● 19 ●

278 15 0
                                    

Pov. Glen

Nigdy nie widziałem Oliviera takiego. Wczoraj ledwo trzymał się na nogach i byłem prawie pewien, że nim wstanie, ja zdążę zrobić wszystkie obowiązki domowe.

Słońce wzeszło cztery godziny temu, w całym domu było cicho. Ciocia z moim kuzynem znów gdzieś wybyli, z samego rana. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien czy zostaną tu długo. Wiedzą, że i tak nie namówią mnie na powrót do domu przed końcem wakacji, więc bez sensu by się tutaj męczyli.

Zmywałem podłogę, która cała była pokryta błotnistymi śladami mojego brata z zeszłej nocy. Jego czarny, cienki płaszcz dalej leżał na ziemi, a  zapijaczone chrapanie odbijało się echem po domu. Boże...

Na moment odłożyłem mopa, którego swoją drogą obsługi nauczyłem się dopiero dziś ( wbrew pozorom nie byłem zbyt ogarnięty jeśli chodzi o obowiązki domowe ) i podniosłem wcześniej wspomniany ciuch. Był dziwnie mokry i nieprzyjemny. Trzeba go wyprać... I nauczyć się obsługi pralki. Westchnąłem ciężko. Miałem zamiar obrażać się na mężczyznę dalej, bez względu na to co wczoraj zaszło i jak krytycznie potrzebował mnie przy sobie. Dalej byłem zły, a ze względu na to, przechodziłem przez okres buntu, będę się obrażał i chuj.

Z tym zamiarem w głowie i nieprzyjemnie pachnącym materiałem w rękach miałem udać się do kosza na pranie, jednak coś mi przeszkodziło. Wyczułem małą, twardą rzecz, która chrzęściła z każdym moim ruchem.

- Huh?

Wsadziłem niepewnie dłoń w przemoczoną kieszeń, a potem wyjąłem ostrożnie jej zawartość.

Lizaki. Cała masa lizaków. Lizaki powpychane w obie kieszenie i jeszcze jedną, małą w miejscu torsu. Natychmiastowo przypomniałem sobie kłótnie w aucie, gorączkę z powodu uczulenia i nieugiętego Oliviera, który za nic nie chciał pofatygować się po nie do miasta. Brakowało mi mojego codzienniego rytuału. Zawsze jadłem jednego po obiedzie i może to głupie, ale jakimś dziwnym cudem zwyczaj ten to była jedyna rzecz, która kojarzyła mi się z mamą i dawała jakiekolwiek, małe uczucie jej obecności. Zrobiło mi się ciepło. Moje serce jakby przyspieszyło, coś w środku pękło. Nagle poczułem gorąco spływające po moich policzkach, ręce zacisnęły się na płaszczu, w środku coś oblokowało. Boże, jak ja go kocham...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Sam nie wiedziałem co robić dalej. Czy coś do niego czułem? Tak. Czy to spędzało mi sen z powiek? Tak. Czy potrzebowałem jego dotyku bo bez niego niedługo umrę? Tak.

Ale... na ten moment, wyjście z pokoju było najlepszym, jedynym nawet wyjściem. Nie mogłem robić tego dalej... nie mogłem siedzieć na jego kolanach, nie mogłem patrzeć w jego oczy... czułem gorąco w całym ciele, pustkę w głowie i to uświadamiało mi jak daleko się posunąłem. Chrząknąłem cicho i chwyciłem za wilgotną szmate na blacie, a potem jakby nerwowo zacząłem go przecierać. Zrobiłem to co chciałem i wystarczy.

- Glen. - Usłyszałem zza pleców.

- Huh?

Olivier stał za nią, wciąż pół przytomny. Dopiero w tym świetle widziałem jak bardzo podkrążone oczy miał. Patrzył na mnie, jakiś rozbuchany, jakby nie potrafił utrzymać emocji na wodzy. Zmarszczyłem brwi, choć w środku kolejna fala gorąca buchnęła mocniej.

- Coś nie tak? - Zapytałem, odkładając nasiąknięty wodą materiał.

Mężczyzna wykonał kilka pewnych kroków, a potem złapał mnie mocno za biodra. Poczułem od razu wilgotny blat pod sobą, jego nierówny oddech i napięcie, te okropne napięcie trzymające nas tak blisko, a w tym samym momencie tak daleko siebie... zakląłem w głowie. Co teraz..? Boże, jego spojrzenie, jego usta... wszystko to było tak piękne... potrzebowałem, by było moje.

- Dlaczego to robisz? - Wysyczał. - Dlaczego robisz to, chociaż wiesz, że nie możemy...

Moje serce łomotało. Natychmiast poczułem czerwoność policzków. Desperacja, którą nasiąknął teraz jego głos była inna, też ją czułem, choć nie potrafiłem okazać...

- Olivier-

Duża, męska dłoń zacisnęła się na moich włosach tak nagle, że mogłem jedynie pisnąć.

- Co? Co "Olivier"? Czy ty nie widzisz co mi robisz..? Powiedz, kurwa, jesteś ślepy?

- Przepraszam, ja...

Oddech stanął mi w gardle. Od tych wszystkich emocji nie wiedziałem już, czy byłem niepewny, czy o krok od wtopienia się w jego usta. Chciałem go blisko, chciałem go teraz i byłem przerażony... sobą.

- Glen... - Jęknął błagalnie, a oddech bruneta objął moje wargi swoim gorącem. - Ja już nie wytrzymam...

- Oli...

Mój ton nagle też się jakoś zmienił... ułożyłem dłoń na szczęce starszego, dyszał, miał głód w niebieskich tęczówkach... nigdy, nikt nie patrzył na mnie takim wzrokiem.

- Wiem, że nie mogę, wiem, ale kurwa, nie rozumiesz jak ciężko mi wytrzymać... - Schował głowę w zgięciu mojej szyi.

Teraz tym bardziej to czułem. Gorące powietrze i ciarki, idące zaraz za nim. Miękkość jego ciemnych kosmyków, a potem znowu napięcie.

- Olivier, co mogę zrobić..?

- Co możesz zrobić? Nie czujesz..? Glen, potrzebuje cie... Boże, nie mogę mówić, rozumiesz..?

Poczułem jak oplata wokół mojej talii ramiona. Podniesie mnie? Albo zjedzie niżej. Boże, co ja mam zrobić..?

- Olivier, Boże, nie wiedziałem że zareagujesz aż tak, ja... przepraszam...

Podniósł głowę. Nasze oczy na moment się spotkały. To chyba koniec. Nie wiedziałem czy świat się zaraz skończy, ale zdecydowanie czułem jakby miał...

- Kochanie... - Wyszeptał.

Jego gorące wargi spoczęły w końcu na mojej szyi. Czułem zbyt duże gorąco... za dużo, nie wytrzymam...

His brother (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz