IV.

17.1K 486 96
                                    

W I L L I A M

Stoję ubrany w czarny garnitur, a dłonie mam wciśnięte w boczne kieszenie materiałowych spodni. Stoję przed ogromnym lustrem weneckim sięgającym od ciemnego sufitu, aż po marmurową, czarną posadzkę. Przyglądam się temu, co jest moje. Z pierwszego piętra, na którym właśnie się znajduję, zerkam na dół nocnego klubu, który urządziłem w nowoczesnym, surowym i eleganckim stylu. Podziwiam potężny parkiet, kilkanaście ekskluzywnych boksów i trzy bary. Jestem dumny z tej inwestycji, bo już czuję pieniądze, jakie na tym zarobię.

Jest to jeden z kolejnych nocnych klubów, które posiadam. Czuję, że ten będzie jednym z moich ulubionych. Podłoga w każdym miejscu wykonana jest z czarnego marmuru, ze złotymi zdobieniami, które przypominają błyskawice. Ściany są ciemnego koloru, co oddaje klimat tego miejsca. Podziwiam, jak z naprzeciwka technicy zajmują się światłami. Gdy światełka LED podświetlają się na czerwono, od razu pragnę je zachować, ale wtedy przypominam sobie, że to miejsce, nie jest takie samo, jak Heaven Club, z którego zbieram najwięcej pieniędzy. Nazwa jest dość kontrowersyjna, zwłaszcza, że dzieją się tam rzeczy, o których ludzie nawet nie śnią. Ale gdzie jest napisane, że niebo musi być grzeczne? Niebo ma być przyjemne. 

— Równe pięćdziesiąt tysięcy dolarów. – Z zadumy wyrywa mnie głos Logana. Zerkam na młodego, który również odziany jest w garnitur od Brioni, szyty na miarę, dokładnie, jak mój. Przyglądam się bratu, który jak zawsze ma zaczesane włosy do tyłu i przyklepane gumą, lub jakimś innym gównem. Przyglądam się, jak układa banknoty do szarej walizki.

— Dorzuć jeszcze pięć tysięcy. – Mówię i upijam łyk bursztynowej cieczy. Whisky delikatnie drapie mnie w gardle, pozostawiając gorzkawy posmak na końcu języka. — Myślę, że Millerowi się spodoba. – Dodaję, gdy brat zerka na mnie niepewnie. Wzdycha i zerka na walizkę po brzegi wypełnioną pieniędzmi.

— Will, wiesz, że z reguły nie podważam twoich decyzji. – Mówi spokojnie i przenosi wzrok z walizki na mnie. — To gruba forsa, William. Nie sądzisz, że to zbyt wiele? – Przygląda mi się badawczo, a ja posyłam mu lekki uśmieszek i upijam łyk whisky. Wzdycham i podchodzę do biurka, po czym siadam na jego skraju.

— Och, Logan. – Wzdycham, kładąc szklankę na biurku. — Żeby mieć pieniądze, najpierw trzeba je zainwestować. Jak widzisz, wydałem już kupę forsy na urządzenie lokalu i zatrudnienie profesjonalistów. – Mówię spokojnie, bawiąc się sygnetem na serdecznym palcu, gdzie widnieje czarna, wygrawerowana róża. — Pamiętaj, że dzielnica Gold Coast należy do Millera. Jest to dzielnica, gdzie mogę zbić naprawdę dobrą forsę. – Sięgam ponownie po szklankę whisky, gapiąc się w niebieskie oczy Logana, który powoli zaczyna rozumieć, do czego zmierzam. — Gdyby dzielnica należała do ciebie i twoich ludzi, to za jakie pieniądze byś ją odsprzedał? Za ile pieniędzy pozwoliłbyś rozwinąć komuś mały biznes, wiedząc, że dzielnica, która w pełni jest twoja, jest jedną z bogatszych?

— Dużo. – Odpowiada. — Bardzo dużo.

— Dokładnie tak, Logan. – Wzdycham, upijając łyk alkoholu. — Dogadałem się z Millerem na pięćdziesiąt tysięcy dolarów, dorzucając kolejne pięć niewiele tracę, a zyskuję jego sympatię. – Wyjaśniam mu na spokojnie, dając lekcję życia. — Poza tym, te pięćdziesiąt tysięcy to mało, w porównaniu do tego, ile pieniędzy się nam zwróci.

— Skąd wiesz, że ten biznes się opłaci?

— Dobrze wiesz, że zawsze planuję, a dopiero potem robię. – Odchylam głowę do tyłu. — Poza tym, zbudowałem klub w samym sercu Gold Coast. Wiesz, co to za dzielnica? Wiesz, ile kręci się tu bogaczy? Wiesz, ile jest tutaj ekskluzywnych i drogich restauracji, sklepów, salonów? – Wymieniam, z powrotem zerkając na brata. — Klub oddaje klimat. Postarałem się. Gwarantuję ci, że ściągnę tutaj najbogatszych ludzi z Chicago, jak nie z całych pierdolonych Stanów. Więcej wiary, braciszku. – Puszczam mu oczko. 

WILLIAM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz