W I L L I A M
— Prawie mamy tego skurwiela! – Parker krzyczy ile sił w płucach. Biegnę przed siebie, czując, jak każdy z możliwych mięśni zaczyna palić mnie żywym ogniem. Jednak to przyjemne pieczenie jedynie motywuje mnie do tego, aby biec jeszcze szybciej. Uśmiecham się pod nosem, gdy dostrzegam cień uciekającego mężczyzny, którego już prawie doganiam. — Dawaj William, już prawie go masz! – Krzyczy ponownie Parker, co dodaje mi chwilowy doping, z którego chętnie korzystam.
— Jeszcze trochę braciszku! – Logan dołącza do Parkera i obydwoje mnie dopingują. Uśmiecham się pod nosem, gdy moja dłoń styka się z czarną, skórzaną kurtką. Z całej siły rzucam się na uciekającego mężczyznę i już po chwili przygniatam go swoim ciężarem, sadowiąc się na jego plecach. Od razu rozpiera mnie duma.
— Jesteś szybki, ale nie aż tak. – Szeptam, ledwie łapiąc oddech. Goniłem tego skurwiela przez dobre dziesięć minut, ale teraz w końcu go mam. Siedzę na jego plecach i czuję pod sobą, jak żałośnie próbuje się uwolnić. — Odpuść Michael, dobrze wiesz, że już nie uciekniesz. – Mówię tuż nad jego uchem, a gdy mój oddech owiewa jego kark ten znacznie się wzdryga. Zaczynam śmiać się pod nosem i cieszę się, że udało mi się złapać tę uciekającą myszkę.
— Błagam, William. Ja naprawdę nic nie wiem. – Słyszę, jak zaczyna płakać, co daje mi jeszcze większą satysfakcje. Uwielbiam, kiedy żałośnie błagają o litość, dobrze wiedząc, że i tak jej nie zastaną. Bo ja nie znam litości. — Błagam! Mam dziecko! – Tania zagrywka, którą mięczaki próbują zawsze się wybronić, gdy śmierć zagląda im w oczy.
— Myślisz, że mnie to obchodzi? – Prycham, nie czując żadnego ucisku w piersi. Wali mnie to, czy osierocę jego dziecko. — W końcu pozbędzie się takiego zjebanego tatusia. – Gdy w końcu dołączają do mnie bracia, wstaję z pleców mężczyzny. Nim jednak zdąży wykonać jakikolwiek ruch Parker sprzedaje mu potężne kopnięcie tuż w żebra swoimi ciężkimi, czarnymi buciorami, a koleś od razu się wzdryga i cicho pojękuje. Wszyscy myślą, że to ja jestem ten najgorszy, cóż... najwidoczniej nie poznali jeszcze Parkera Collinsa.
— Co tam, Michael? Dawno się nie widzieliśmy. – W niebieskich oczach Parkera dostrzegam chęć mordu. Mężczyzna leżący na ziemi turla się na plecy i patrzy, jak zerkamy na niego z góry. Moja twarz od razu rozciąga się w szeroki uśmiech. Parker dalej mierzy go morderczym, naćpanym wzrokiem, a Logan jest kompletnie obojętny. — Mówiłem, że masz tutaj nie wracać. – Dodaje mój brat i mocno zaciska szczękę.
— Wpadłem tylko na chwilę... – Ma rozbiegany i przerażony wzrok, coś, co kocham najbardziej. Uśmiecham się jeszcze szerzej, źrenice Parkera powiększają się, a Logan dalej stoi obok nas z obojętną miną. — Już stąd wyjeżdżam. Musiałem zobaczyć się z córką. – Jęczy żałośnie, gdy Parker sprzedaje mu kolejne kopnięcie prosto w żebra. Widzę furię w oczach mojego młodszego brata.
— Po co go męczysz, skoro i tak zaraz odstrzelisz go, jak psa? – Wtrąca się zniechęcony Logan. Zerkam na niego ukosem. Jest wysoki, jak każdy z nas. Blond kosmyki zaczesane są do tyłu i zrobione na żel. Posturą jest najmniejszy z nas, aczkolwiek wiem, że pod koszulką ukrywa skromne mięśnie. Jego szczęka jest mocno zarysowana, a nos tak samo prosty jak mój i Parkera.
— Musisz nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, młody. – Odzywa się Parker i posyła mu łobuzerski uśmieszek. Zerkam na drugiego brata, który jest ode mnie młodszy o rok. To właśnie on z nas wszystkich wygląda najgroźniej. Wpatruję się w krótko obciętego blondyna o niebieskich oczach, takich samych, jak ma Logan. Tatuaże zdobią sporą część jego potężnie umięśnionego ciała.
— Jesteś starszy tylko dwa lata. – Czuję, jak Logan właśnie wykręca oczyma. Jest z nas najmłodszy i ma zaledwie dwadzieścia trzy lata. — Nie widzę w tym żadnego sensu. – Młody, jako jedyny z nas, zachowuje jeszcze resztki człowieczeństwa. Często z Parkerem zastanawiamy się, czy aby na pewno wywodzimy się z tej samej rodziny, ale wtedy widzimy wielkie podobieństwo.
CZYTASZ
WILLIAM ✅
Romance!+18! „Wiem jedno. Pragnę jej, jak ludzie pragną wody na pustyni. Pragnę jej, jak nocne niebo pragnie gwiazd. Pragnę jej, jak lato pragnie słońca. Pragnę jej, jak łąka pragnie kwiatów. Mimo, że jesteśmy tak różni, jak słońce i księżyc. Jak dobro i z...