ROZDZIAŁ 12

229 26 8
                                    

  Otworzyłam oczy, w pokoju było ciemno. Kris trzymał mnie w ciasnym uścisku, jakby bał się że odejdę. Kochany zasnął razem ze mną. Czułam jego ciepły oddech na karku. Zerkłam na ekran komórki; była 22:10. Spaliśmy pół dnia! Ale co mi z tego że wstanę teraz, jeszcze mogłabym go obudzić. Z tą myślą znów zasnęłam.
 
                                     ***    
-Hej skarbie.-usłyszałam cichy szept zaraz po przebudzeniu.
-Hej. Która godzina? Dawno się obudziłeś?    -Siódma. Może 40 minut temu. Nie ruszałem się z łóżka żeby cię nie obudzić, tak słodko wyglądasz gdy śpisz.-uśmiechnął się, a to było to co mogłabym widywać każdego ranka. - Jak się czujesz?
-Chyba dobrze.
-Mogę wziąć u ciebie prysznic? Moi rodzice mieli dziś gdzieś jechać i chyba już ich nie ma.
-Pewnie.-powiedziałam i podeszłam do szafy gdy on zniknął w łazience.
Na ścianie wisiało wielkie lustro. Patrzyłam w swoje odbicie jak głupia. Byłam taka dziewczęca... i taka naturalna. Długie, delikatnie kręte włosy sięgały mi do pasa. Gdy otrząsłam się przebrałam spodnie i ściągłam wczorajszy podkoszulek. I znów zapatrzyłam się na siebie. Suchudłam. Teraz to widać. Nagle w lustrze pojawił się Kris, również bez koszulki. Mogłam zobaczyć jego tatuaże. Było ich tak wiele a mnie zastanawiało co oznacza każdy z nich.
  Wilgotne ręce objęły mój nagi brzuch i przyciągnęły do jego bioder. Teraz widziałam przed sobą jak przytula mnie od tyłu i z taką samą wrażliwością patrzy na nas oboje. Odwróciłam głowę żeby zobaczyć jego twarz, on również na mnie spojrzał. Jego wzrok tonął w zieleni moich oczu. On powolnym ruchem, ale jednak niespodziewanym złączył nasze usta. I znowu pojawiło się to cudowne uczucie w brzuchu i ta nadzieja że ten moment będzie trwał wiecznie. Tak namiętnie, a zarazem tak zgranie poruszaliśmy naszymi wargami. Obróciłam się by móc być z nim w cztery oczy. Objęłam go i stanęłam na palcach by nie musiał się zniżać. Przylgnęłam do jego torsu na skutek jego uścisku. Trwało to już tak długo, ale z upływem każdej sekundy ta chwila była jeszcze bardziej wspaniała...
  Odsunął się i znowu spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnął się i unosząc głowę w górę roześmiał.
-Bożee... -trzymał i mierzył mnie wzrokiem tak szczęśliwy.-Jesteś wyjątkowa.-odgarnął moje włosy.
  Nie umiałam nic odpowiedzieć nadal żyłam tą piękną chwilą. Gapiłam się w niego jak w obrazek. Na mojej twarzy malowała się radość.
-Emily... wywracasz mój świat do góry nogami! Nigdy nie interesowały mnie dziewczyny... Ale ty? Kurde, coś w sobie masz kochanie. Coś bez czego nie mogę żyć.-zaczął się śmiać.-Śliczna moja.-powiedział lekko się pesząc.
Taki idealny... Teraz targana przez emocje pocałowałam go.
-Nie.-wyszeptał w moje usta.-Jesteś dla mnie za dobra.-przytulił mnie tak mocno...
W tych objęciach czułam się kochana. W żadnym miejscu ani żadnej okoliczności nie czułam się tak wyjątkowo! Dom nie dawał mi takiego bezpieczeństwa... jak te ramiona, które zawsze mogą mnie przytulić. Wiedziałam to...

Przez zieloną mgłę ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz