I.

22.6K 549 103
                                    

I V Y

Stoję przed bramą wjazdową mojego domu. Palę trzeciego papierosa, bo wiem, że on już tam czeka. Trzęsą mi się dłonie, a nogi mam jak z waty. Dziwię się, jakim cudem się na nich trzymam. Czuję, jak dym przyjemnie drapie moje gardło. Nikotyna działa na mnie kojąco. Stopy drżą na cienkich szpilkach, które kazała mi założyć mama, aby podkreśliły moje wdzięki. Gotuję się w czarnej skórze, ciemnych dżinsach i białej, przewiewnej koszuli. Wiosenny wiatr plącze moje włosy w odcieniu zimnego blondu, z ciemniejszymi refleksjami. Delikatne fale opadają na moje piersi.

— Panienko Taylor, nie chciałbym pani pośpieszać, ale pański gość już czeka. – Słyszę znajomy głos Davida, który dotrzymuje mi towarzystwa. Zerkam w stronę ochroniarza, który towarzyszył mi przez całe moje życie.

Starszy mężczyzna o siwych włosach, uśmiecha się do mnie, próbując dodać mi otuchy. Odpowiadam mu tym samym, mimo iż cała jestem zestresowana. Czuję, jak wino lata mi w żołądku. Mija dosłownie chwila. Pochylam się, a czerwona ciecz ląduje na trawniku.

Czerwień, która wyleciała mi przed chwilą z usta, sprawiła, że teraz czuję w gardle nieprzyjemne pieczenie. Mam ochotę zakopać się pod ziemię, gdy uświadamiam sobie, że David jest obok mnie. Prostuję się na nowo. Czuję się trochę lepiej, ale tylko trochę. Stres dalej włada moim całym ciałem. Wyrzucam niedopałek papierosa, na którego wcale nie mam już ochoty.

— Wybacz, David. – Czuję, że powinnam przeprosić go za tak nieprzyjemny widok, który przed chwilą po prostu doświadczył. Mężczyzna kiwa głową. Wiem, że nawet, gdyby to mu się cholernie nie podobało, nie zwróciłby mi żadnej uwagi. — Wiesz, kto to? – Moje pytanie zawisa w powietrzu, ale ochroniarz milczy. Patrzę na niego, niemalże błagając go, aby cokolwiek mi zdradził, wtedy może czułabym się lepiej. Wiem, że ojciec zabronił mu mówić. Nie dziwię się, czemu go posłuchał. Twarz Davida nie wyraża żadnej emocji, nawet przez chwilę.

— Przykro mi Ivy, ale nie wiem. – Zdaję sobie sprawę z tego, że on wie. Pracuje jednak dla mojego ojca, a mną opiekował się tylko, gdy wychodziłam poszaleć do klubu z Maddie. Próbuję wyczytać jakąkolwiek emocje z jego twarzy, ale ta pozostaje niewzruszona. Wzdycham. 

— Rozumiem. – Mam ochotę na niego nakrzyczeć i zmusić do mówienia, ale wiem, że to byłoby na nic. Zerkam ponownie na potężny dom, wykonany z czerwonej cegły. Nie jestem na to gotowa. Wiem jednak, że to mój pieprzony obowiązek, więc w końcu muszę się przełamać. Im szybciej dowiem się, kto tam na mnie czeka, tym szybciej będę spokojniejsza. Tak przynajmniej myślę.

— Jesteś gotowa? – Pytanie Davida sprawia, że prycham pod nosem. Czy jestem gotowa? Kurwa, oczywiście, że nie. Zaraz poznam mężczyznę, z którym mam spędzić całe moje życie. Mężczyznę, który słynie z okrucieństwa, bo żaden szanujący się i delikatny gość, nie byłby Synem Mafii. 

— Nie. Ale to mój obowiązek, więc musimy iść. – W pełni szczerze odpowiadam i uśmiecham się delikatnie. Ten uśmiech jest pełen smutku i żalu, ale na szczery i prawdziwy, nie umiem się zdobyć. Gdy przekraczam czarną bramę, czuję, jak mój żołądek ponownie się plącze, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Mam na-dzieję, że już nie zwymiotuję.

Idę przed siebie. Im bliżej jestem domu, tym bardziej mam ochotę uciekać. Prostuję się i biorę kilka głębokich wdechów, aby dodać sobie otuchy, co i tak idzie na marne. Podpieram się Davida, bo ciężko idzie się na nogach, jak z waty. Nagle mężczyzna się zatrzymuje, a ja zerkam na niego pytająco.

— Polecam to wziąć. – Wyjmuje miętówki z kieszeni materiałowych spodni. Prycham delikatnie pod nosem i uśmiecham się, tym razem szczerze. Uwielbiam Davida. Sięgam po dwie miętówki i wpycham je sobie do ust, mając nadzieję na lepszy oddech. Intensywna mięta drażni moje podniebienie, ale tego właśnie potrzebuję.

WILLIAM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz