadłem. Ciężko mi się oddychało, miałem wrażenie, że moje żebra zaraz pękną. Jedną ręką podparłem się by z powrotem nie upaść, drugą otarłem załzawione oczy. Nie widziałem dosłownie nic. W piwnicy było tak ciemno, że nie widziałem nawet konturów rzeczy dookoła. Jedyne światło jakie dane było mi widzieć to to które wpadało na dół za każdym razem gdy ktoś schodził na dół. 

Znowu. Mogłem przysiąc, że to jej śmiech. Poznałbym go wszędzie. Śmiech Wandy nie był tym, który urzekłby każdego. Poeci na pewno nie opisaliby go słowami ' perlisty' czy 'czarujący'. Moja Wanda śmiała się głośno i beztrosko. Czasami wręcz brakowało jej tchu i wtedy jej głos stawał się piskliwy. Czerwieniała na twarzy, a do oczu podchodziły jej łzy. Trzęsła się na całym ciele i przykuwała zaniepokojone spojrzenia wszystkich dookoła. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie. Może zaczynałem już wariować. Tak bardzo chciałem ją usłyszeć, że wyobrażałem sobie jej obecność. Powinienem zostawić to w spokoju. 

Drzwi do piwnicy gwałtownie się otworzyły, a na moją twarz padło oślepiająco jasne światło. Skrzywiłem się i zacisnąłem powieki w reakcji na ból. Drzwi szybko się zamknęły, a ja usłyszałem wolne kroki na schodach. Piwnicę zalało subtelne światło, a Polak zbliżył się do mnie z zadowolonym uśmiechem. Spojrzałem na niego spode łba. Gdybym tylko miał siłę to wstałbym tu i teraz i zmył mu ten bezczelny uśmieszek z twarzy. 

- Nie zgadniesz jaki gość siedzi na górze - zaczął mówić nie spuszczając ze mnie zadowolonego wzroku. Poczułem jak bicie mojego serca przyspiesza. Ona rzeczywiście tu była, teraz byłem pewien. Głośno przełknąłem ślinę i poczułem jak na czoło wstępuje mi pot. Byłem przerażony, wiedziałem do czego zdolny jest ten chłopak. 

- Twoja dziewka, Wanda siedzi sobie na górze i w najlepsze żartuje z moją siostrą. Na żywo wygląda lepiej niż na zdjęciach. Wiem co w niej widziałeś. Nasłuchuj dziś uważnie, może usłyszysz coś co cię zainteresuje.

Po tych słowach zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę schodów. Piwnica znów pogrążyła się w ciemności, a ja poczułem nagły przypływ energii. Skupiając w sobie całą wewnętrzną siłę zerwałem się na równe nogi. Adrenalina i gniew stłumiły ból na tyle, że byłem w stanie się nie przewrócić. 

- Nie waż się jej dotknąć kanalio - krzyknąłem na cały głos chcąc mieć pewność, że ta polska świnia mnie usłyszy. W mgnieniu oka chłopak znalazł się przy mnie. Nie spodziewałem się tego co zrobił następnie dlatego nawet nie próbowałem się bronić. Poczułem jego ręce na szyi, a po chwili moja głowa z całej siły uderzyła w ścianę za moimi plecami. Przestałem czuć. Upadłem. 

*Wanda*

Zamilkłam.

- Nie waż się jej dotknąć kanalio!

Poczułam jak każdy mięsień w moim ciele napina się, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Ten głos był tak podobny do głosu Thomasa. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, a pot zbiera się na czole. Mój oddech stał się ciężki, miałam wrażenie, że moje kończyny odłączone są od ciała. Chciałam wstać, lecz opuściły mnie wszystkie siły. Opadłam na krzesło łapiąc się za brzuch. Kręciło mi się w głowie i było mi niedobrze. Hania zerwała się z krzesła i okrążyła stół by stanąć przy mnie. 

- Wandziu, co się stało ? Potrzebujesz wody? - dopytywała z przerażeniem w głosie. Pokiwałam głową niezdolna do wypowiedzenia chociażby słowa. Rozgorączkowana dziewczyna wybiegła z izby i po chwili wróciła ze szklanką wody. Wzięłam naczynie w trzęsące się dłonie i podstawiłam je do ust. Chłodna woda odrobinę mi pomogła. Czułam się słaba i całkowicie wyzuta z energii jak po tygodniowym marszu. Słysząc jego głos, nawet ten w mojej głowie, to było coś niesamowitego i potwornego jednocześnie. Miałam wrażenie, że cały ból który odczuwałam od czasu jego odejścia powrócił do mnie jedną, wielką falą zalewając mnie doszczętnie. Tak bardzo chciałam, żeby tu był. Chciałam znów usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk, choćby przez chwilkę. 

Odłożyłam szklankę na stół. W tym samym momencie otworzyły się drzwi od piwnicy. Pojawił się w nich Leszek z workiem ziemniaków. Na mój widok zmarszczył brwi i odłożył wór. 

- Co się dzieje? - spytał spoglądając w stronę bladej Hani. 

- Wandzia źle się poczuła - wymamrotała dziewczyna patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. 

- Nic mi nie jest - wyszeptałam chwiejnie podnosząc się z krzesła. - Pójdę się położyć. 

- Potrzebujesz pomocy? - spytała Hania spiesząc w moją stronę nawet nie czekając na odpowiedź. Wzięła mnie pod ramię i wolnym krokiem odprowadziła do sypialni. Z ulgą położyłam się na łóżku. Hania przycupnęła przy mnie i spojrzała na mnie zmartwiona. Czułam się dziwnie z tym całym współczuciem, nie przywykłam do czegoś takiego. Odkaszlnęłam i uśmiechnęłam się nieśmiało. Chyba nigdzie się jej nie spieszyło. 

- Co się stało? - spytała nagle. Poczułam jak zaciska mi się żołądek. Miałam nadzieję, że nie zacznie tego tematu. 

- Przesłyszałam się to wszystko. 

Hania pokiwała głową w milczeniu. Uśmiechnęła się delikatnie i wstała ruszając w kierunku drzwi. 

- Prześpij się - powiedziała cicho i zniknęła za drzwiami. Rozluźniłam się i zamknęłam oczy modląc się w myślach o sen wolny od koszmarów.



- Myśli, że się przesłyszała - wymamrotała Hania przechodząc obok swojego brata. nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Z wzrokiem wbitym w ziemię minęła go i wyszła na podwórze. 

Leszek uśmiechnął się pod nosem. Było dobrze. 

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz