- Otwieraj! - słyszałam zza drzwi. Pukanie nie ustawało. - Wandziu otwieraj te drzwi albo Czerwonych zawołam!
Krysia nie dawała spokoju. Z pomrukiem irytacji zwlokłam się z kanapy i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je niechętnie i spojrzałam w pełne energii oczy mojej przyjaciółki.
- Ubieraj się, wychodzimy - rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Posłałam jej zrezygnowane spojrzenie.
- Gdzie wychodzimy? Pobawić się w gruzach jak dzieciaki? - spytałam zmęczonym głosem. Nie miałam ochoty nawet wystawiać nosa z domu.
- Popatrzeć na chłopców - zachichotała Krysia. Byłam pod wrażeniem jej entuzjazmu. Praktycznie całe miasto uległo zniszczeniu, a jej tylko jedno w głowie. Przewróciłam oczami.
- Krysiu, błagam cię, nie załamuj mnie - westchnęłam. Najwidoczniej nie było na tym świecie słów które mogłyby ją powstrzymać, ponieważ ignorując mój sprzeciw przecisnęła się obok mnie w drzwiach i biegiem ruszyła do sypialni.
- Musisz się jakoś ubrać, nie pójdziesz w podomce - wykrzykiwała w podnieceniu przerzucając sterty ubrań. - Wybierzemy coś luźnego żeby ukryć brzuszek.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Możesz się uganiać za Ruskimi ile chcesz, ale ja jestem zaręczona - powiedziałam twardo. Krysia przestała na chwilę przebierać w sukienkach i podeszła do mnie biorąc moje ręce w drobne dłonie.
- Wandziu, podziwiam cię za wytrwałość ale wątpię żeby Thomas wrócił - powiedziała cicho gładząc pierścionek na moim palcu. - Wyłapują ich, nie ukryje się.
Nie chciałam tego słuchać. Z resztą co ona wiedziała. Byłam pewna, że Thomas wróci. Musiał wrócić. W końcu tak bardzo cieszył się gdy powiedziałam mu o ciąży. Kiedy tego dnia wyszedł z mieszkania obiecał, że wróci. Powiedział, że musi tylko coś załatwić i za niedługo wyjedziemy, że zabierze mnie daleko stąd. Mówił o Argentynie, że tam nikt nie będzie nas szukał, że będą tam też jego koledzy, przełożeni. Miał nawet spakowaną walizkę, którą teraz skrzętnie ukrywałam pod podłogą. Nie zostawiłby jej gdyby chciał mnie zostawić. Nie zrobiłby tego tak samo jak nie dałby się złapać.
- Dobrze, wybierz mi coś - odpowiedziałam cicho zmieniając temat. - Tylko wiedz, że idę tam tylko w ramach towarzystwa. Nie chciałabym żeby ktoś cię zgwałcił.
Na moje słowa przyjaciółka przewróciła oczami, lecz na jej ustach widziałam delikatny uśmiech. Doskoczyła do sterty ubrań i podała mi pończochy, granatową sukienkę i białą, dużą marynarkę. Wzięłam je od niej i szybko przebrałam się w łazience. Nałożyłam czarne buty na małym obcasie i spotkałam się z już gotową Krysią przy drzwiach prowadzących na ulicę. Szczerze mówiąc nie czułam się zbyt komfortowo idąc wystrojona ulicą, podczas gdy moi rodacy uprzątali gruzy i starali się w jakiś sposób zwrócić Warszawie jej dawny blask. Odrzuciłam od siebie tą myśl i przyspieszyłam kroku.
- Gdzie tak dokładnie idziemy? - spytałam starając się dotrzymać kroku podekscytowanej Krysi.
- Kawałek stąd przesiadują Rosjanie, a przynajmniej tak powiedziała mi koleżanka zanim po ciebie przyszłam - wykrzyknęła zaaferowana dziewczyna. Rozglądała się na wszystkie strony szukając wzrokiem jakichkolwiek czerwonoarmistów.
- Przesiadują? Nie mają co robić? - prychnęłam. Krysia spojrzała na mnie karcąco.
- Odpoczywają po walce - syknęła w moją stronę. Chyba bardzo chciała wierzyć w ich bohaterskość, lecz ja nie byłam jej taka pewna. - Och, tutaj są Wandziu.
Rzeczywiście, na kilku betonowych blokach siedziało pięciu mężczyzn. Ubrani w swoje ciemnozielone, lekko przybrudzone mundury z czerwonymi emblematami śmiali się z czegoś co powiedział jeden z nich. Krysia poprawiła włosy i wygładziła sukienkę patrząc na mnie z powagą.
- Jak wyglądam? - spytała. Uśmiechnęłam się rozbawiona.
- Wyglądasz olśniewająco - odpowiedziałam. Słysząc moje słowa uśmiechnęła się promiennie i powoli ruszyła w stronę żołnierzy. Poszłam w ślad za nią, bo co w końcu miałam zrobić? Zgodziłam się, teraz musiałam płacić za moją uległość. Czułam dziwne mrowienie w brzuchu. Nie byłam pewna czy dobrze robimy.
