XXII.

13.4K 354 72
                                    

I V Y

Gdy byłam przekonana, że wszystko nagle zaczyna się układać, jak zawsze coś musiało pójść nie tak. Siedzę na kanapie w rezydencji i przyglądam się Davidowi, który siedzi naprzeciwko.

– David. – Mówię w końcu, mimo że czuję, jak mój żołądek zaciska się w ciasny supeł. Poobijany mężczyzna zerka na mnie, a ja nie rozpoznaję w nim człowieka, z którym dorastałam. Który zawsze był obok, jak go potrzebowałam.

– W końcu uda ci się pomścić tatusia. – Uśmiecha się. Wie, że nie ma dla niego żadnej ucieczki. Jest w sytuacji bez wyjścia. Rozsiadam się wygodniej na kanapie. Nie sądziłam, że mordercą mojego ojca okaże się jego najbardziej oddany ochroniarz.

– Odpowiedz mi na jedno pytanie. – Mówię, zerkając na niego beznamiętnie. Czuję, że w tej chwili jestem kompletnie wyprana z jakichkolwiek emocji. Zerkam kątem oka na Williama, który opiera się o pobliską framugę, przyglądając się temu, co się dzieje. – Po prostu powiedz mi dlaczego? – Nachylam się na kanapie. David uśmiecha się do mnie sztucznie, a ja mam ochotę zrobić mu krzywdę.

– Ivy. – Wzdycha, starając się poruszyć na krześle, do którego uprzednio został przywiązany. – To nic osobistego. – Mówi obojętnym tonem, co jeszcze bardziej działa mi na nerwy. Igra z ogniem. Walczę ze sobą, starając się nie chwycić za pistolet, który leży na stole przede mną. – Po prostu chodziło o pieniądze. – Widzę, jak błądzi oczyma po salonie. Coś mi się tu nie zgadza. Marszczę brwi, nie rozumiejąc.

– Pieniądze David? – Pytam, unosząc prawą brew ku górze. – Przecież wiem, jak dużo płacił ci ojciec za twoją robotę. – Znowu opadam plecami na kanapę. Wzdycham, bo nic się nie zgadza.

Przypominam sobie wydarzenia sprzed dwóch dni. Wcześniej nie miałam siły zająć się tą sprawą. Od feralnych wydarzeń w fabryce udało mi się ogarnąć. Przez dwa dni nie byłam obecna. Dwa dni podczas których obwiniałam się o to wszystko. Gdy obudziłam się dzisiaj rano w ramionach Williama, wiedziałam, że muszę rozwiązać jeszcze tę sprawę, aby zacząć nowe życie u boku mężczyzny, który nie opuszcza mnie na krok.

– To była zbyt kusząca sumka. – Cmoka, dalej błądząc oczami po salonie w którym jestem sama z Williamem. – Wybacz Ivy. W życiu zawsze chodzi o pieniądze. – Próbuje wzruszyć obojętnie ramionami. Coś w głębi mnie nie pozwala wierzyć, że za śmiercią ojca stoi David.

– Zawsze byłeś oddany. – Komentuję, próbując przekonać siebie do tego, że on faktycznie jest winien. Że człowiek siedzący przede mną jest mordercą. – Nie mogę uwierzyć, że po tylu latach postanowiłeś wbić mu nóż w serce. – Czuję, jak pod powiekami zbierają się łzy. – Jeśli faktycznie to zrobiłeś, to podaj chociaż prawdziwy powód.

– Nie mam nic więcej do dodania. – Wzdycha. – Po prostu sięgnij za spluwę i rozwal mi łeb. – Warczy, zaciskając szczękę. Mój żołądek mocniej zaciska się w supeł. Zerkam na Williama, który przygląda się mi współczująco. Próbuje dodać mi otuchy, ale życie mężczyzny przede mną w pełni jest w moich rękach. Czy jestem gotowa ponownie zabić człowieka?

Biorę głęboki wdech i sięgam po spluwę. Wyobrażałam sobie tę chwilę wiele razy. Właśnie tę, gdzie stanę oko w oko z mordercą mojego ojca, ale po prostu tego nie czuję. Coś mówi mi, że David tego nie zrobił. Przyglądam się broni, przypominając sobie, jak nacisnęłam spust, celując do Darcy.

– Dalej Ivy. Pomścij ojca. – Zachęca mnie David, co jeszcze bardziej mnie dziwi. Mimo wszystko wstaję na równe nogi i celuję w pierś mężczyzny. Dasz radę Ivy. Po prostu odlicz do trzech i naciśnij na ten pieprzony spust. Gdy już mam ruszyć palcem, dobiega do mnie kobiecy, dobrze znany mi głos. Spinam każdy możliwy mięsień, gdy do salonu wbiega moja matka, rzucająca się na Davida i osłaniająca go swoim ciałem.

WILLIAM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz