● 20 ●

302 14 0
                                    

Pov. Oliver

Skomlał pode mną a ja smakowałem jego delikatnej skóry kawałek po kawałku. Jego ciche piski i stękania rozdzierały ciszę unoszącą się w powietrzu i dodawały gorąca. Gorąca, które czułem w całym ciele. Miałem wrażenie jakbym był daleko, mimo, że chłopak przecież wiercił się teraz praktycznie pode mną. Tak bliski i tak odległy...

Próbował coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłem. Nie obchodziło mnie już to wszystko. Było tego za dużo, tego napięcia, stresu, wątpliwości i czasu, który spędziłem na rozmyślaniu o wszystkim co czułem. Poczułem tępo. Nawet nie zauważyłem w którym momencie trzymałem go za biodra albo kiedy moja dłoń znalazła się pod spodem za dużej koszulki z napisem "Nirvana". Nawet teraz wydawało mi się to śmieszne.  Nigdy nie słuchałem takiej muzyki, a jednak...

***********************************

Rape me
Rape me, my friend
Rape me
Rape me my friend

- Przestań... - Szepcze mężczyzna w zielonej kurtce. - Oni to słyszą.

Czerwony ford jedzie przez zaśnieżoną, ciemną ulice. Chodź jest środek zimy, deszcz obija się delikatnie o szyby. Jest już po dwudziestej, a kilka losowych pagórków otacza samotną ścieżkę pokrytą asfaltem, pełną dziur. Kobieta o długich, jasnych lokach uśmiecha się delikatnie, jej aparat błyszczy w lusterku samochodu.

- To tylko piosenka. Przestań się spinać.

Jej głos jest delikatny i spokojny. Roztacza w ciasnym, przepełnionym drobnymi bagażami wnętrzu delikatny, waniliowy zapach. Melodia przygrywa ciszej, gdy chłopczyk słyszy delikatne chrapanie przy prawym uchu.

- Nauczysz ich jakiś dziwnych rzeczy.

- W muzyce nie ma nic dziwnego.

Mężczyzna się nie odzywa. Chropowaty materiał niebieskiej walizki obciera łokieć dziecka. Jest zmęczony. Jego głowa wydaje się ciężka, powieki samoistnie opadają. Nie chce ich trzymać otwartych, nie przeszkadza mu lekkie przysypianie. Jest trochę zimno jeśli nie ma się na sobie nic grubszego, ale to nic, bo ciepło wygrzanego miejsca mu wystarczy by spokojnie zapaść w sen.

- Olivier? A ty jak się czujesz?

Głos kobiety dociera do jego uszu, ale on nic nie mówi. Drugie dziecko śpi obok, spokojnie. A potem słyszy tylko lekki chichot i jej delikatną rękę w ciemnych kosmykach włosów. Mama.

***********************************

Przebłysk uderzył nagle i nieplanowanie. Był krótki, słaby. Jak delikatne uderzenie spotami o nadpływającą fale, lub sekunda kontaktu języka z lizakiem. Nie mogłem się ruszyć. Moje ciało na moment znieruchomiało, zanim doszło do mnie całkowicie czym była retrospekcja. To wspomnienie. Moje wspomnienie.

Spojrzałem na Glena. Przymykał teraz delikatnie oczy, cały czerwony, z rozchylonymi delikatnie ustami. Boże, nie, nie, nie...

Poczułem obrzydliwy wstręt. Był tak silny i gwałtowny, że ledwo byłem w stanie ustać na nogach.

Chłopak uchylił powieki. Jego zielone oczy zamigotały lekko.

- Olivier..? - Wyszeptał pytająco.

Napięcie chwili jakoś uleciało, gorąco stało się mniejsze i zastąpiło je poczucie winy.

- J-Ja...

- Co sie stało..?

Młodszy podniósł się nieco, gdy moje ręce puściły jego delikatne ciało. Zrobiło się nagle cicho, poczułem nieprzyjemny smak w ustach.

- Kurwa... - Wysyczałem i odsunąłem się gwałtownie.

Teraz to wszystko wydawało się obrzydliwe. Nie ze względu na Glena. On nigdy nie mógłby być obrzydliwy...

- Wszystko okej? Co jest? - Zmarszczył brwi.

Gdy odsunąłem się gwałtownie, młody mężczyzna wyciągnął do mnie rękę. Był teraz taki dorosły. Zupełnie inny niż... Boże. Jakie to okropne.

Moje oczy podróżowały po jego ciele. Nie umiałem ocenić czy widze zarumienione dziecko, ku memu przerażeniu, prawie dorosłego faceta, który próbuje mnie uspokoić i marszczy brwi, czy mojego brata, którego chrapanie na tyle auta przed chwilą słyszałem.

- Odpowiedz mi. - Syknął, wyraźnie rozdrażniony.

Twardy uścisk jego dłoni spoczął na moim ramieniu. Od kiedy jego ręka była taka silna?
Miałem wrażenie, że nie wiem na kogo patrzę. Widziałem trzy osoby, a chciałem tylko jedną, podświadomie wybrałem już dawno którą z nich. Ale faktem jest, że teraz stał przede mną Glen-mężczyzna. Poważny, niższy ode mnie tylko o kilka centymetrów. Silny i pewny siebie, nieco zawiedziony moim wycofaniem. Nastoletni chłopak, który nie lubi gdy nie dostaje czego chce. Dlaczego więc gdy tu przyjechał wydawał się Glenem-męczącym-dzieckiem? A przed chwilą Glenem-bratem?

- Ja... zobaczyłem coś. - Odchrząknąłem.

- Zobaczyłeś? Co zobaczyłeś? .

Z każdą chwilą wydawał się bardziej poirytowany... jakby nie patrzeć, miał do tego pełne prawo.

- Ciebie. Mamę...  I muzyka, słyszałem te muzykę, Glen, to jest chore, ja nie-

- Co..? Widziałeś...mamę? - Zmarszczył brwi. Teraz był oceniający.

Byłem już pewny, że w tej chwili rozmawiam z Glenem-dorosłym.

- Tak! I ciebie...Boże, to było dziwne, jakbym miał jakiś przebłysk, to-

- Dlatego przestałeś?

Spojrzałem na niego. Blondyn krzyżował ręce, opierając się o blat. Nigdy nie widziałem u niego tak poważniej, a w tym samym czasie dominującej i niezadowolonej miny. Odchrząknąłem.

-  Tak.

- Tak? Bo przypomniało Ci się, że jestem twoim bratem?

- Co? Glen, o co ci teraz chodzi..?

- Może o to, że powinieneś się zdecydować, Olivier. - Wysapał.

Widziałem jego rumieniec. Jego poważne, wściekle oczy, drżące dłonie, błagający wzrok. Zrobiło mi się źle. Boże, czy ja się nim bawię? Tak to wygląda... nie, nie chce żeby to tak wyglądało!

Miałem zamiar coś powiedzieć. Wyjaśnić, że sam już nie wiem co się dzieje. Że mam mętlik w głowie. Wyciągnąłem nawet do niego dłoń, ale nie zdążyłem go złapać. Drzwi do domu się otworzyły.

- Glen! - Pisnęła różowa landryna, z swoim durnym synkiem. - Mamy już kupiony lot! Na osiemnaste urodziny będziesz już z nami w domku!

His brother (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz