XVII.

17.5K 425 44
                                    

W I L L I A M

Co to była za noc. Przymykam oczy, przypominając sobie, jak dobrze było mieć Ivy w swoich ramionach. Widzę, jak wije się pode mną, prosząc o kolejny dobry orgazm. Słodkie, pełne namiętności pocałunki wciąż czuję na swoich wargach. Pamiętam jej uśmiech, błysk w oku wymieszany z pożądaniem. Dotyk gładkiej skóry. Kobiece usta obejmujące mojego fiuta. Moje palce, penetrujące mokrą cipkę.

Uświadamiam sobie, jak wielką mam obsesję na jej punkcie. Jak bardzo pragnę Ivy. Gdy wyszła wczoraj, byłem wściekły. Nie ze względu na to, że mnie nie słucha (to też, ale mniej), ale ze względu na jej lekkomyślność. Zaczynam również zauważać mój błąd, co jest rzadkością. Dobrze pamiętam nasz ostatni dzień w Rio De Janeiro. Przypominam sobie, jaki poczułem strach, gdy Logan podesłał mi zdjęcia z Brazylii, na których byłem razem z Ivy. Dlatego równocześnie z powrotem do Chicago, po prostu musiałem się od niej zdystansować.

Na domiar złego Logan wciąż nie wie, kto poluje na Ivy, ale dzięki jej idiotycznym pomysłom, znacznie ułatwia mu tym zadanie. Wczoraj również dostałem jej zdjęcia, gdy śmiała się z Maddie w barze. Zaciskam szczękę, czując narastającą we mnie irytację.

Muszę zdystansować się od Ivy, albo w końcu wyznać jej prawdę. Powiedzieć, że ktoś usilnie próbuje ją zabić. Boję się jednak, że uzna mnie za mięczaka, który nie będzie w stanie jej chronić. W końcu Córki Mafii powinny trzymać się z dala od takiego typu akcji. To my, mężczyźni jesteśmy za to odpowiedzialni.

Ale z Ivy nie jest wszystko takie, jak powinno być. Pozwalam jej na wiele, w porównaniu do innych, mniej wyrozumiałych mężczyzn. Gdyby ich żony wyszły bez ich zgody, skończyłoby się to dla nich o wiele gorzej, niż dla Ivy.

Nic do cholery nie jest takie, jak powinno być. Nie ma mi zależeć na Ivy, właśnie przez perfidnych ludzi z naszego świata. Wiedzą, gdzie uderzyć, aby zniszczyć cię destrukcyjnie. Mam dużo znajomości, jak i mnóstwo wrogów, którzy zrobią wszystko, aby mnie pokonać. Nie pozwolą mi żyć w spokoju i robić interesu, bo wtedy ich interesy idą się pieprzyć. Więc wykorzystają moją słabość.

Przypominam sobie fotografię, na której leżę z Ivy na plaży i szczerzę się do niej, jak głupi zakochany szczeniak. Widzę zdjęcia, gdzie całuję ją po dłoniach, tulę ją i spaceruję za rękę z nieschodzącym bananem na mordzie.

Oni już wiedzą, co jest moim najczulszym punktem. I ja również zaczynam sobie to uświadamiać, gdy wyobrażam sobie, że coś mogłoby się jej stać. Muszę ją chronić za wszelką cenę, nawet jeśli ta równa się ze zdystansowaniem się od niej.

Ale jak mam się kurwa zdystansować, skoro właśnie robię jej pierdolone śniadanie, zaparzając do tego kawę? Upadłem na łeb. Bez dwóch zdań. Ale tak bardzo uwielbiam jej uśmiech, że zrobię wszystko, aby znowu go zobaczyć.

– Stary, zaraz zjarasz nam całą kuchnię! – Z rozmyślań wyrywa mnie głos Parkera. Powracam do żywych i faktycznie uświadamiam sobie, że spaliłem naleśnika.

– Cholera! – Warczę pod nosem i wyłączam kuchenkę. Zdejmuję przypalonego naleśnika z patelni, krzywiąc się na jego widok. Wykręcam oczyma, uświadamiając sobie, że Ivy coraz częściej mnie rozprasza. To, że myślę o niej częściej, niż powinienem.

– Widzę, że naprawdę nieźle zamieszała ci w główce. – Cmoka mój brat, siadając naprzeciwko blatu. Zerkam na Parkera ubranego jedynie w czarne bokserki. Przyglądam się jego twardym, jak skała mięśniom. – Ale nie dziwię ci się. Po tym, co się tutaj wczoraj działo. – Gwiżdże. Dociera do mnie, że faktycznie ktoś mógł nas wczoraj przyłapać. Nie ukrywam, wolałbym, abym był jedyną osobą, która będzie oglądała nagą Ivy, aż do śmierci.

WILLIAM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz