W I L L I A M
Budzę się za sprawą promieni słońca, które wślizgują się do mojego pokoju przez jasne żaluzje. Mruczę pod nosem, nie chcąc jeszcze się wybudzać, ale wtedy moją głowę zalewają wspomnienia poprzedniej nocy. Do swojego pokoju wróciłem dopiero nad ranem, tuż po wschodzie słońca nad piękną Brazylią.
Całą noc spędziłem w towarzystwie Ivy, pijąc whisky, śmiejąc się, żartując i opowiadając żenujące historię z czasów liceum. Śmiałem się, gdy moja żona nakryła woźnego grzmocącego się z panią od bodajże algebry. Czuję lekki ból głowy, co zapewne jest wynikiem alkoholu.
Zerkam na pobliski zegar i zauważam, że dochodzi druga. Dzisiaj zabieram Ivy Collins na randkę. Tak. Sam jestem w szoku i do końca nie wierzę w to, co tak właściwie ma się wydarzyć. William nie chadza na randki. Cóż. Myślę, że ta decyzja zapadła dość spontanicznie. Sam nie wiem, czemu zależy mi na tym, aby Ivy była szczęśliwa. W końcu nigdy nie zależało mi na innych.
Wgapiam się w sufit i nagle ogranie mnie panika. Cholera. Gdzie ją zabrać na tę randkę i co na niej robić? Wstaję gwałtownie z łóżka, a następnie maszeruję po pokoju, zastanawiając się, jak w ogóle to ogarnąć. Nie przychodzi mi żaden pomysł, więc sięgam po telefon i wykręcam numer do osoby, która może mi pomóc.
— Oi irmão! – Rozpoznaję głos Logana. — Jak tam miesiąc miodowy? Spytałbym się, czy była już kłótnia małżeńska, ale znając ciebie i temperament Ivy było ich kilka. – Śmieje się pod nosem, a ja mam ochotę walnąć go w łeb. Po chwili jednak przypominam sobie mój napad agresji na tamtym pieprzonym spacerze.
— W zasadzie... – Przerywam, zastanawiając się, jak mogę ubrać to w słowa. Myślę, ale jedyne czego doświadczam to jedna wielka pustka. — Chodzi o to, że... znasz się na dziewczynach, trochę, prawda? – Pytam, mając ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w twarz. Porada od Logana może być naprawdę trafnym posunięciem, bo najmłodszy z nas jako jedyny zachowuje w sobie oznaki dżentelmena.
— Czyżby William Collins radził się mnie w kwestii dziewczyn? – Słyszę, jak mężczyzna rechocze po drugiej stronie słuchawki, za co mam ochotę walnąć go jeszcze mocniej. — Wow. Widzę, że ta mała blondyneczka nieźle musiała zawrócić ci w głowie. – Cierpliwie czekam, aż Logan skończy się śmiać. — Mów, o co chodzi? – W końcu udaje mu się opanować śmiech.
— Zaprosiłem Ivy na randkę. – Wypalam szybko, aby mieć to z głowy. Cisza po drugiej stronie słuchawki jedynie uświadamia mi, że Logan jest tak samo zszokowany, jak ja. — Więc potrzebuję twojej rady odnośnie tego, gdzie mógłbym ją zaprosić. – Mówię ciszej, czując się okropnie, prosząc młodszego brata o poradę związkową. I to z moją żoną. Ja pierdolę.
— O chłopie, nieźle wpadłeś. – Logan gwiżdże, a ja coraz bardziej żałuję, że do niego zadzwoniłem. — Wybacz, ale naprawdę zamierzasz iść na pieprzoną randkę?! – W tej chwili mam ochotę strzelić sobie kulką w łeb.
— Dobra. Pierdol się, dzięki za radę! – Warczę w stronę słuchawki, czując narastający gniew.
— Dobra, dobra! Czekaj, czekaj! – Mówi, gdy akurat planuję się rozłączyć. — A gdy zapraszałeś ją na randkę, to o czym pomyślałeś? W sensie taka pierwsze myśl, gdzie mógłbyś ją zabrać. — Wyjaśnia, a ja czuję jeszcze większą żenadę. Mam ochotę zakopać się pod ziemię i nigdy spod niej nie wychodzić.
— Myślałem, że dobra restauracja załatwi sprawę. – Mówię, bo taka była moje pierwsza myśl.
— Myślę, że William Collins nie może wpadać na tak banalne pomysły.
CZYTASZ
WILLIAM ✅
Romance!+18! „Wiem jedno. Pragnę jej, jak ludzie pragną wody na pustyni. Pragnę jej, jak nocne niebo pragnie gwiazd. Pragnę jej, jak lato pragnie słońca. Pragnę jej, jak łąka pragnie kwiatów. Mimo, że jesteśmy tak różni, jak słońce i księżyc. Jak dobro i z...