Na nasz widok mężczyźni zaczęli gwizdać i klaskać. Poczułam jak oblewam się rumieńcem mimo, iż byłam prawie pewna, że ten entuzjazm wywołała bardziej Krysia niż ja. Tylko jeden z nich siedział bez ruchu wpatrując się w nas obojętnym wzrokiem. Postanowiłam, że to właśnie obok niego usiądę, to była świetna strategia.
- Patrzcie chłopcy kogo nam Bóg Wszechmogący zesłał - wykrzyknął jeden z mężczyzn. Był wysokim brunetem o twarzy wykrzywionej w wręcz nienaturalnie szerokim uśmiechu. Podszedł do nas i ucałował grzbiety naszych dłoni. - Jewgienij. Co panienki do nas sprowadza?
Krysia uśmiechnęła się przymilnie. Wiedziałam, że już znalazła sobie faworyta.
- Poszukujemy towarzystwa - odpowiedziała zalotnie trzepocząc rzęsami. Zebrało mnie na wymioty. Była moją kochaną przyjaciółką, ale nie mogłam patrzeć jak przymila się do tego człowieka. W jego szerokim uśmiechu było coś niepokojącego. Jego towarzysze uśmiechali się jeden do drugiego co chwila zerkając na wpatrującą się w siebie dwójkę.
- To świetnie panienki trafiły, chętnie dotrzymamy wam towarzystwa - powiedział Jewgienij ujmując dłoń Krysi i prowadząc ją w stronę betonowych bloków. - Panienka sobie spocznie.
Westchnęłam zrezygnowana i zajęłam miejsce koło milczka. Krysia brylowała w towarzystwie, z jej żartów śmiał się każdy wpatrzony w nią czerwonoarmista, tylko nie on. Zerknęłam na niego kątem oka. Blond włosy lekko wystawały spod czapki, którą miał na głowie. Miał dość duży zakrzywiony nos i wąskie usta. Ostre rysy w połączeniu z poważnym wyrazem twarzy dawały wrażenie, że jest to człowiek bardzo stanowczy.
- Potrzebujesz czegoś? - spytał nagle obracając twarz w moją stronę. Musiał zobaczyć, że go obserwuję. Diabli by to...
- Ja... Nie, przepraszam - wydukałam spuszczając wzrok. Jeden z Rosjan obrócił się w naszą stronę.
- Nikolai, troszkę grzeczniej do pięknej panienki - powiedział patrząc na kolegę rozbawionym wzrokiem. Po chwili przeniósł spojrzenie na mnie. - Nigdy nie miał dziewczyny.
Na te słowa Nikolai cały poczerwieniał. Spojrzał na towarzysza karcąco.
- Zamknij się Oleg - warknął. Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Kola, uspokój się, chciałem rozluźnić atmosferę - wyjaśnił żołnierz kręcąc głową z niedowierzaniem. Blondyn westchnął i wyciągnął z kieszeni papierosa. Odpalił go i zaciągnął się dymem.
- Ekhm, przepraszam mógłbyś nie palić? Ja... Nie mogę być przy palących - wymamrotałam starając się unikać kontaktu wzrokowego z Rosjaninem. Poczułam na sobie jego palące spojrzenie.
- A co, w ciąży jesteś? - spytał agresywnie.
- Tak - odpowiedziałam cicho opuszczając wzrok. Blondyn spojrzał na mój brzuch jakby starał się znaleźć jakiekolwiek znaki świadczące o tym, że rzeczywiście jestem w ciąży. Odniosłam wrażenie, że trochę złagodniał.
- A to... Ja przepraszam - burknął pod nosem. Zgasił papierosa i rzucił go na ziemię. - Chcesz się gdzieś przejść?
Byłam zaskoczona jego ofertą biorąc pod uwagę, iż jeszcze niedawno nie był do mnie chyba przekonany. Nie chciałam jednak już dłużej siedzieć pośród roześmianych i na pewno lekko podpitych mężczyzn. Nie byłam pewna czy powinnam zostawiać Krysię samą, lecz doszłam do wniosku, że da radę. Kto jak nie ona. Chyba dobrze się bawiła. Zanosiła się śmiechem i co chwila nachylała w stronę Jewgienija. Nie mogłam patrzeć na jego dłoń głaskającą ją po kolanie. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Nikolaia.
- Bardzo chętnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/185949395-288-k572924.jpg)
CZYTASZ
Die Suche
Historical FictionKontynuacja książki pod tytułem ,, Die Order ". A w skrócie, dalszy ciąg historii Wandy Starskiej i Thomasa Engela, którzy tym razem muszą zmierzyć się nie z wojną, lecz z tym co nastąpi po niej. ,,Kolejna tajemnica wszechświata: czasami ból był ja...