ROZDZIAŁ 2

378 37 1
                                    

Obudziłam się nawet nie pamiętając, że wczoraj położyłam się spać. Tysiąc myśli na minutę nie dawało mi poukładać sobie w głowie wieczornych zdarzeń. Widok moich nadgarstków przypomniał wszystko. Czułam, że za chwilę zaleje się łzami lecz chyba nie miałam już czym plakac. "No, ale trzeba się podnieść i żyć dalej." Głupie myślenie... cóż nie ma wyjścia.
Zobaczyłam przez okno, a na podjeździe stał nasz samochód. Musiałam sprawdzić, która godzina , czyżbym tak wcześnie się obudziła? Nie. Była prawie 7:00. Zeszłam do kuchni i zobaczyłam mamę robiącą kanapki? Co ?
-Hej słoneczko!- powiedziała z uśmiechem.
Nie. Niech ma te swoje wyrzuty sumienia. Minęłam ją sięgając po płatki.
-Przygotowałam śniadanie. Przykro mi z powodu tej naszej kłótni. To nie miało tak wyglądać... Zobaczysz ten wyjazd wyjdzie ci na dobre!
- Haha...-zaśmiałam się sarkastycznie.-Myślisz, że głupie kanapki wszytko naprawią? Proszę cię. Mam...-zająknęłam się zapominając, że nazywanie jej matką w takiej chwili może być nie na miejscu. Nie chciałam też jej urazić...-Wysyłasz mnie... nawet nie wiem gdzie! Ta rozmowa to jakiś żart.- zaczęłam drwić z tego co tu się dzieje. - Daj spokój i mnie zostaw.
-Emily ja nie...
-Nie lubię pomidorów :) -przerwałam jej oddając talerz z nietknietymi kanapkami i wyszłam na górę.
Ubrałam się i pomalowałam. Wyciągłam głęboko zakopaną w szafie bandankę i założyłam na rękę... Dzień w szkole był inny niż zwykle; czułam się dziwnie z myślą, że to moje ostatnie dni w tym budynku na dłuższy okres czasu. Po lekcjach pomyślałam, że przejadę się po okolicy. Nie mam ochoty wracać do domu, gdzie czeka na mnie kobieta, która działa mi na nerwy. Zobaczę to co się zmieniło. Od kilku miesięcy je życie kończyło się na obszarze szkoły i domu.
Minęłam aptekę, park i kilka sklepów. Mieszkania moich dawnych znajomych... miejsca młodzieńczych zabaw... Jechałam oglądając się na wszystkie strony, nie zważając na to w jakim kierunku zmierzam. Zatrzymałam się nie wiedząc co dalej robić. Stałam na środku drogi ledwo trzymając się na nogach. Wydawało mi się, że za chwilę stracę przytomność. Zeszłam z deski i siadłam na krawężniku chodnika i zaczęłam płakać wpatrując się w jeden punkt. Nagle ktoś dotknął mojego ramienia i pomagając mi wstać mocno przytulił. Była to dziewczyna, którą dobrze znałam, ale od roku jej nie widziałam. Mieszkałam w domu pod którym właśnie rozpaczałam. Była sąsiadką Luka...

Przez zieloną mgłę ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz