Nadzieja

1.3K 81 22
                                    

Witam! Ja wiem, że strasznie długo nie było rozdziału i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Od nadmiaru pracy kompletnie zatraciłam wenę i motywację ale mam nadzieję, że teraz mając dużo wolnego czasu to wszystko wróci i będę w stanie pisać dla was jak najwięcej. Dziękuję wam za cierpliwość i przepraszam za tą moją długą nieobecność. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. 


Mocno chwytając się poręczy ruszyłam w górę po szarych, podniszczonych schodkach. Klatka schodowa pachniała wilgocią i stęchlizną. Z mieszkań, które mijałam dobiegały różnorakie dźwięki codzienności - słyszałam dzieci, stukanie naczyń i odgłosy kroków. Najszybciej jak mogłam wspięłam się na trzecie piętro i z sercem na ramieniu stanęłam przed drzwiami Krysi. Ze środka nie dobiegał żaden dźwięk co trochę mnie zmartwiło - Krysia nie była zbyt opanowaną osobą, za każdym razem gdy ją odwiedzałam słyszałam, że jest w mieszkaniu już na korytarzu. Wzięłam głęboki wdech i delikatnie zapukałam w drewniane drzwi. Wstrzymałam oddech i zaczęłam nasłuchiwać. Za drzwiami nadal panowała kompletna cisza. Moje serce biło coraz szybciej, z każdą chwilą denerwowałam się coraz bardziej. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zaczęłam uderzać w drzwi najmocniej jak potrafiłam. Nagle do moich uszu dobiegł głośny huk. Zamarłam. Natychmiast odstąpiłam od drzwi. 

- Idę, już idę! 

Dźwięk odsuwanej zasuwy i szczęk zamka - drzwi ustąpiły, a przede mną stanęła Krysia w podomce i włosach spiętych na czubku głowy. Jej usta rozciągnęły się w pełnym zdumienia i radości uśmiechu. Nie powiedziała nawet słowa, po prostu rzuciła się mnie zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku. Przylgnęłam do niej, kamień spadł mi z serca, a ja poczułam niewyobrażalnie wielką ulgę. Przez chwilę przytulałyśmy się bez słowa - w każdej z nas kłębiły się wszelkiego rodzaju emocje. Po kilku minutach delikatnie odsunęłam się od przyjaciółki i spojrzałam w jej błyszczące z radości oczy. Krysia otarła łzy szczęścia z zarumienionych policzków i wykonała zapraszający gest dłonią. 

- Wejdziesz?

Pokiwałam głową wciąż szeroko się uśmiechając i powoli weszłam do przedpokoju jej małego mieszkanka. Ruszyłam korytarzem i skręciłam w lewo prosto do salonu. Usiadłam na sfatygowanej, pudrowo-różowej kanapie i rozejrzałam się dookoła. Od mojej ostatniej wizyty praktycznie nic się nie zmieniło. Beżowe ściany poobwieszane były zdjęciami z ich nastoletnich lat - na jednym z nich widniała cała ich paczka. Basia i Ania ubrane w odświętne sukienki przytulały się, a ich twarze rozświetlały promieniste, radosne uśmiechy. Kamil i Albert w białych, lnianych koszulach podnosili roześmianą Krysię, której długie włosy rozwiewał wiatr. Na końcu rzędu stałam ja i Romek. Ja, w jasnej sukience, z długim, ciemnym warkoczem opadającym na moje lewe ramię; uśmiechałam się radośnie zerkając na stojącego obok mnie chłopaka. On, w białej, rozpiętej pod szyją koszuli w pasy, obejmował mnie w pasie i uśmiechał się szeroko do aparatu. Poczułam delikatne ukłucie w sercu na wspomnienie tamtych dni. Beztroska, czysta radość i szczęście -  to była nasza codzienność. 

- Opowiadaj mi wszystko!

 Z zamyślenia wyrwała mnie Krysia, która praktycznie wbiegła do salonu z dwoma filiżankami i dzbankiem herbaty. Uśmiechnęłam się delikatnie i oderwałam wzrok od zdjęcia. Przyjaciółka zajęła miejsce w fotelu na ukos ode mnie i zaczęła mierzyć mnie wyczekującym, niecierpliwym spojrzeniem. Wiedziałam, że jej ciekawość jest nieposkromiona i dopóki nie powiem jej wszystkiego to nie odpuści. Splotłam dłonie na kolanach i zaczęłam mówić. 

- A więc, pomijając ciekawostki z codziennego życia na wsi... - zaczęłam, lecz Krysia natychmiast mi przerwała. 

- Dobrze, nieważne! Mów co się stało, że wróciłaś! - podekscytowanie w jej głosie było uderzające. 

- Już mówię, Boże, daj mi dojść do słowa... - zaśmiałam się delikatnie. - Bez owijania w bawełnę i niepotrzebnego odwlekania... Znalazłam Thomasa.

- CO?!

***

Jej szeroko otwarte oczy wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem. Czułam duży dyskomfort, samo wspomnienie tego w jakim stanie był Thomas sprawiało, że łzy podchodziły mi do oczu. Presja czasu wcale nie pomagała mi w spokojnym podchodzeniu do całej sprawy; wiedziałam, że musi otrzymać pomoc lekarską jak najszybciej. Miałam nadzieję, że Krysia będzie w stanie mi pomóc; że będzie chciała mi pomóc. 

- Powiesz coś? - wymamrotałam pod nosem niepewnie przenosząc na nią wzrok. 

- Musimy go wyciągnąć jak najszybciej - powiedziała Krysia twardo. - To trzeba gdzieś zgłosić!

- Nie mogę tego nigdzie zgłosić! Przecież go zabiorą, są procesy - coraz ciężej było mi mówić. Moje gardło było ściśnięte, a oczy piekły zapowiadając nadchodzące łzy. Nie chciałam płakać. 

- Masz rację... Nie masz kogo poprosić o pomoc?

- Właśnie chciałam poprosić ciebie... - czułam jak z nerwów pocą mi się ręce. Krysia spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Widziałam, że nie do końca rozumie. 

- Ale jak ja mogę ci pomóc? - spytała niepewnie. 

- Pomyślałam, że może któryś z tych twoich Rosjan mógłby nam pomóc... 

- Nie, nie, nie. Jewgienij nigdy nie zgodzi się na pomoc Niemcowi - ukróciła moje zapędy Krysia. Poczułam ucisk rozczarowania, lecz nie chciałam narzekać. Z rezygnacją opuściłam wzrok. Cała nadzieja, wszystkie plany... - Jewgienij nie ale... Może powinnaś porozmawiać z Nikolaiem.

Moje serce szybciej zabiło. Doskoczyłam do niej w przypływie nieopisanej radości i przytuliłam ją mocno.

- No już, już - zaśmiała się. 

Odsunęłam się od niej i spojrzałam jej w oczy z ekscytacją. 

- Mogłabyś mnie z nim skontaktować?

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz