· 7 ·

350 19 0
                                    

Pov. Glen

Wbiegłem do swojego pokoju. Serce biło mi strasznie szybko, nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego tak się czuję? Dziwne uciski w żołądku nie ustawały, wręcz się nasilały. Bo karku spływał mi pot, było gorąco. Przeczesałem blond loki, opadając na ziemię. Cholera, pierwszy raz się tak czuję... Czy Olivier był zły? Tak, pewnie był... Nie chce, żeby był!
Panika i gorąco mną zawładnęło, nie wiedziałem, co się dzieje. Spojrzałem na swoje dłonie. Drżały. Wyrzuciłem z głowy myśl, że to z podekscytowania. Ten nieznany mi płomień uderzył nagle i choć bardzo się broniłem, ciało dawało swoje znaki, że zdecydowanie pragnęło więcej. Prychnąłem, zirytowany. W ustach wciąż miałem lekki, metaliczny smak krwi. Chwyciłem za butelkę wody i zacząłem szybko pić. Wyrzucę to z głowy. Tak będzie najlepiej. O ile oczywiście to w ogóle możliwe...

Wchodząc do kuchni, byłem już spokojny ( czytaj: WYGLĄDAŁEM na spokojnego ). Pamiętam jak mama po sprzeczkach lub jakichkolwiek niedogodnościach z tatą udawała, jakby nic się nie działo. Skoro mama tak robiła, to to musi być dobry sposób, prawda?
Atmosfera wciąż była gęsta. Z uśmiechem usiadłem przy okrągłym, drewnianym stole, gdy braciszek nakładał makaron na talerz.

- Nieźle się nad tym nasiedziałeś, co? - Uśmiechnąłem się rozbawiony.

On jednak nie podniósł nawet kącika ust. Na półmisce przede mną były "nitki" sklejone serem i jakimiś warzywami i co dziwne, wydawało mi się, że pamiętam skądś ten zapach i wygląd szybkiego dania. Brunet siedział przede mną. Nie jadł, ale przyglądał się obojętnie, bez najmniejszego slowa. Przełknąłem ślinę, podnosząc widelec. Napięta atmosfera... Jak w takiej mam udawać, że nic nie miało miejsca?

Pov. Olivier

Wszedł do kuchni zupełnie jakby nic się nie stało. Nie wiem czemu, ale jego beztroski wyszczerz i ten luz zadziałał mi na nerwy. To nie tak, że chciałem, by się przejął. A może...?
Głupi dzieciak, odwala, a potem nawet się nad tym mocniej nie zastanawia. Skoro on o tym nie myśli, to może ja też nie powinienem? To w końcu głupie, jednorazowego zdarzenie... Podałem mu jedzenie. Mnie samemu apetyt przeszedł. Dlaczego byłem taki zły? Przecież i tak nie chciałem o tym gadać. Glen coś mówił, ale nie przywiązałem do tego większej uwagi. Byłem tak rozstrojony, że wystarczyło mi patrzeć, jak po woli wkłada do ust małe kawałki gorącego jedzenia. Jego rzuchwa wolno się poruszyła, różowe wargi ubrudziły od sera. Zacisnąłem ręce pod stołem, odwracając wzrok na jakiś serial lecąc akurat w TV.

- Elif. - Wymamrotał młodszy.

- Co?

- Mówię, że to się nazywa Elif. - Glen mówił z pełnymi serowego makaronu ustami, brudząc się przy tym okropnie.

Jego niewinne, ostrożne spojrzenie wywołało we mnie pewnego rodzaju rozbawienie. Wyglądał trochę, jak przestraszone dziecko we mgle. Nagle cała flustrująca przeszła a ja się roześmiałem.

- No c-o! - Zakłopotany blondyn nawet nie zauważył jak jedena z "wstążek" wypadła mu z ust.

Uśmiechnąłem się, wstając i klękając przy nim. Nastolatek natychmiastowo znieruchomiał. Przełknął ostrożnie jedzenie, dłonie kładąc potulnie na kolanach. Polizałem kciuk, po czym przejechałem nim po ustach chłopaka, aż nie były całkiem czyste. On zesztywniał jeszcze bardziej, odwracając zmieszany wzrok. Poczułem mrowienie w dolnych partiach ciała i szybko się odsunąłem. Cóż, jedno trzeba było przyznać. Mój braciszek był słodki.




Jak na egzaminach poszło ósmoklasiści? 😎

His brother (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz