ROZDZIAŁ 19

307 24 6
                                    

Otworzyłam oczy i zanim zdążyłam się zorientować, że nie jestem w swoim łóżku i przypomnieć sobie co stało się w nocy usłyszałam znajomy głos.
-Dzień dobry! Jak się czujesz? -odwracając się zobaczyłam Nath'a z wyjątkowo dobrym humorem.
-Chyba już lepiej.
-Twoja komórka od wczesnego ranka nie daje mi spać.-podał mi telefon, a ja zobaczyłam napis "37 nieodebranych połączeń od Kris " wyświetlony na ekranie. -Jemu się chyba nudzi...-powiedziałam sama do siebie i wybrałam jego numer.

~Halo?! Emily gdzie ty jesteś?! Dzwonie i dzwonie! -słyszałam zdenerwowany głos w słuchawce.
~Kris, spokojnie. Może to wydawać ci się dziwne, ale jestem u Nathana. Wytłumaczę ci wszytko potem.
~Co się stało! Odchodzę od zmysłów.
~To długa historia... miałam tak jakby mały wypadek...
~Co?! Nic ci nie jest? Gadaj co dokładnie!-niecierpliwił się i krzyczał.
~Nie... Dostałam w mordę od pewnego psychopaty z sąsiedztwa haha...-śmiałam się.
Lecz dla niego to chyba nie wydawało się być zabawne; nie zdążyłam dokończyć zdania gdy on się rozłączył.
-Wszytko okey? -zapytał Nath prawdopodobnie słysząc nasza rozmowę.
-Chyba się troszkę wystraszył. Ale pogadam z nim potem. Chodźmy coś zjeść, umieram z głodu.
I zeszliśmy by się posilić. Dobrze bawiliśmy się przy przygotowywaniu śniadania. Praktycznie cała kuchnia była w zawartości lodówki. Nie byłam zwolenniczką syfu, ale w tamtej chwili czułam się jak niewyżyte dziecko. W końcu udało nam się opanować nasze młodzieńcze duszę i zaczęliśmy jeść.
Konwersowalismy o wszystkim. Gadało mi się z nim nawet lepiej niż pisało. Dochodzę do wniosku że geje są super. Opowiadał mi o ostatnim rozegranym meczu piłki nożnej, gdy obaj niemal nie spaliśmy z krzeseł na trzas mocno otwieranych drzwi.
-Emi!-do kuchni wpadł roztargniony Kris.-Skarbie, co on ci zrobił?-zaczął oglądać moją twarz i z wielką wrażliwością przyglądać się moim nielicznym ranom. -Należało się gnojowi.-powiedział i pocałował mnie w czoło mocno przytulając do piersi.
-Co się komu należało?-zwróciłam uwagę na ostatnie wypowiedziane przez niego słowa.
-Myślisz że tyle zajęło mi dotarcie tutaj?-patrzył na mnie jakby to co zrobił było oczywiste.
-Co ty mu zrobiłeś?!-wstałam gwałtownie.
-Obiłem jego zasrany ryj. -Mówił to tak poważnie jakby był to jego obowiązek.
-Kris... to nic poważnego prawda?-czułam że sama się okłamuje.
-Powinien myśleć, zanim postanowił wogóle cie dotknąć.-wtrącił się Nath.
-Dzięki stary że jej pomogłeś. Jestem twoim dłużnikiem.-znowu mnie przytulił.
Wiedziałam ,że informacja o pokrzywdzeniu mnie, która dotrze do Krisa będzie miała takie skutki. Miałam tylko nadzieje że nie wyniknie z tego jakaś większa afera.
Zabrałam się do sprzątania wcześniejszego "pola bitwy". Przyłączyli się też do tego chłopcy.
-A tak na marginesie, co tu się do cholery działo?
Ma te słowa razem z Nathanem równocześnie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-Jakie głupki... -powiedział Uszatek sam do siebie.
-Spadaj!-rzuciłam w niego garścią płatków śniadaniowych.
-To ja już rozumiem jak się dzieci bawią.-popatrzył na mnie z góry, a ja wystawiłam język.
Było już mniej więcej czysto. Kris chciał zabrać mnie do domu, bo po długim stawianym przeze mnie oporze zrezygnował z zawiezienia mnie do szpitala.
-To hej. Jeszcze raz dziękuję za wszytko. -przytuliłam na pożegnanie Nath'a.
-Trzymaj się myszko.
Wsiadłam do auta i po kilku minutach jazdy zdałam sobie sprawę że jestem tylko i wyłącznie w koszulce Nathana. Uświadomiłam ten fakt Krisowi i do dojazdu pod dom mieliśmy z tego beke.

Przez zieloną mgłę ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz