ROZDZIAŁ 11

248 23 5
                                    

  Poranek był ciężki. Co ja mówię? To już było popołudnie! Nie miałam ochoty wstawać, brawo! Chyba się przeziębiłam.
Nie spędzę przecież całego dnia w łóżku. Ostatkiem sił ubrałam się i poszłam się pomalować. Robiłam sobie kreskę gdy w szybę uderzyła wielka kulka z papieru. Okropnie się wystraszyłam, a moja kreska kończyła się w połowie mojego policzka. Wyszłam na balkon by zobaczyć w przeciwległym oknie Krisa.
-Co ty kurde robisz! -krzykłam.
-Nie będziesz się malować skarbie.-powiedział z uśmiechem.
-Ale z ciebie...- nie mogłam dokończyć wypowiedzi bo kichnęłam.
-Jesteś chora!
-Nie... no może trochę; lekkie przeziębienie.
-Idź do domu. Za chwilkę do ciebie przyjdę!
-Aha?- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo on zniknął już w pokoju.
Nie będę marnować dnia przez głupi katar. Zeszłam do kuchni i nikogo nie zastałam. Zjadłam obiad i postanowiłam poodkurzać.
-Emily... -niespodziewanie usłyszałam Krisa.
-O hej. Nie widziałam, że wszedłeś.
-Zostaw to.-podszedł i zabrał mi odkurzacz.
-Ty sobie chyba żarty robisz!
-Skarbie jesteś chora. Idziesz leżeć.
-Nie mogę cię słuchać! Przesadzasz.-roześmiałam się.
-Nie będę z tobą dyskutował!-zabrał mnie na ręce i wyniósł do pokoju.-Połóż się i idź spać ja posprzątam.
-Proszę cię daj sobie spokój.
-Skarbie, denerwujesz mnie! Zamknij mordę i spać!-przykrył mnie.
-O jak miło hahaha...-wetknęłam twarz w poduszkę, bo wiedziałam że nie zdołam go zniechęcić.
  Nie mogłam zasnąć. Rozbolała mnie głowa. Leżałam już dobrą godzinę, a moje zmęczone powieki nadal nie chciały się zamknąć. Obracałam się z boku na bok... Byłam taka zmęczona, a ból rozsadzał mi głowę. Zobaczyłam jak drzwi lekko uchylają się, lecz nie miałam siły się podnieść.
-Nie śpisz jeszcze? -szeptem zapytał Kris.
-Nie mogę.
Położył się obok i objął mnie pod kocem.
-Zachowujesz się jak mój starszy brat.
-Bo może jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka? - uśmiechnął się.-Staram się odwdzięczyć za to że wczoraj byłaś ze mną.
-Nie masz za co. Wczoraj było naprawdę miło.
Tak "miło" to jedyne co mogłam powiedzieć. Nie byłam na imprezie tylko w odwiedzinach u Nathana.
-No, było naprawdę wyjątkowo.
-Nie dziwię się. Po takiej ilości narkotyków trudno się dobrze nie bawić, haha...
-Wiesz że nie o tym mówię.-mocnej mnie przytulił.- Idź spać, skarbie. A i jeszcze jedno... naprawdę dobrze całujesz.-wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek.
  Zasnęłam czując jego ciepły oddech na karku. W jego objęciach, w których czułam się niewiarygodnie bezpiecznie. On naprawdę był mi potrzebny. Przez całe moje głupie życie potrzebowałam go nawet o tym nie wiedząc. Ale teraz fajnie że go mam, że może leżeć tutaj ze mną i że mam to poczucie, że mnie nie zostawi.

Przez zieloną mgłę ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz