Dobra decyzja

1.6K 98 53
                                    

Moje obcasy miarowo uderzały o kamienną ulicę. Lekki, chłodny wiatr rozwiewał mi włosy i przyjemnie chłodził skórę. Co chwilka zerkałam na karteczkę by upewnić się, że zmierzam w stronę dobrego mieszkania. Krysia dała mi jego adres i bardzo chciała iść ze mną. Ja jednak wolałam załatwić to sama, całe to proszenie o pomoc było dla mnie wystarczająco stresujące i nie potrzebowałam dodatkowego stresującego czynnika w postaci obserwującej mnie z boku Krysi. 

Przekroczyłam próg podniszczonej kamienicy i ruszyłam w górę po betonowych schodkach. Wsparłam się na poręczy i jeszcze raz zerknęłam na kartkę - mieszkanie numer 4. Wdrapałam się na pierwsze piętro i stanęłam przed drzwiami z przekrzywioną, mosiężną czwórką. Wyrównałam oddech i zapukałam. Po drugiej stronie usłyszałam kroki. Odetchnęłam z ulgą, zastałam go. Do moich uszu dobiegł odgłos odsuwanej zasuwy, a już po chwili drzwi otwarły się na oścież. Na progu dosłownie kilkanaście centymetrów ode mnie stał Nikolai. Wyglądał tak jak go zapamiętałam - zdecydowane spojrzenie, ostre rysy twarzy i jeden niesforny blond kosmyk opadający na jego prawe oko. Na mój widok ściągnął brwi i zacisnął wargi w geście niezadowolenia. Jego palce mocno zacisnęły się na moim nadgarstku i już po chwili poczułam silne szarpnięcie. Wciągnął mnie do mieszkania i pośpiesznie zatrzasnął drzwi. Zasunął zasuwę i obrócił się w moją stronę z wyrazem gniewu na twarzy. 

- Co ty tu robisz? - warknął. - Nie wiem skąd masz mój adres i nie wiem dlaczego uważasz, że możesz tu tak sobie przychodzić. 

Skurczyłam się w sobie. Poczułam się jak dziecko skarcone za pozostawienie po sobie bałaganu. Nie oczekiwałam ciepłego, emocjonalnego powitania, lecz kompletnie nie spodziewałam się tego, że mógłby się aż tak zdenerwować. W końcu nie zrobiłam niczego złego, byłam pewna, że nie będzie miał żadnych problemów z powodu tak błahego jak Polka przed jego drzwiami. Rozmasowałam bolący nadgarstek i spojrzałam niepewnie w stronę Rosjanina. 

- Musimy porozmawiać.  - powiedziałam cicho. - Nie wiedziałam, że przychodząc tu robię coś złego.

Jego wzrok złagodniał, a jego postawa rozluźniła się. Westchnął ciężko. Przymknął oczy ściskając kciukiem i palcem wskazującym garb nosa. Stałam w ciszy bojąc się poruszyć. Nie chciałam go zdenerwować, a tym bardziej nie chciałam go sprowokować. Nie był moim przyjacielem, praktycznie go nie znałam i nie byłam w stanie przewidzieć tego co zrobi, jak zareaguje. Wiedziałam jednak, że muszę przynajmniej spróbować, nie było innego wyjścia. Nikolai był naszym jedynym ratunkiem, bez niego nie mieliśmy innego planu, innej możliwości. Thomas musiał otrzymać pomoc jak najszybciej, bez niej nie miał żadnych szans. Wiedziałam, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy by mu pomóc. Musiałam przymknąć oko na potencjalne konsekwencje.

- Idź do salonu na lewo. - wymamrotał Nikolai wyrywając mnie z zamyślenia. - Zaraz do ciebie dołączę. 

Pokiwałam głową i w milczeniu ruszyłam we wskazanym kierunku. Pomieszczenie było dość przestronne. Regał z książkami, biurko i szara kanapa. Właśnie na niej zajęłam miejsce w oczekiwaniu na przyjście Nikolaia. Niepewnie rozejrzałam się dookoła. Pokój był naprawdę smutny. Na ścianach nie sposób było dopatrzeć się jakichkolwiek sentymentalnych pamiątek w postaci zdjęć. Salon wydawał się bardzo bezpłciowy, suchy i  pozbawiony czegokolwiek co mogłoby nadać mu charakter. Słysząc kroki w korytarzu oderwałam wzrok od nagich ścian. Nikolai wszedł do pokoju trzymając w dłoni szklankę wody. Bez słowa postawił ją na stoliku przede mną i usiadł kawałek dalej mierząc mnie czujnym spojrzeniem. 

- Co jest aż tak ważne, że zdobyłaś mój adres i tu przyszłaś? - spytał przerywając niezręczną ciszę. 

Nerwowo bawiłam się palcami starając się unikać jego chłodnego spojrzenia. Z każdą chwilą coraz bardziej żałowałam przyjścia do niego. Nie byłam pewna tego co zrobi, nie byłam w stanie nawet się domyślać. Spojrzałam na niego nieśmiało. Musiałam to zrobić, nie miałam żadnego wyboru. Otworzyłam usta i zaczęłam mówić.

***

Jego twarz, z początku sceptyczna i wykrzywiona w pełnym poirytowania grymasie teraz złagodniała. Mięśnie twarzy rozluźniły się, a jego spojrzenie przestało być lodowate. Patrzył na mnie w milczeniu, był widocznie zamyślony. 

W dzieciństwie mama zawsze powtarzała mi, że gdy była w ciąży ze mną wszystko przeżywała dziesięć razy mocniej - każde wydarzenie uderzało w nią silniej, a emocje, które odczuwała, czasami kompletnie przesadzone, były w stanie całkowicie ją przygnieść. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić jak się czuła. Gdyby ktoś spytał jak wyobrażamy sobie smutek to nasza odpowiedź byłaby prosta - opisalibyśmy go tak jak my go odczuwamy. Ciężko wyobrazić sobie jak smutek odczuwa ktoś inny, nie mamy nawet możliwości się domyślić - ludzkie emocje i uczucia to rzecz bardzo intymna i jedynie poprzez opowiedzenie o nich jesteśmy w stanie chociaż trochę wtajemniczyć w nie innych. Odkąd sama byłam w ciąży zaczynałam rozumieć co miała na myśli moja mama. W chwilach pełnych napięcia takich jak ta traciłam panowanie nad sobą. Czułam jak wszystko co czuję próbuje się ze mnie wyrwać, często miałam ochotę płakać, krzyczeć i histeryzować w sytuacjach, które niegdyś wywołałyby u mnie jedynie dyskomfort. 

Byłam bardzo zestresowana. Rozpaczliwie starałam się trzymać nerwy na wodzy mimo tego jak bardzo bałam się reakcji Nikolaia. To, że nie zaczął na mnie krzyczeć w trakcie mojej opowieści było dobrym znakiem; dawało mi nadzieję na to, że chociaż zastanowi się nad tym by mi pomóc. Z drugiej strony nie byłam w stanie przewidzieć tego co mogło się stać - tak naprawdę wszystko było jedną wielką niewiadomą. Nie mogłam być pewna tego, że za chwilę nie wybuchnie, że nie wyrzuci mnie z mieszkania, że nie doniesie. Ta niepewność dodatkowo karmiła stres, który siał spustoszenie w mojej głowie. Nie byłam w stanie dłużej jej znosić. 

- Proszę, powiedz coś .- wydusiłam i zbierając się na odwagę uniosłam wzrok mierząc mężczyznę błagalnym spojrzeniem. 

- Jak bardzo źle z nim jest? 

- Bardzo źle. 

Noga Nikolaia nerwowo podrygiwała, obcas żołnierskiego buta miarowo uderzał o panele. Widziałam, że mimo łagodności wymalowanej na jego twarzy jest bardzo nerwowy. Wcale mu się nie dziwiłam. Nie miałam prawa nawet prosić go o taką przysługę. Nerwowo przygryzłam wnętrze policzka w oczekiwaniu na słowa Nikolaia. Mężczyzna westchnął ciężko i uniósł głowę wbijając we mnie wzrok.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie powinnaś prosić mnie o coś takiego? - spytał cichym głosem. - Nie powinienem nawet cię słuchać.

- Ja wiem Nikolai, bardzo cię przepraszam. - wyjąkałam coraz bardziej podenerwowana. - Jesteś naszą jedyną nadzieją, nie mam nikogo innego kto mógłby mi pomóc. Nie mam pojęcia co robić, po prostu nie wiem.

Słowa ledwo przedostawały się przez moje zaciśnięte gardło, a oczy piekły od napływających do nich gorących łez. Czułam, że tracę nad sobą kontrolę. Bardzo nie chciałam płakać i histeryzować ale natłok uczuć i emocji stawał się nie do wytrzymania. Wiedziałam, że jeśli Nikolai nie zgodzi się mi pomóc to będę musiała pozwolić Thomasowi umrzeć. 

Moim ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze. Zaciskałam usta starając się powstrzymać szlochanie. Widząc moje łzy Nikolai  natychmiast wstał i ruszył w moją stronę. Ukucnął tuż przy mnie i delikatnie ujął moją dłoń. Jego stalowoszare oczy nie wyglądały tak chłodno jak zazwyczaj - biła od nich troska i szczera empatia. Poczułam jak jego kciuk delikatnie gładzi moją dłoń, a do moich uszu dobiegły szeptane słowa:

- Nie powinienem ale zrobię co w mojej mocy żebyś znów była szczęśliwa. 

Die SucheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz