- 1 -

747 21 4
                                    

Promienie porannego słońca wdzierały się przez moje okno i opadały niesfornie na nagi, umięśniony tors. Lekki, letni wiatr przedostawał się przez szczelinę w oknie, a ja leżałem w łóżku już od godziny, udając przed samym sobą, że jeszcze zasnę. Te leniwe, ciepłe, wakacyjne dni wprawiały mnie w stan pewnego rodzaju melancholii. Nie dopadała mnie często, jednak gdy byłem sam doskwierała częściej, niż będąc z kimś.. A tak się składa, że sam byłem prawie cały czas. Mój dom znajdował się w małej wiosce, zaraz za miastem, gdzie wszyscy się znali i przyjaźnili. Mimo to, miejsce w którym mieszkałem, rano jadłem śniadanie, wracałem wieczorem, nudziłem się w dni jak te, zawsze było puste i zimne. Może po prostu byłem samotny. W każdym razie, wolałem o tym nie myśleć. Do moich osiemnastych urodzin, ciotka Ester, siostra "mamy" wpadała dość często. Upewniała się, że pozbieram się po śmierci „rodziców". Jednak potem jej wizyty stawały się rzadsze, aż w końcu ograniczyły się do jej telefonów, raz na jakiś czas, gdy działo się coś ważnego. Raczej nie miałem o to żalu, nauczyłem się żyć sam i dobrze się w tym odnajdywałem. Właściwie, po czasie nawet nie lubiłem, gdy ktoś „naruszał" mój teren. Co do rodziców, ich grób znajduje się nie całe trzydzieści kilometrów stąd. Ich twarze pamiętam już przez mgłe, a krótkie, ulotne chwile które z nimi spędziłem zostały w bardzo ciasnych i ciemnych zakamarkach mózgu.

Podniosłem się. Czas poddać się dziennej rutynie. Wychodząc z jasnego pokoju udałem się do kuchni. Zawsze zaczynałem dzień od czarnej, gorącej kawy, nie ważne jak ciepło było akurat na zewnątrz. Co dziś mam w planach? Codzienny spacer, wizyta w pobliskim sklepie ( stan lodówki nie był najlepszy ), może spotkanie z kimś... Luuub, po prostu pozostanie w domu. Tak, druga wersja wydaje się fajniejsza... Wchłaniając oślepiające mnie promienie porannego słońca, usłyszałem cichą muzykę z telefonu.

- Hm - Mruknąłem pod nosem, łapiąc za brzęczący przyrząd.

Ciocia Ester. Czego by ode mnie chciała? Wzdychając, przesunąłem palcem w bok i już po chwili po kuchni rozniósł się jej donośny, pełen energii głos.

- Dzień dobry kochanie! Jak ci się stało? - zaszczebiotała, na co się wzdrygnąłem.

- Cześć. Całkiem dobrze. - Odparłem. Ton miałem ciepły i uprzejmy, choć z całego serca miałem ochotę kończyć i oddać się dziennej rutynie.

Ciocia często nawijała bez sensu. I to dużo... Byłem więc przygotowany na długą, nudną rozmowę o pogodzie, czy innych bzdurach jednak ona mnie zaskoczyła.

- Mam dla ciebie niespodziankę z okazji urodzin.

Króciutki uśmiech wkradł się na moje usta. Jej niespodzianki zawsze były wyjątkowe, często przysparzały mnóstwo kłopotów. A jednak nie wiedzieć czemu, czekałem na nie co roku.

- Niespodzianke? Ale urodziny mam dopiero za dwa tygodnie. - Odparłem.

- Wiem, wiem, ale to nie mogło czekać!

Kolejne pufnięcie wydostało się z moich jasno-różowych ust.

- Dobrze już. - roześmiałem się cicho - Gdzie mam się stawić po te twoją niespodziankę?

- na lotnisko.

- lotnisko?

*****************************************************

Nie wiem nawet, dlaczego się na to zgodziłem. Ester zawsze miała jakiś cholerny dar przekonywania. Droga z mojego miasteczka była bardzo długa, przez co spędziłem w trasie już jakieś trzy, może cztery godziny. Cierpliwość zaczęła się po mału kończyć, guziki jasno-niebiskiej koszuli opinać, a czarna grzywka opadać wkurzająco na błękitne oczy.

His brother (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz